Bóg kłamstwa dla nastolatków

Recenzja książki „Zaginione wrota”.
Ach ten Loki… nordycki bóg chyba nawet w czasach, kiedy jeszcze miał wyznawców nie był tak popularny jak dziś.

W kinach nadal możemy oglądać film „The Avengers”, gdzie gra głównego antagonistę dzielnych superbohaterów, seria Jakuba Ćwieka o przygodach tego utalentowanego „Kłamcy” sprzedaje się jak świeże bułeczki, a na warsztat wziął go także znany autor science-fiction Orson Scott Card w książce Zaginione wrota”.

Co sprawia, że ten przewrotny bóg kłamstwa jest tak fascynujący i tak intrygujący? Bez wątpienia, jego przenikliwa inteligencja połączona z czysta złośliwością, przewrotność, nieprzewidywalność  i niejednoznaczność, bo do końca nie wiadomo czy był dobry, czy zły. Taki też jest Loki w „Zaginionych wrotach”, który stulecia temu zamknął wszystkie przejścia pomiędzy krainą bogów – Westilem, a Ziemią ,czyli Midgardem.

Czy zrobił źle? Większość potomków Westilian właśnie tak uważa, bo od kiedy stracili możliwość przechodzenia między światami, ich moc znacznie osłabła i dawni bogowie zostali zmuszeni do tego, żeby żyć jak ludzie. A może jednak zrobił dobrze, chroniąc świat przed większym niebezpieczeństwem?

To jedno z wielu pytań, na które będzie musiał odpowiedzieć sobie kilkunastoletni Danny. Danny chciałby być jak inne nastolatki, chodzić do szkoły, mieć przyjaciół, wracać do domu , w którym czekają na niego rodzice. Jednak jest potomkiem dawnych nordyckich bogów i jako taki żyje razem ze swoją rodziną w odludnej enklawie, gdzie z daleka od ciekawskich oczu mogą żyć tak, jak od stuleci i praktykować magię. Niektórzy mają dar porozumiewania się ze zwierzętami, inni z roślinami, jeszcze inni z kamieniami, ale niefortunnie dla Dannego wszystko wskazuje na to, że on sam nie ma talentu do niczego.  Braku daru nie może nadrobić pojętnością ani inteligencją, bo dla Northów chłopak bez zdolności magicznych jest nic nie wart.

Szybko okazuje się jednak, ze Danny ma pewne zdolności, ale one również nie zaskarbią mu uznania bliskich. Chłopak jest magiem wrót, tak jak Loki i dlatego musi zginąć tak, jak każdy mag wrót przed nim, aby nie dopuścić do wojny między rodami dawnych bogów. Zmuszony przez okoliczności chłopak musi  uciekać z domu i nauczyć się radzić sobie w życiu, dowiedzieć się jak właściwie wykorzystać swój dar, a przede wszystkim przetrwać. A zważając na to, że chłopak ma 13 lat i właśnie przechodzi okres buntu, nie będzie to wcale łatwe zadanie.

Card już wielokrotnie pokazał, że ma wyjątkowy talent do tworzenia bohaterów z krwi i kości, którzy nie są ani patetycznie dobrzy, ani nikczemnie źli i dzięki temu momentalnie przekonują czytelnika do swojej autentyczności. Właśnie taki jest Danny - sprytny, ale trochę nieporadny, inteligentny, ale młodzieńczo nieodpowiedzialny, utalentowany, ale niepewny swojego celu w życiu.

To zadziwiające, że książka fantasy w porównaniu do wielu bardziej realistycznych książek dla nastolatków, ma w sobie więcej życiowej prawdy, ale tak jest właśnie fantastyka Orsona Scotta Carda. Nie epatuje on okrucieństwem, ale też nie tworzy świata w tęczowych barwach. Znajdziemy tu niebezpieczne momenty, przykre sytuacje, rozmaite pokusy, z którymi wielu nastolatków rzeczywiście może spotkać się w prawdziwym życiu, a zarazem doskonale przeplata tą opowieść o dojrzewaniu z motywem fantasty, nordycką mitologią, opisami magii i dziejącą się równolegle historią Kluchy – maga wrót z Westilu. Stąd nie ma wątpliwości, że „Zaginione wrota” na pewno będą dobrą lekturą i dla młodzieży i dla starszych fanów Carda.

Aleksandra Buba
(aleksandra.buba@dlalejdis.pl)

Orson Scott Card, „Zaginione wrota”, Prószyński i S-ka, Warszawa 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat