Sekrety sosnowego dworku

Recenzja książki "Tajemnica sosnowego dworku”.
Sekret z definicji jest intrygujący i kiedy wychodzi na światło dzienne, kusi, by go wyjaśnić, odsłonić i dotrzeć do sedna.

Z "Tajemnicą sosnowego dworku" jest nie inaczej, w końcu pierwsze słowo tytułu zobowiązuje.

"Uwaga! To nie jest książka dla wiecznie niezadowolonych ponuraków" - takie słowa na okładce wzbudzają zainteresowanie i nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć lekturę i poszukiwać tego, co zapowiada tytuł. Sosnowy dworek jest zrujnowanym budynkiem i zabytkiem w jednym, wiele mu podobnych można spotkać w Polsce, ale na szczęście nie jest skazany na rozbiórkę lub powolne popadnięcie w całkowitą ruinę. Od tych dwóch rzeczy zostaje uratowany dzięki fundacjom, a raczej osobom, które je prowadzą i zauważyły, jaki potencjał ukryty jest w starym, drewnianym budynku. Jednak to, co faktycznie się w nim kryje, nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. Jedynie niektórzy mają szansę zobaczyć pewien sekret tego miejsca, oczywiście pod warunkiem, że uwierzą w to, co dane było im zobaczyć.

W momencie, gdy wszystko wydaje się walić na głowę, a bliskiej osobie praca służy jako wymówka, trudno doszukać się czegoś pozytywnego w życiowym bilansie, zamiast sukcesów widzi się jedynie porażki. Ale od czego są przyjaciele, a w szczególności ich żeńska część? Problemy są po to, by je rozwiązywać, a nie marnować czas nad płacz nad nimi, szczególnie, że pojawiają się pewne interesujące postacie z własnymi kłopotami. Remont zdaje się mieć wpływ nie tylko na sam budynek, lecz również na osoby z nim związane, renowację i modernizacja nie dotyczy jedynie murów ... Sosnowy dworek miał stać się schronieniem dla tych, którzy potrzebują pomocy, ale nikt nie spodziewał się, że dzięki niemu światło dzienne ujrzą zagadki z kilkusetletnim rodowodem. Kogo nie skusiłby pomysł odkrycia tego, co miało kiedyś miejsce, szczególnie gdy towarzyszą mu duchy przeszłości? To, co wydawało się zwyczajne nabiera całkowicie innego znaczenia, nastrój przygody udziela się wszystkim, nawet gdy do końca nie wiedzą, co się wokół nich dzieje i dlaczego. Przecież najważniejsze jest kto, a nie po co, bierze udział w tej awanturze, a może jednak nie do końca?

Tajemnica sosnowego dworkuMałgorzaty J. Kursy jest książką, w której podstawą jest humor i dostrzeganie pozytywów tam, gdzie większość widzi tylko powód do narzekań i lamentów nad niesprawiedliwym losem. Nie ma w niej również tak zwanego "hurra optymizmu", który sprawia, że słodycz zaczyna przyprawiać o mdłości. Czytelnik odnajdzie wśród bohaterów wiele cech, za jakie ceni się swoich przyjaciół, bo postacie bardzo szybko stają się bliskie czytelnikowi, tak jakby znał ich od lat. Motywem głównym jest oczywiście tytułowa tajemnica, ale tak naprawdę stanowi ona punkt wyjścia do wielu sekretów, tych mniejszych i większych, dotyczących nie tylko sosnowego dworku, lecz przede wszystkim ludzi z nim związanych. Autorka serwuje czytającym opowieść nieoderwaną od rzeczywistości, lecz osadzoną w konkretnym miejscu, w jakiej odnajduje się wiele elementów znanych dobrze z codziennego życia, ale przedstawionych dowcipnie i z wskazaniem tych detali, zapominanych w trudnych momentach. Przyjaźń, rodzina i wzajemne wsparcia oraz tajemnice sprzed kilkuset lat sprawiają, że nim można się spostrzec, ostatnia strona kończy się, chociaż chciałoby się jeszcze pozostać w Kraśniku.

Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)

Małgorzata J. Kursa, "Tajemnica sosnowego dworku”, Prozami 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat