"Córki marionetek" - recenzja

Recenzja książki "Córki marionetek".
Wydaje się, że małe miasteczka nie mają tajemnic, wszyscy o wszystkim i wszystkich wiedzą. Ta iluzja pęka jak bańka mydlana gdy dochodzi do tragedii ...

Kiedy kończy się dzieciństwo? Każdy odpowie inaczej, jedni pamiętają dokładnie ten moment, drudzy nie zwrócili uwagi na niego. Mariana pamięta dokładnie tę chwilę i pomimo upływu lat wciąż ma ją przed oczami. W wieku jedenastu lat jako pierwsza zobaczyła zamordowanego ojca, od tego czasu obraz zbrodni co jakiś czas powraca do niej w nocnych koszmarach. Żadne słowa pocieszenia nie ukoiły bólu dziewczynki, a później kobiety, koszmary nocne przypominały i przypominają jej o tamtym dniu oraz okolicznościach. Morderstwo w miejscu, gdzie każdy zna każdego wydawało się nie do pomyślenia, tak samo jak to by ktoś z miejscowych mógł okazać się zabójcą. Sprawca pozostał nieznany i przede wszystkim bezkarny. Z dziewczynki wyrosła kobieta, która pomimo tragicznych wspomnień, poszła w ślady rodziców. Rodzinny interes stanowi bezpieczną przystań, pozwalającą oderwać się, na krótszą lub dłuższą chwilę, od dnia codziennego. Jednak stara rana wciąż daje o sobie znać, tak samo jak w dniu kiedy Mariana dowiaduje się o przybyciu Amnona Golsteina. Nowy mieszkaniec budzi zainteresowanie małej społeczności rzadko mającej okazję powitać w swoim gronie na dłużej obcego. Kim jest i czego chce? Dlaczego wybrał właśnie to miejsce? Po co zadaje tyle pytań? Siostry Mariany i ona sama nie traktuje go z rezerwą, inni są poruszeni jego obecnością. Wbrew pozorom Amnon szybko zdobywa zaufanie, lecz nie wtapia się w otoczenie - wprost przeciwnie, ale zaczyna być traktowany życzliwie. Jednak Mariana czuje, że skrywa jakiś sekret i nieprzypadkowo wybrał właśnie starą piekarnię na swój dom. Jednocześnie coś zaczyna się dziać w miasteczku, zbieg okoliczności czy czyjeś celowe działanie? Myśli same powracają do dnia śmierci ojca Mariany ... Tajemnica Amnona rzuca cień na dotychczasową spokojną egzystencję, a może mrok czaił się i czekał jedynie na odpowiednią okazję by znowu dać o sobie znać?

W sklepie Mariany są marionetki, czasem aż nazbyt przypominają ludzi. Bez ręki, jaka je poprowadzi nie opowiedzą żadnej historii, ale wystarczy jeden nieuważny ruch by sznurki splątały się i opowieść skończyła się nagle ...

Skandynawski klimat, niewyjaśniona zbrodnia, sekret z przeszłości i obcy, który sprawia, że powraca to, co niektórzy chcieliby zapomnieć. Kryminał? Raczej nie, motywem przewodnim jest ludzkie postępowanie i jego konsekwencje. "Córki marionetek" mają atmosferę północnej sensacji, ale ona stanowi tło dla o wiele ważniejszej kwestii - tajemnicy sprzed lat, jaka nawet nieświadomych jej istnienia obciąża. Zamiast grozy jest uczucie narastającego oczekiwania na coś co gotuje się od lat by wybuchnąć po latach nabrzmiewania. Czy po ujawnieniu prawdy wszystko wróci do poprzedniego stanu rzeczy? Czy w ogóle jest to możliwe? Maria Ernestam po mistrzowsku prowadzi poszczególne wątki tak, by w finale zaskoczyć i jednocześnie zadać pytanie czytelnikom o istotę motywów jakimi kierowali się bohaterowie.

Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl(

"Córki marionetek" Maria Ernestam, wyd. Czwarta Strona, 2015




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat