Szkło kryształowe w biżuterii ORSKA

Kolekcja biżuterii od ORSKA.
W autorskich kolekcjach biżuterii Anna Orska łączy sztukę jubilerską z tradycyjnymi rzemiosłami, w poszukiwaniu których podróżuje po całym świecie. Podróżniczy szlak design nomadki nie omija polskich pracowni, co udowadnia kooperacja z ostatnią czynną hutą szkła kryształowego w naszym kraju. W rozmowie projektantka opowiada o procesie tworzenia wspólnej kolekcji biżuterii z Hutą Julia.

Zofia Malicka: Czy przed rozpoczęciem współpracy z Hutą Julia miała pani okazję pracować ze szkłem?

Anna Orska: Dwa lata temu, podczas podróży kamperem dookoła Bałtyku, na estońskiej wyspie Sarema odwiedziłam jednoosobową hutę szkła. To była bardzo mała przestrzeń, w której straszy pan – właściciel i hutnik, pokazał mi cały proces tworzenia różnych przedmiotów ze szkła. Pierwszy raz w życiu miałam okazję dmuchać szkło i przekonać się, że to niezwykle plastyczny materiał, z którego wiele można zrobić. Było to szalenie inspirujące, jednak jeden dzień to za mało, aby zrobić coś więcej. Wcześniej byłam też w innych malutkich hutach, m.in. na Mazurach. Kilkukrotnie przejeżdżałam przez Piechowice, gdzie mieści się Huta Julia i mam wrażenie, że pomysł pracy ze szkłem podskórnie kiełkował we mnie od dawna, próbował mnie dogonić.

Z.M.: Czy podczas styczności z nowym materiałem i rzemiosłem od razu patrzy pani na nie pod kątem biżuterii?

A.O.: Tak, myślę, że nawet kiedy nie mam takiego zamiaru, dzieje się to samoistnie. Mimowolnie zastanawiam się, czy dany materiał lub daną technikę będzie można wykorzystać w jubilerstwie i czy efekt będzie dobry. Robię szybką analizę, bo nie każde rzemiosło sprawdzi się przy wytwarzaniu biżuterii.

Z.M.: Jak doszło do współpracy Hutą Julia?

A.O.: Podróżuję po całym świecie w poszukiwaniu rzemiosł, które można zaadaptować do jubilerstwa, ale zależało mi na tym, żeby znaleźć też coś w Polsce. Lokalne warsztaty mają równie wiele do zaoferowania, skrywają wiele ciekawych historii, które warto opowiedzieć. Kiedy zorientowałam się, że Julia to ostatnia huta szkła kryształowego w naszym kraju stwierdziłam, że musimy zrobić razem chociaż jedną kolekcję. Temat pochłonął mnie do tego stopnia, że musiałam odłożyć na chwilę na bok inne projekty. Jestem wdzięczna wszystkim w Hucie, że zaprosili mnie do swojego świata i cierpliwie uczyli fachu.

Z.M.: Czy szkło kryształowe czymś panią zaskoczyło?

A.O.: Tak, to zupełnie inne szkło niż to, które znamy z naczyń klasycznych. Jest bardziej rzeźbiarskie, łatwo poddaje się zdobieniom – zaskoczyło mnie, jak bardzo jest plastyczne. Do obróbki szkła kryształowego służą szlifierki z podłączonym strumieniem wody. W jubilerstwie bardzo często wykorzystuje się szlifierki do obróbki metalu. Miałam więc wprawę, dzięki której mogłam sama, mniej lub bardziej dokładnie, wyrzeźbić prototypy, aby na ich podstawie stworzyć coś ładniejszego i równiejszego. Komponentów nie tworzyłam jednak sama. Nieocenione było wsparcie ludzi, którzy są sercem Huty Julia. O zdobienia zadbały wyspecjalizowane zdobniczki. Celowo użyłam rodzaju żeńskiego, bo to profesja, w której pracują głównie kobiety. Panie z Huty Julia już od pierwszych chwil „czuły” tę biżuterię, przykładały małe elementy do ciała, zerkały jak to będzie wyglądać.

Z.M.: A czy były jakieś trudności i wyzwania techniczne i technologiczne?

A.O.: Podstawowym wyzwaniem, zarówno dla hutników, jak i zdobniczek, były rozmiary szklanych elementów. Na co dzień w hucie tworzy się duże formy, z których powstają naczynia, wazony, kielichy. A ja zrobiłam malutką formę i wyzwaniem było już samo wlanie do niej kropli szkła. W dalszym kroku kluczowym było uzyskanie odpowiedniej grubości szkła, aby nie ścierać go mechanicznie. Na zasadzie prób i błędów starałam się sama coś zdziałać, ale moje doświadczenie okazało się nie być wystarczające. Bardzo pomogli mi hutnicy, mający niebywałą wprawę, cierpliwość i wyczucie.  Po kilku próbach szybko doszli do perfekcji. Elementy okazały się być także kłopotliwe dla wspomnianych już wcześniej zdobniczek. Kiedy trzymasz w ręku tak drobny element, a po tarczach spływa woda, często nie widać dobrze, co się robi. Potrzebne są wyczucie i ostrożność, by jednym niewłaściwym ruchem nie zepsuć całej pracy. Tworzenie biżuteryjnych komponentów było nowym doświadczeniem dla wszystkich w Hucie.

Natomiast dla mnie zaskoczeniem był fakt, że szkło w sposób naturalny musi ostygnąć do temperatury pomieszczenia, co trwa prawie dobę. Uformowane elementy można było szlifować dopiero następnego dnia, co znacznie wydłużyło proces.

Z.M.: W kolekcji powstałej we współpracy z Hutą Julia nie tylko szklane elementy mają charakterystyczne żłobienia – widać je również w metalowych częściach biżuterii.

A.O.: Szlifując metal chciałam stworzyć biżuteryjny komponent, którego nigdy wcześniej nie zrobiono w Hucie, ale w taki sposób, żeby był on realny do wykonania. Pierwsze nacięcia skojarzyły mi się z pięknym, współczesnym, plemiennym wzorem. Kiedy się okazało, że te minimalistyczne i rzeźbiarskie cięcia sprawdzają się zarówno w przypadku szkła, jak i metalu, pomyślałam, że to jest świetny kierunek – pokazać szlif na różnych materiałach.

Z.M.: Poza kolekcją biżuterii zrobiła pani w Hucie Julia także projekt ze studentami ze School of Form. Jakie było podejście młodego pokolenia projektantów do tak tradycyjnego i charakterystycznego rzemiosła?

A.O.: Podejście młodych do szkła kryształowego było bardzo ciekawe, odkryli ten surowiec zupełnie na nowo, ponieważ nie mają z nim takich wspomnień, jak moje pokolenie. Dla nich kryształy to stare, rodzinne pamiątki po babci, schowane i zamknięte, raczej nieużywane. Zadaniem studentów podzielonych na grupy, było zaprojektowanie biżuterii dla domu. Użyczyłam im form, które powstały na potrzeby wykonania komponentów do mojej kolekcji. Pomysły były fantastyczne. Powstały współczesne artefakty, które pokazują ten piękny, tradycyjny materiał w zupełnie nowej odsłonie. Rzucają na kryształ zupełnie nowe światło! Jedna z grup zaprojektowała coś w rodzaju łaty, którą można zainstalować w miejscu dziury w ścianie – całość wygląda kosmicznie, intrygująco. Powstał też wizjer do drzwi, naczynia, firanka ze szkła – naprawdę dużo interesujących prac. Wdrożenie tych projektów do procesu produkcyjnego wymagałoby analizy, ale zupełnie nowy sposób myślenia o szkle kryształowym udowadnia, że śmiało można je przenieść z naczynia do

Fot. ORSKA
Informacja prasowa




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat