„Ani słowa o rodzinie” - recenzja

Recenzja książki „Ani słowa o rodzinie”.
Odkrywanie sekretów rodzinnych nie zawsze kończy się dobrze, czasem zamiast odpowiedzi, znajdujemy w ten sposób jeszcze więcej pytań, o czym niedługo przekona się i Kaja.

Kaja całe swoje dotychczasowe, młode życie, spędziła nie znając swojej rodziny. Od samego początku była tylko ona i jej mama, która wyjechała do Niemczech jako nastolatka, jeszcze przed urodzeniem córki. Po śmierci mamy dziewczyna decyduje się na przyjazd do Polski, aby poznać dziadków. Jednak już na miejscu okazuje się, że babcia Kaji nie żyje, a dziadek Stanisław to prawdziwy samotnik, który delikatnie mówiąc, nie zachwycił się przyjazdem wnuczki. Mimo że młoda dziewczyna zupełnie inaczej wyobrażała sobie przyjazd do rodziny, to nie poddaje się i próbuje przekonać jakoś do siebie nowopoznanych bliskich, zwłaszcza dziadka, oraz odnaleźć się w małym, polskim miasteczku.

„Ani słowa o rodzinie” to powieść w której cały czas czeka się na to, aż w końcu zacznie się akcja i tu uwaga - jakakolwiek akcja, jednak to nie następuje. Do ostatniej strony książki miałam wrażenie, że czytam sam bardzo długi wstęp do historii. Ku mojemu zaskoczeniu fabuła urywa się w miejscu, gdzie tak naprawdę dopiero mogłaby się zacząć właściwa część powieści, zostawiając czytelnika lekko zdezorientowanego, bo w sumie nie wiadomo, co się właściwie właśnie skończyło czytać.

Autorka rozpoczyna wiele wątków całkowicie bez celu. Nie zostają one rozwinięte ani nie mają w zasadzie wpływu na fabułę. Brakuje tutaj też jakiegokolwiek punktu kulminacyjnego, w zasadzie jest jeden fragment, który mógłby nim być, jednak nie zostaje on odpowiednio wykorzystany i pozostaje dalsze czekanie, aż akcja w końcu ruszy z kopyta. Pisząc o kopytach, nie robię tego przypadkowo, bo gdy bohaterka zaczyna pracować w stadninie znów mamy kilka okazji do pociągnięcia bardziej konkretnego, głównego wątku powieści, jednak autorka nie korzysta z nich, jakby otwierała kolejne furtki, ale nie zdecydowała się przejść przez żadną z nich.

Mam wrażenie, że ta książka naprawdę ma potencjał. Polubiłam jej bohaterów i z zainteresowaniem przyglądałam się rozwojowi relacji Kaji z dziadkiem, a sam pomysł na fabułę również mnie kupił. Prócz niektórych nieco nie grających ze sobą fragmentów, reszta powieści jest naprawdę sensowna, Alicja Filipowska świetnie przedstawia skomplikowane relacje z rodziną i ukazuje realia życia na małej, polskiej wsi, zaś rozmowy Stanisława ze zmarłą żoną poruszały moje wrażliwe struny. Przemyślenia starszego pana były bardzo szczere i dojrzałe i czytało się to naprawdę z przyjemnością, obserwując jak wraz z przemyśleniami zmieniała się jego relacja z nowo poznaną wnuczką. Być może gdyby „Ani słowa o rodzinie” bardziej skupiało się właśnie na relacji młodej dziewczyny i Stanisława, to akcja rozwinęłaby się samoistnie, zamiast rozłazić się na boki.

Nie jest to chybiona czy nudna pozycja do przeczytania, jednak tej historii zabrakło swojego rodzaju oszlifowania, być może na przykład w formie doradzenia autorce jakie wątki dwoma pozycjami na swoim koncie, książka jest całkiem dobra i zachęca do śledzenia dalszych poczynań Alicji Filipowskiej.

Joanna Adamski
(joanna.adamski@dlalejdis.pl)

Alicja Filipowska, „Ani słowa o rodzinie”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań, 2024




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat