„Nadwiślańskie serca” – recenzja

Recenzja książki „Nadwiślańskie serca”.
Opowieść o dojrzałej miłości, która zostaje wystawiona na próbę oraz ogromnej sile przyjaźni, która potrafi przetrwać wszystko.

Główną bohaterką książki jest Marta Żmigrodzka – ambitna, młoda kobieta, która właśnie kończy studia. Jest pewna siebie i uparcie dąży do realizacji marzeń. W Warszawie poszukuje pracy oraz miłości. Nieoczekiwanie w jej życiu pojawia się Janusz Bilski – przedsiębiorca, zaręczony z Dorotą wraz z którą wychowuje jej córkę. Janusz jest bardzo silnie związany z narzeczoną oraz jej dzieckiem. Poświęca im każdą wolną chwilę i bardzo się nich troszczy, jednak los szykuje dla niego niespodziankę. Pewnego dnia spotyka Martę. Po raz pierwszy widzi ją w Kazimierzu Dolnym, który jest jej rodzinnym miastem. Szybko okazuje się, że w Warszawie mieszkają obok siebie. Janusz od razu przykuwa uwagę Marty, jest nim zauroczona, jednak on nie widzi świata poza swoją kobietą. Niespodziewanie narzeczona odchodzi od mężczyzny, zabierając swoją córkę, z którą Janusz był tak bardzo związany. Marcie udaje się znaleźć pracę fizjoterapeutki w biurowcu, w którym mężczyzna prowadzi swoją firmę. Jak będzie rozwijała się znajomość tych dwojga ludzi? Czy uda im się stworzyć udany związek? A co jeśli Dorota uświadomi sobie jak wiele straciła i zacznie walczyć o mężczyznę?

Powieść pokazuje, że czasami nie doceniamy tego co mamy. Dopiero po stracie ukochanej osoby uświadamiamy sobie jak wiele dla nas znaczyła. Bywa jednak, że zanim uzmysłowimy sobie co straciliśmy, jest już za późno na powrót do tego co było. Książka uświadamia nam, że rzeczy najważniejsze są często tak blisko nas, że w ogóle ich nie dostrzegamy. Wciąż gonimy za coraz to lepszym życiem nie doceniając tego, co daje nam los. Życie jest jednak zbyt krótkie na to, aby ciągle się czymś zadręczać. Trzeba cieszyć się z tego, co dzieje się tu i teraz, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie kolejny dzień.

Bardzo polubiłam bohaterów książki i było mi zwyczajnie smutno, że tak szybko dobrnęłam do jej końca. „Nadwiślańskie serca” to powieść lekka, idealna na wakacje. Pozwala zrelaksować się i oderwać choć na chwilę od problemów dnia codziennego. Jest to lektura niezwykle wciągająca – nie mogłam się od niej oderwać, a jeśli już musiałam to zrobić z niecierpliwością czekałam na moment, kiedy ponownie po nią sięgnę. Z twórczością Katarzyny Archimowicz mam kontakt po raz pierwszy, nie mniej jednak na pewno sięgnę po pozostałe książki z jej dorobku literackiego.

Beata Jabłońska
(beata.jablonska@dlalejdis.pl)

Katarzyna Archimowicz, „Nadwiślańskie serca”, Wołowiec, Wydawnictwo Black Publishing, 2017 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat