Bez dwóch zdań – „Trafny wybór”

Recenzja książki „Trafny wybór”.
W jaki sposób śmierć jednego człowieka może zmienić życie innych ludzi? W jaki sposób może wpłynąć na całą społeczność?

Okazuje się, że jeśli była to osoba zaangażowana w życie swojej lokalnej wspólnoty, jej odejście może zmienić bardzo wiele tak, jak ma to miejsce w przypadku Barrego Fairbrothera, radnego miasteczka Pagford, od którego nagłej śmierci rozpoczyna się najnowsza powieść J. K. Rowling.

Jeszcze zanim ciało radnego przysłowiowo „ostygnie” spokojne, wydawałoby się, miasteczko zostaje zelektryzowane wiadomością o jego śmierci. I warto podkreślić, że tylko dla niektórych z nich oznacza to tragedię. Co oznacza dla innych? Dowiemy się tego od nich samych, bo w „Trafnym wyborze” nie ma jednego – głównego bohatera. Opowieść tego, co stało się po śmierci Barrego Fairbrothera, dowiadujemy się z wielu perspektyw, oglądając miasteczko raz po raz oczami jego poszczególnych mieszkańców. 

A mieszkańcy Pagford mają aspiracje, marzenia i ambicje, które pragną zrealizować, rzadko jedna zastanawiają się nad tym czyim kosztem uda im się dopiąć do celu. Nierzadko są podli, złośliwi  po prostu po ludzku – mali. Shirley żona Howarda Molisona, cieszy się ze śmierci Barrego, bo był politycznym wrogiem jej męża przewodniczącego rady, Simon Price ojciec Andrew chciałby zająć miejsce Fairbrothera tylko po to, żeby dostawać łapówki, znudzona żona Milesa Mollisona Samantha szuka ucieczki od swojego małomiasteczkowego życia w świecie fantazji, Gavin nie potrafi rozstać się ze swoją dziewczyną Kay, więc okłamuje ją i trzyma na dystans, doktor Parminder Jawanda chce pomóc lokalnej społeczności, a nie potrafi otwarcie porozmawiać z własną córką…

Pojawiają się tu również bardzo wyraziste postacie nastolatków, ale bynajmniej nie jest im blisko do uczniów Hogwartu. Palenie to najlżejsze z ich przewinień, a bunt przeciwko rodzicom to rzecz naturalna, do tego dochodzą jeszcze seks, narkotyki, szykanowanie innych i cyberprzemoc. Bo tak jak i miasteczko Pagford, tak szkoła do której uczęszczają miejscowe nastolatki jest polem personalnych wojen, w które każde z przedstawionych przez J. K. Rowling nastolatków jest w jakiś sposób uwikłane. To wszystko sprawia, że Rowling skłania nas o myślenia, czy nie jesteśmy tacy sami? W swoim domu, w pracy, w gronie znajomych.. Przyjaźnie podszyte niechęcią, gry gestów, uśmiechów, ciągła walka o status – to wszystko jest również naszym udziałem.

Nie ma tu jednak czarno-białych bohaterów. Z kolejnymi stronami książki dowiadujemy się dlaczego stali się osobami, którymi są w momencie, kiedy je poznajemy, dlaczego ich życie potoczyło się takimi, a nie innymi torami. Nie ma tu uproszczeń, wedle których każdy jest „sam sobie winny” jak choćby Terri, matka nastoletniej Krystal, narkomanka i prostytutka, która z początku wydaje się postacią na wskroś negatywną. W „Trafnym wyborze” nikt nie jest do szczętu zły, ani anielsko dobry, wszyscy natomiast szukają jakiegoś sposobu na szczęście. Czasem krzywdząc swoich najbliższych, czasem samych siebie.

Po odłożeniu „Trafnego wyboru”, długo zastanawiałam się nad tym, czy ta historia mogła się skończyć inaczej? Z pewnością mogłaby, gdyby w ferworze lokalnych intryg, niechęci i walki o miejsce Barrego Fairbrothera w radzie Pagford, którakolwiek z dorosłych postaci w tej historii potrafiła wyjścia poza swoje ego i zainteresowała się jego prawdziwą pracą czyli losem dziewczyny, o którą dbał tylko zmarły. Jedyną osobą, która taki wysiłek podejmuje jest pracowniczka socjalna Kay, ale jej starania giną w cieniu planów i ambicji gospodarzy Pagford.

Rowling w „Trafnym wyborze” porusza nie tylko dylematy jednostek, ale pokazuje głębsze problemy społeczne, którym być może można by było zaradzić, gdyby jej bohaterowie, potrafili wyjść poza własne interesy i spojrzeć przychylniej na tych, którzy mieli w życiu mniej szczęścia. Nie wiedząc, że autorką „Trafnego wyboru” jest J. K. Rowling zapewne nie sięgnęłabym nigdy po książkę o takiej tematyce, a jednak nie do końca z właściwego powodu przeczytałam ją i bynajmniej nie żałuję. Prawdziwą magią jest to, że nie mogłam się od tej książki oderwać, chociaż nie znajdziemy w niej spektakularnej akcji, latania na miotłach, ani zaklęć. Jest to naprawdę doskonały obraz społeczeństwa, które jak w soczewce zostało przez Rowlnig skupione w fikcyjnym miasteczku Pagford. Nie różni się ono zresztą tak bardzo od naszego własnego, a miarą talentu Rowling jest niezwykła wrażliwość, która sprawia, że po przeczytaniu „Trafnego wyboru” czytelnik musi poświecić choćby moment, żeby zastanowić się nad swoim życiem i dokonywanymi przez siebie wyborami.

Aleksandra Buba
(aleksandra.buba@dlalejdis.pl)

J. K. Rowling, „Trafny wybór”, Znak 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat