Uciekająca panna młoda

Recenzja książki „Ucieczka znad rozlewiska”.
Wiem, że dla niektórych samo „rozlewisko” w tytule może już brzmieć na tyle odstraszająco, żeby po książkę nie sięgnąć. Zwróćcie jednak uwagę na „ucieczkę” i moje zapewnienia, że naprawdę warto.

Możemy się zapierać rękami i nogami, prawda jednak jest taka, że wciąż nas, które mieszkamy w mieście, nad te rozlewiska ciągnie. Marzymy o spokoju, małym, białym domku, pięknym ogrodzie, grupce przyjaciół zgromadzonej tak blisko, że bliżej już się nie da, wieczornych tzw. posiadówkach w tymże ogrodzie, z tymi przyjaciółmi, przy lampce wina. Pragniemy choć odrobinę spowolnionego trybu życia. I jakoś w tych swoich marzeniach wciąż zapominamy o tym, że są też kobiety, które takiego życia mają dość. Wśród nich... Franciszka Melzer. Noo, właściwie Franka. Franka, którą obdarzyłam wielką sympatią już od pierwszej strony, bo to kobieta, której mimo wszystko, nie da się nie lubić.

Pokrótce... Franka to przykładna córka, przykładna siostra i przykładna narzeczona, której ślub zbliża się wielkimi krokami. Zawsze myśląca o innych, rzadko kiedy o sobie, na kilka dni przed ślubem zaczyna się wahać i traci pewność co do tego, czy życie w Kazimierzu Dolnym, przy boku zakochanego w niej do szaleństwa Kuby i przede wszystkim pod czujnym okiem matki Danuty jest szczytem jej marzeń. W dniu ślubu, po części dzięki siostrze, której małżeństwo wcale nie jest tak idealne, jakby się mogło wydawać, nabiera stuprocentowej pewności, że miasteczko, w którym wszyscy się znają, praca w biurze turystycznym i biała suknia nie są tym, czego pragnie najbardziej. Pod wpływem impulsu, tak jak stoi, w tej białej sukni, bez pieniędzy i jakiegokolwiek planu na jutro, ucieka do Warszawy, spotykając po drodze swoją pierwszą, szaleńczo-młodzieńczą miłość.

To tylko początek jej przygód, pierwszy krok do rozpoczęcia nowego życia. Pytanie tylko czy i o ile to życie będzie lepsze od poprzedniego?

Autorka „Ucieczki znad rozlewiska” totalnie mnie zauroczyła. Powieść wciąga od samego początku, wywołuje uśmiech i łzy. Całość napisana jest prosto, nieco zabawnie (a czasem i bardzo zabawnie), z nutką ironii, co w gruncie rzeczy pozwala na oderwanie się od szarej rzeczywistości, odrobinę rozrywki, ale też, gdzieś tam, między wierszami zmusza do zastanowienia się nad słusznością własnych wyborów.

Zyskowska-Ignaciak pisząc pozornie bardzo lekko, skupia się na ważnym aspekcie, który poniekąd dotyczy każdego z nas. W końcu ile razy, rezygnowaliśmy z własnych marzeń po to tylko, by zadowolić kogoś z najbliższego otoczenia? Ile razy spuszczaliśmy głowę i robiliśmy to, czego inni od nas wymagali, na bok odkładając własne pragnienia? A może czasem warto byłoby zadać komuś trochę bólu po to, by wreszcie zawalczyć o samego siebie?

Izabela Raducka
(izabela.raducka@kobieta20.pl)

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak, „Ucieczka znad rozlewiska”, Nasza Księgarnia, Warszawa 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat