W powieści mamy nakreślony obraz I wojny światowej, kończącej się we Francji. To świat dbałości tylko o swoje interesy, bez głębszych refleksji. To właśnie w nim poznajemy dwóch młodych mężczyzn, których pochłonęła brutalna rzeczywistość, odbierając przy tym wolność i chęć do życia. Po wojnie okazuje się, że państwo w żaden sposób nie ma możliwości pomóc żyjącym kombatantom. A w końcu są to mężczyźni, których życie dopiero się zaczęło.
Powieść „Do zobaczenia w zaświatach” jest pełna kontrastów. Z jednej strony obserwujemy trudne i często bolesne obrazy próby powrotu do normalnego życia dwóch młodych żołnierzy, a z drugiej elementy pełne ironicznego humoru, które wielokrotnie powodowały u mnie delikatny, gorzki uśmiech. Poznajemy i obserwujemy prawdziwą, męską przyjaźń, która zrodziła się w dramatycznych okolicznościach, która połączyła Alberta Maillarda - niezdarnego młodego człowieka, i Edouarda Pericourta - artystę kochającego rysować. Los tych dwojga połączył dowódca Henri D'Aulnaya-Pradelle.
Trudno mi określić czy powieść jest dobra, czy zła. Na pewno mocno mnie zaangażowała narracja i nakreśleni bohaterowie, którzy byli pełni odniesień do ludzkiej natury. „Do zobaczenia w zaświatach” trudno zaliczyć do jakiejkolwiek kategorii literatury. Łączy w sobie elementy dramatu, czarnej komedii, sensacji. To trochę jak Monty Python we Francji po zakończeniu I wojny światowej. Brzmi ciekawie? Powieść trzeba przeczytać i dać sobie szansę do wyrobienia własnego zdania. Jedno jest pewne – książki nie da się umieścić w żadnym z gatunków literackich, dzięki czemu zachwyca swoją uniwersalnością i szczerością.
Aleksandra Łozicka
(aleksandra.lozicka@dlalejdis.pl)
Pierre Lemaitre, Do zobaczenia w zaświatach, wydawnictwo Albatros 2018