„Uśmiech gekona. Azja jakiej nie znacie” - recenzja

Recenzja książki „Uśmiech gekona. Azja jakiej nie znacie”.
Za krótki ten uśmiech, chcę więcej!

Po „Historiach, które napisało życie” obiecywałam sobie, że żadnej książki Sumińskiej już nie tknę. Niestety, jak zwykle moja silna wola okazała się bardzo słaba i koniec końców skusiła mnie ta Azja w podtytule. Do „Uśmiechu gekona” podchodziłam jednak jak pies do jeża, z ostrożnością czytając pierwsze strony aż wpadłam… jak śliwka w kompot. Nawet nie wiem kiedy, bo nim się spostrzegłam mój wzrok padł na ostatnią stronę. I żałuję tylko, że książka jest tak krótka.

Miłość Sumińskiej do Azji zaczęła się w 1992 roku, kiedy ta „musnęła ją ciepłym wiatrem znad Morza Czarnego”. Od tamtej pory wracała tam wiele razy, lądując w Indiach, Tajlandii, Turcji, Kambodży, na Borneo, Sri Lance, Filipinach czy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Z każdego z tych miejsc przywiozła ważne dla siebie wspomnienie, obrazy, które warto zapisać w pamięci i o których warto opowiedzieć nie tylko bliskim, ale jak się okazuje, też czytelnikom.

Uśmiech Gekona” to fascynująca podróż po Azji jakiej faktycznie nie znamy, bo Sumińska nie skupia się na tym, co na ogół możemy zastać w książkach podróżniczych. Choć znajdziemy tu opowieści o cudownych zakątkach, o tym, co warto zobaczyć, czym się zachwycić, czemu należałoby zrobić zdjęcie, to autorka pisze także o innych rzeczach. To podróż po Azji pełnej zwierząt, jakich nie zobaczymy nigdzie indziej i dobrych ludzi, których warto spotkać na swej drodze. Przeczytamy więc między innymi o Beatris, suczce, którą Sumińska zaadoptowała na krótko przed wyjazdem z Kochi, piegowatych słoniach indiochińskich, makakach, które wcale nie są tak przyjazne na jakie wyglądają, gadatliwych gekonach, ale także o mistrzu tajskiego muay thai, czy jedynej rikszarce na Sri Lance.

Uśmiech gekona” pełen jest także czegoś nieuchwytnego, czego nie potrafię nazwać, a co sprawia, że spomiędzy kart książki wypływa autentyczna radość autorki z tego, że wraca do miejsca, które tak bardzo przypadło jej do gustu.

Całą przyjemność czytania potęgują jeszcze zamieszczone w książce zdjęcia, pochodzące z rodzinnego archiwum Doroty Sumińskiej. Nie są może najlepszej jakości i nie zachwycają feerią barw, jak te zamieszczane w wydanych na kredowym papierze książkach podróżniczych, ale sprawiają poczucie prawdziwej bliskości autorki z czytelnikiem. Wiem oczywiście, że książka została wydrukowana w tysiącach egzemplarzy, ale ja miałam poczucie, że Sumińska wpuszcza mnie do swojego zupełnie prywatnego świata, pozwala na zaglądnięcie do rodzinnych albumów, które nie każdy może oglądać, na zobaczenie tego, co nie wszyscy mogą zobaczyć.

Na końcu, w rozdziale zatytułowanym „Moja Azja w pigułce” Dorota Sumińska zamieściła kilka rad dla wybierających się do Azji, z uwzględnieniem tego, co ze sobą zabrać, czego unikać, jak się zachowywać w poszczególnych krajach. Myślę, że dla planujących swoją pierwszą podróż po tym kontynencie okazać się one mogą naprawdę przydatne.

Podsumowując - jestem na tak. Sumińska w opowiadaniach zupełnie do mnie nie przemawia, za to w wersji podróżniczej kupiła mnie całą. Chcę więcej!

Izabela Raducka
(kultura@dlalejdis.pl)

Dorota Sumińska, „Uśmiech gekona. Azja jakiej nie znacie”, Kraków, Wydawnictwo Literackie 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat