Niemożliwe uczynić możliwym

Recenzja książki "Seks na księżycu".
W imię miłości upadały królestwa, powstawały najpiękniejsze poematy, budowano wspaniałe pałace i dopuszczano się zbrodni.

Co jeszcze można zrobić, by wyrazić uczucie? Ben Mezrich odpowiada na to pytanie w ciekawy sposób.

Księżyc od wieków fascynował ludzi, jednocześnie tak daleko i tak blisko, jedni pozostają jedynie przy marzeniach, inni wcielają w życie swoje pragnienia. Thad Roberts nie powinien śnić o czymś, co nigdy nie mogło być jego udziałem, dwudziestolatek z prowincji, nigdy nie sięgnie gwiazd, one są poza jego zasięgiem, lecz czy na pewno? Kiedyś ktoś zrobił mały krok, który był wielkim dla ludzkości, za tym ruchem stały setki, jak nie tysiące ludzi, każdy z nich wierzył, że to co robi ma sens. Nie inaczej było z Thadem, bohaterem „Seksu na księżycu”.

Stojąc u progu reszty swego życia wybrał drogę, wydającą się go przerastać, ale gdy ma się cel, wszystko wydaje się możliwe. NASA, cztery litery rozpoznawane na całym świecie i będące synonimem tego, co jeszcze tak nie dawno wydawało się fantastyczną mrzonką. Staż w tak prestiżowym miejscu to kolejny ważny krok, gdy chce się zostać astronautą, szczególnie kiedy jeszcze trzy lata wcześniej miało się trzysta dolarów, rozklekotany wóz i więcej niż skromne, wynajmowane, lokum. Upór, talent i cel, będący, jak latarnia wskazująca kierunek w ciemności. To wszystko plus człowiek składa się na sukces, a przynajmniej pierwsze zwycięstwo na ścieżce do spełnienia marzeń.

Jednak by stały się one rzeczywistością to za mało, bo wielu jest ludzi, chcących zdobyć to samo, a codzienność umie sprowadzić człowieka na ziemię, chociaż ma też i swoje swoje plusy. Miłość, z jej powodu kiedyś Thad stracił prawie wszystko, ale też ona dała mu impuls by zmienić swoje życie. Czy po raz drugi również będzie miała taką siłę? Dla jednych to, co ukryte w sejfie jest jedynie odpadem, dla innych wprost przeciwnie – czymś, co pozwoli zapomnieć o debecie na koncie i da niezapomniane wrażenia. Wystarczy pomysł, determinacja i okazja, która czasem czyni z człowieka złodzieja. Reszta to historia, jaka nie powstała w głowach hollywoodzkich, lecz w umyśle dwudziestokilkulatka, który dokonał rzeczy niewiarygodnej, ale jak się okazało jak najbardziej realnej ... Ukraść Księżyc? Przecież to niemożliwe...

Zaczynając czytać książkę Bena Mezricha starałam się nie sugerować ani opisem, ani tym bardziej opiniami z okładki. Sam tytuł "Seks na księżycu" intrygował, dlaczego właśnie ten, a nie inny? Nim na to pytanie padła odpowiedź, zeszła ona na drugi plan, w centrum była opowieść z gatunku tych, które nie miały prawa się wydarzyć, a jednak miały miejsce. Żadnych elementów fantastyczno-naukowych, brak również ckliwego romansu, za to  zaskakująca lektura o człowieku, który zrobił wszystko, by jego marzenia urzeczywistniły się. Pierwszoosobowa narracja sprawia, że czytelnik ma wrażenie, iż jest świadkiem rozmowy, a raczej swoistej spowiedzi. Nie jest obserwatorem, staje się świadkiem wydarzeń, wraz z bohaterami uczestniczy w nich. "Seks na księżycu" to tytuł, na który trudno nie zwrócić uwagi, jednak to co kryje się za nim, jest o wiele ciekawsze, tym bardziej, że nie jest jedynie literacką fikcją stworzoną przez Bena Mezricha. Pierwsze wrażenie może być mylące, drugie odsłania prawdę, trzecie przedstawia historię pełną emocji, w tle których znajduje się Księżyc. Czasem wystarczy skupić się na faktach, by stworzyć książkę pozostającą w pamięci na długo.

Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)

Ben Mezrich, "Seks na księżycu", WAB 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat