Zło przychodzi znienacka

Recenzja książki "Co zdarzyło się w Lake Falls".
Dom, trzy litery, jedno słowo, niepozorne, lecz kryjące ludzkie marzenia. Miejsce, gdzie wszystko się zaczyna, ale i czasem kończy się wszystko. Dom, a po nim już nic ...

Lake Falls turystyczna atrakcja przez kilka miesięcy, a przez cały rok dom dla jego mieszkańców, ceniących sobie spokój, bliskość przyrody i oddalenie od wielkich metropolii. Ten punkt na mapie łatwo można przeoczyć pośród gęstych lasów i nikłej sieci dróg. W cieniu starych drzew i ludzi, dla których pieniądz nie jest wyznacznikiem wartości człowieka. Victoria, bohaterka "Co zdarzyło się w Lake Falls" odnalazła miejsce, gdzie wreszcie może zapomnieć o niedawnym koszmarze. Ciche miasteczko i życzliwi sąsiedzi dają poczucie bezpieczeństwa i szansę na życie, o jakim marzyła młoda matka, cienie przeszłości zdają się nie sięgać do Lake Falls.

Lato, jesień, zima, wiosna i znów lato, egzystencja toczy się w takim tempie, które odpowiada Victorii, bez oglądania się na to, co powiedzą inni. Szczęście wreszcie na stałe zagościło w życiu nowej mieszkanki, nic go nie zakłóca, bo i co? Nawet to, co wydawało się jej widzieć na wieczornym niebie, odeszło w zapomnienie. Strach z czasem zostaje zastąpiony przez przyzwyczajenie. Co tak strasznego może się kryć w tej sielankowym miejscu? Nic ... Tak samo, jak nic nie zapowiadało tego, co nadeszło niepostrzeżenie, bez jakiegokolwiek znaku ostrzegawczego. Dlaczego właśnie spotkało to córeczkę Vic? Mówi się, że nie ma rzeczy, jakiej nie zrobiłaby matka dla swego dziecka, jak jednak wygrać ze śmiercią? Ktoś daje załamanej kobiecie nadzieję na to co wydaje się cudem, pytanie tylko czy nim będzie i jaką cenę przyjdzie zapłacić za niego?

William jest kluczem do przyszłości, lecz także do koszmarów, obecnych i tych z przeszłości. Łączy w sobie nadzieję i najgorsze obawy oraz coś jeszcze, co Victoria uznała za zbędne. Lake Falls kryje w sobie nie tylko piękno, lecz i mroczne tajemnice, o jakich nie wspomina się przy kupnie domu. Iluzja nie tak dawno skusiła uciekinierów, jednak prawdziwe oblicze w końcu wychyla się spod urokliwej maski, podobnie jak i to, czym kieruje się niespodziewany "przyjaciel" ...

Atmosfera grozy wcale nie musi być budowana przez krwawe sceny, wręcz przeciwnie, wystarczy sugestia i wyrażenie słowami klimatu niepokoju. "Co zdarzyło się w Lake Falls" ma wiele z powieści gotyckiej i nie jest to tylko chwilowe wrażenie, lecz uczucie, które rozpoczyna się już przy pierwszym spojrzeniu na książkę Artura K. Dormanna i towarzyszy nawet dłużej niż zostanie przeczytana ostatnia strona. Fabuła wydaje się toczyć spokojnym nurtem, ale tuż pod jego warstwą jest drugie dno, niepokojące i nie dające o sobie zapomnieć, że coś się czai tuż obok. Do typowego obrazu pijącego krew bohatera, spopularyzowanego szczególnie w ostatnim czasie, zdążyliśmy się już przyzwyczaić, jednak postać z powieści Artura Dormanna nie jest ani oczywista, ani tym bardziej typowa. W "Co zdarzyło się w Lake Falls" nic nie jest takie, jakie się wydaje ani przyjaciele, ani wrogowie, jedynie zło, w czystej postaci jest rozpoznawalne od razu, lecz wcale przez to nie jest mniej kuszące, a wręcz przeciwnie ...

Lubicie dreszcz niepokoju i uczucie, że coś lub ktoś czeka jedynie by uderzyć nagle znienacka? Niestandardowe zakończenie, które wcale nie kończy, lecz wydaje się początkiem czegoś nowego? Jeżeli tak, to przeczytajcie "Co zdarzyło się w Lake Falls".

Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)

Artur K. Dormann, "Co zdarzyło się w Lake Falls", Prozami 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat