Fabuła lubi się powielać, jak zwykle chętnych na jej zdobycie jest wielu; kilkorgu udaje się znaleźć trop do jej odnalezienia, nie wszyscy mogą go jednak zdobyć, a najważniejszy w tym wszystkim jest czas.
Zapytałabym: „Skąd ten nagły szał i zachwyt tytułem, skoro tak niewiele wiadomo o samym jego autorze?” Odpowiedź znalazłam na Filmwebie: „Bryce Dallas Howard wciela się w Elly Conway, samotną autorkę serii bestsellerowych powieści szpiegowskich, dla której ideałem jest wieczór w domu z komputerem i kotem Alfie. Kiedy jednak fabuła fikcyjnych książek Elly - które koncentrują się na tajnym agencie Argylle i jego misji rozwikłania globalnego syndykatu szpiegowskiego – zaczyna odzwierciedlać tajne działania prawdziwej organizacji szpiegowskiej, spokojne wieczory w domu stają się przeszłością.”.
Powróćmy jednak do książki, której fabuła rozpoczyna się od pewnego wpływowego, rosyjskiego bogacza, którego spotykamy w luksusowym pociągu zmierzającym do Moskwy ze swoją niechętną i bojącą się go żoną. Jego plany kierują się w stronę startu w wyborach prezydenckich w Rosji, a obiecuje on swoim wyborcom odzyskanie największego skarbu kraju. Tymczasem Argylle żyje spokojnym życiem w Laosie, czerpiąc z uroków małej społeczności i bujnej dżungli. Jednakże jego beztroskę przerywa nagły widok rozbitego samolotu CIA. Postanawia on pomóc rozbitkom, co skutkuje zainteresowaniem ze strony różnych służb, a zwłaszcza szefowej wywiadu - Frances Coffey - która ma dla niego specjalne zadanie. Te dwie niezwykłe historie, z pozoru odległe od siebie, zaczynają się splatać, tworząc sieć intryg, szpiegowskich działań i politycznych manipulacji, które prowadzą do nieoczekiwanych skutków zarówno dla bohaterów, jak i dla ich otoczenia.
Książkę generalnie czyta się dobrze, jej narracja jest płynna, a akcja na tyle wartka, że wymaga od czytelnika odrobiny skupienia. W moim przypadku pełne poddanie się fabule wymagało trochę czasu – rzeczywiście jest tak, że tempo akcji rozkręca się wraz z ilością przeczytanej treści. Nie jest to jednak powód do rezygnacji, ponieważ mijając setną stronę, książka bardzo angażuje czytelnika i nie sposób się od niej oderwać. To chyba po prostu taki test cierpliwości, któremu poddaje nas autor.
Jeśli miałabym przejść do oceny wizualnej książki, no to cóż – umówmy się, ale nie jest to ten typ okładek, który sprawia, że porywam lekturę z księgarnianego regału i biegnę z nią do domu, żeby ładnie przyozdabiała domową biblioteczkę. Rzeczywiście jest w niej coś tajemniczego; gość z pistoletem być może i przypomina moskiewskiego szpiega, zaś moc kolorów i złożona z nich czysta abstrakcja bardzo męczą. Co do wnętrza – jest ono totalnym przeciwieństwem, druk i estetyczna czcionka zachęcają do szybkiego czytania, tym bardziej że książka liczy sobie ponad 500 stron – to zdecydowanie nie jest broszurka. Okładka w żaden sposób mnie nie zachęca, za to korekta estetyczna samej treści to majstersztyk.
Podsumowując – temat na czasie, szerzenie dezinformacji, szpiegowskie wywiady z Rosją w tle. Gdybym miała porównać tę powieść wskazałabym raczej na filmy akcji – znanego na całym świecie Jamesa Bonda czy żyjącego w nieco większej dziczy Indiana Jonesa. Jest to książka, w której dzieje się bardzo dużo, pełna niespodziewanych zwrotów akcji, napadów i ekscytujących wyścigów. Czytanie ułatwia styl narracji, który jest bardzo przyjemny, co sprawia, że mimo dużej objętości lekturę tę można „połknąć w całości” w zaledwie kilka wieczorów.
Klaudia Dydymska
(klaudia.dydymska@dlalejdis.pl)
Elly Conway, „Argylle”, Wydawnictwo Insignis, Kraków 2024