„Apple papfle Bitter Blitter Blau” – recenzja

Recenzja książki „Apple papfle Bitter Blitter Blau”.
„Głęboki patriotyzm”

Autor tej nostalgicznej historii o w miarę szczęśliwym dzieciństwie oraz młodości przeplatającej się z przedwojenną zawieruchą, wspomina, że gdyby nie pandemia, to ta książka by nie powstała. Jako czytelniczka życzyłabym sobie zatem, aby takich przymusowych powodów do pisania było zdecydowanie więcej.

Zacznę może od pewnego wyjaśnienia. Niedawno na jednej z konferencji usłyszałam, że coraz częściej na różne wydarzenia patrzy się z perspektywy Warszawy. Tymczasem ta perspektywa jest zupełnie inna w różnych regionach kraju. I dla mnie właśnie takim odkryciem w kontekście innej perspektywy jest ta książka. O trudnych i pogmatwanych losach mieszkańców Śląska tylko czytałam. Nie jestem z tym regionem w żaden sposób związana, zatem to, co mogłam przeczytać w „Apple papfle…” to dla mnie pewne novum.

Zapewne wiecie, jak to działa. Znacie coś z jakiegoś źródła historycznego i nagle pojawia się ktoś, kto mówi: „A ja to znam, bo tam byłem/byłam.” Tak właśnie działa autor tej książki. Pisze o małych Stefiku, niesfornym i chorowitym chłopcu, synu aptekarki. Wspólnie z rodzicami mieszka w mieście na Śląsku, gdzie nawet na co dzień dzieci posługują się własnym językiem. Dorośli, którzy tu się znaleźli, mają różne doświadczenia, ale jak przystało na lata życia w komunizmie – muszą sobie radzić. Dlatego aptekarka mieszka nad apteką i „dyżuruje” nawet w nocy, a jednocześnie pomaga siostrze swojej pracownicy w szyciu kołder. W końcu trzeba sobie radzić.

Kiedy więc dorośli dochodzą do wniosku, że trzeba pomóc pewnej kobiecie żyjącej niemal w nędzy, Stefik dostaje możliwość obcowania z wyedukowaną Niemką, która po wojnie zostaje w swoim domu. Na Śląsku. To jest jej dom, odkąd skończyła szkołę i przeniosła się tu jeszcze w czasach przedwojennych. I tak nasz dziarski łobuziak najpierw uczy się czytać i pisać po niemiecku. Przy czytaniu o pierwszej lekcji na pewno uronicie niejedną łzę, bo chłopiec będzie mówił o tym, co dla niego najważniejsze. A przy okazji nauczy się kilku słów, po niemiecku, które mu się w życiu dorosłym przydadzą, ale dużo dużo później.

Tak więc jedna warstwa fabuły to dzieciństwo i dorastanie Stefika. Druga część to historia Frau Hedwig, jego niemieckiej nauczycielki, którą poznaje bliżej na kolejnych lekcjach. To jej życie pokazuje, jak wyglądał niemiecki plan „Marszu na Wschód”, ale również co się działo zaraz po wojnie, gdy bycie kimś, kto chociaż miał podejrzenie bycia Niemcem, kończyło się przymusowym wysiedleniem. Najbardziej zaskakujące jednak stają się losy wojenne, i to zarówno Niemców, jak i Polaków mieszkających na Śląsku.

Znaliście te historie z osobistych przekazów? To macie szczęście. Jeśli jednak, jak ja, możecie z tymi nieoczywistymi relacjami międzyludzkimi obcować po raz pierwszy, to będziecie oczarowani światem. Nie, nie tym historycznym. Światem małego chłopca, który zaprzyjaźnia się ze starszą kobietą, a ich wzajemna relacja staje się wyjątkowo bliska i emocjonalna. Jego obowiązkiem staje się bowiem spisanie tej relacji i przekazanie światu, żeby pamiętał.

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Stanisław Beniowski, „Apple papfle Bitter Blitter Blau”, Wydawnictwo Novae Res, 2022




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat