Uśmiech Madeline- recenzja

Recenzja książki "Uśmiech Madeline".
Urocza i bezpretensjonalna, takie słowa najlepiej oddają treść najnowszej powieści Darien Gee.

Pisarka powraca do herbaciarni Madeline Davies, by pokazać nam tym razem cztery zupełnie różne kobiety, których losy splatają się w zaskakujący nieraz sposób. Isabel remontuje swój dom, by móc go sprzedać i opuścić miasteczko, w którym jej zmarły mąż znalazł sobie kochankę. Młodziutka Ava samotnie wychowuje synka i stara się związać koniec z końcem po śmierci ukochanego. Niezwykle atrakcyjna pani hydraulik, Yvonne, zmaga się z demonami przeszłości i stara się odciąć od toksycznej rodziny. Z kolei Frances za wszelką cenę pragnie dołączyć do swojej rodziny córeczkę: adopcja małej Chinki przebiega w niezwykle dramatyczny sposób, a trudności dosłownie piętrzą się w oczach.

Cztery bohaterki poznają się bliżej dzięki niezwykłej starszej pani: wielbicielce scrapbookingu i dobrych rad, Bettie Shelton. Jej niezwykłe albumy, tworzone na kanwie najlepszych wspomnień każdego z mieszkańców, mają dosłownie magiczną moc leczenia ran, łączenia ludzi i pokonywania barier między nimi. Czy to jednak wystarczy, gdy sama Bettie potrzebować będzie kogoś, kto pomoże jej dokonać rozrachunku z bolesną przeszłością?

W atmosferze wzajemnego szacunku, choć nie bez paru zgrzytów, mijają kolejne dni, a bohaterki uczą się od siebie, jak walczyć z przeciwnościami i godzić się z tym, co nieuniknione. Małe miasteczko pełne jest ekscentrycznych postaci, wyposażonych w dosyć charakterystyczne cechy, czasami lekko uciążliwych, ale w ostatecznym rozrachunku sympatycznych, jak choćby lekko zwariowana Bettie, za nic mająca konwenanse i dobre maniery.

Avalon okazuje się być miasteczkiem z bajki, gdzie każdy mieszkaniec może liczyć na sąsiedzką pomoc, a wszelkie niedogodności wynikające z mieszkania w zamkniętej społeczności znikają w obliczu zalet takiej egzystencji. Trochę utopijna wizja amerykańskiego miasteczka rodem z bajki, nie każdemu przypadnie zapewne do gustu, ale Darien Gee nie tworzy realistycznych powieści, co udowodniła już „Herbaciarnią Madeline”. Konwencja powieści pokrzepiającej i podnoszącej na duchu, została doprowadzona w obu książkach do perfekcji i z takim zastrzeżeniem trzeba je czytać.

Nieco wyidealizowana rzeczywistość, gdzie nawet najgorsze katastrofy nie łamią ludzi, a szczęśliwe zakończenia są na porządku dziennym, przypominają nieco powieści Fannie Flagg. „Uśmiech…” nie serwuje wprawdzie tylu śmiesznych scen i zabawnych sytuacji, co choćby „Smażone zielone pomidory”, ale i tak jest naprawdę przyjemną lekturą, godną polecenia.

Małgorzata Tomaszek
(malgorzata.tomaszek@dlalejdis.pl)

Darien Gee, Uśmiech Madeline, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat