„Tajemnice Luizy Bein” – recenzja

Recenzja książki „Tajemnice Luizy Bein”.
„Tajemnicy Luziy Bein” to książka przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach.

Trudno jest pisać o fabule „Tajemnic Luizy Bein” tak, by nie zniszczyć przyszłym czytelnikom przyjemności z lektury. Ograniczę się więc do powtórzenia tego, co każdy wyczyta na okładce. Wszystko zaczyna się na wartemborskim rynku, gdzie odkryte zostaje cmentarzysko mnichów, wśród których znajduje się również kobieta z dzieckiem. Jak się okazuje jest to Luiza Bein, nikt jednak nie wie kim jest dziecko, które trzyma w ramionach, bo nie mógł to być jej jedyny syn, który przeżył kilkadziesiąt lat więcej. Sprawą zaczyna się interesować Klara - młoda dziennikarka, a właściwie studentka dziennikarstwa, która wygrała staż w „Tygodniku Olsztyńskim”. W celu rozwiązania zagadki tajemniczego dziecka, kobieta udaje się do Szwajcarii na spotkanie z jednym z niewielu żyjących jeszcze potomków Luizy - Alexandrem Beinem. Mężczyzna, początkowo dość niechętny do chociażby rozmów o praprababce, w końcu zgadza się pomóc w rozwiązaniu zagadki. Tej, i jak się wkrótce okazuje, kilku innych.

Wraz z dwójką bohaterów odkrywamy więc powoli karty rodzinnej historii, na których coraz wyraźniej przedstawiają się zapomniani lub też wymazani członkowie rodziny, ogromna rywalizacja, walka o kosztowności, miłość, zazdrość i namiętność. Tajemnice z przeszłości to jednak nie wszystko, bo do nich dochodzą też różne, jak najbardziej współczesne, niebezpieczeństwa czyhające na zagłębiających się w historię rodziny Beinów Klarę i Alexa. Okazuje się, że wciąż ktoś depcze im po piętach i bardzo mocno chce się ich zwyczajnie... pozbyć.

Kosin nie skupia się więc tylko na odkryciu tajemnic z przeszłości, choć to właśnie stanowi siłę napędową książki, jednak równie ważni są dla niej główni bohaterowie i ich dość współczesne problemy skupione głównie wokół budowania relacji z najbliższymi. Mamy więc strach przed odpowiedzialnością związaną z zostaniem rodzicem, mamy obawę przed zbudowaniem prawdziwego związku wraz z jego wszystkimi zaletami, ale i wadami.

Tajemnicy Luziy Bein” to książka przemyślana i dopracowana w najdrobniejszych szczegółach. I za to należy się autorce wielki ukłon, bo nie wątpię, że Renata Kosin poświęciła wiele długich godzin nie tylko na samo pisanie, ale i przygotowania do tego, by ta książka powstała. Odkrywanie kolejnych tajemnic i rozwiązywanie kolejnych zagadek przygotowanych przez autorkę dla wielu czytelniczek z pewnością okaże się ogromną przyjemnością.

Niestety, ja nie do końca jestem zadowolona. Mam wrażenie, że wraz ze wzrastającą liczbą tajemnic, które krył niemalże każdy członek rodziny Beinów, malała wiarygodność całej historii, a tym samym moje nią zainteresowanie. W pewnym momencie cała opowieść stała się dla mnie zbyt przekombinowana, przegadana i… przeciągnięta odrobinę bez sensu. O ile pierwsze strony chłonęłam z ciekawością, o tyle okazało się, że im dalej, tym nudniej, a moja ciekawość powoli przerodziła się w znużenie.

Cenię zatem przygotowanie, pomysł i pracę, jaką Renata Kosin włożyła w „Tajemnice Luizy Bein”. Nie do końca jednak podoba mi się samo wykonanie, choć jestem przekonana, że i ono przypadnie do gustu wielu czytelniczkom.
Izabela Raducka
(kultura@dlalejdis.pl)

Renata Kosin, „Tajemnice Luizy Bein”, Warszawa, Wydawnictwo Nasza Księgarnia 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat