DVD „Barbie” – recenzja

Recenzja DVD „Barbie”.
Barbie nie tylko dla dzieci?

Filmów z serii Barbie świat widział już mnóstwo - wszystkie to animacje dla dzieci, pokazujące różne odsłony tytułowej lalki. Nigdy mi się nie podobały, więc po pierwszych urywkach z aktorskiego filmu „Barbie”, miałam zamiar trzymać się od niego z daleka. Po tym jednak, jak zrobiło się o nim głośno, jak różne i wyraziste opinie o nim zaczęły do mnie docierać, postanowiłam się przemóc i stwierdziłam, że skoro trafiła się okazja, mogę tę produkcję zobaczyć i przekonać się, o co świat robi tyle szumu. Tym bardziej, że w główną bohaterkę wcieliła się lubiana przeze mnie Margot Robbie.

Mówi się, że to największy hit kinowy ostatnich lat, w Polsce i świecie. Wyznaczający trendy, kultowy film, który w polskich kinach obejrzało niemal trzy miliony widzów. Nieskomplikowany opis na pudełku głosi, że Barbie Land to idealne miejsce, pełne idealnych mieszkańców. No, chyba że ktoś przeżywa kryzys egzystencjalny. Albo jest Kenem.

Wersja na DVD, podobnie jak kinowa, ma tę słabość, że przy wyborze języka polskiego są napisy lub jest dubbing, bez mojej ulubionej opcji, lektora. Oglądałam z dubbingiem i uważam, że dodatkowo obniżył poziom filmu. Był jakości beznadziejnej, więc wyczulonym na kwestię dubbingu, filmu w tej wersji nie polecam. Warto wziąć to pod uwagę, zastanawiając się nad kupnem DVD.

Sam film, teściowo i wizualnie już w pierwszych chwilach okazał się nie dla wszystkich. Przyznaję, że po dziesięciu minutach miałam ochotę go wyłączyć. Nie zmieniło się to do samego końca, jednak po kolei.

Na początku filmu pojawiło się swego rodzaju streszczenie katalogu Mattel, za sprawą którego pobieżnie można zapoznać się z historią Barbie, a więc najlepiej sprzedającymi się lalkami, jak i tymi, które okazały się klapą. Nie wiązało się to z fabułą, ale było ciekawym elementem, wprowadzającym.

Akcja zaczęła się w idealnej, różowej krainie Barbie, pełnej szczęśliwości. Niespodziewanie z tego wszystkiego bohaterkę wyrwał kryzys i została zmuszona wyruszyć do realnego świata. Towarzyszył jej Ken. Tam czekał ich szok, cielesność, chamstwo, seksualność, kapitalizm i dominacja męskości.

Wszystko, co dla większości obecnie jest normalne, zostało przerysowane, jednak akurat w tej kwestii film zrealizowano dobrze. Wszak to satyra, właśnie wytknięcie przywar normalnemu światu. Ken właśnie w tym świecie odnalazł siebie - on bowiem cierpiał na problem z tożsamością.

Tym samym, Greta Gerwig dotknęła mnóstwa problemów dzisiejszego świata od tego, jak wszystkim rządzi pieniądz i kult świetnego wyglądu, po zagubienie, kryzys tożsamości. Pokazała świat pełen sprzeczności, grając kontrastami i skrajnościami. Filmowi nie można więc odmówić przesłania. Mało tego, można je rozpatrywać na kilka sposobów. Interesujące było tu podejście do tego, kto rządzi światem. Męska dominacja została pokazana jako problem, jednak film nie wydał mi się nazbyt feministyczny. Wręcz przeciwnie. Reżyserka jakoby wręcz ostrzegła, że nadmierny, skrajny feminizm również nie będzie lepszy.

Główne przesłanie filmu zostało wygłoszone wprost w formie monologu, co było jednym z nieco lepszych momentów. Dosadnie powiedziane zostało, że światu potrzebna większa rola kobiet, a także to, że nikt nie wygląda jak lalka Barbie, że ona jest tylko ideą. Nic nowego, ale kwestia wyszła po prostu dobrze.

Inne, mocno powiedziane rzeczy, jednak żenowały. Nie ma co mówić o podtekstach, bo parę tekstów na temat seksualności było topornych, uderzały jak taran, co wcale nie wyszło zabawnie.  Cała różowość i prostota przekazu, nieoryginalne sceny męczyły oczy. Wizualnie nie było w tej produkcji niczego wymagającego. Z wartościami artystycznymi podobnie.

Gry aktorskiej nie mogę pochwalić. Była nudna, przewidywalna. Nawet Margot Robbie jako Barbie nie pomogła - miałam wrażenie, jakby tandetny, pseudo głęboki film podciął jej skrzydła. Grający Kena Ryan Gosling się nie napracował, wydawał się sztuczny, jak i grana przez niego postać. Wydaje mi się, że twórcy nieco się spóźnili z odkryciem, jakim jest to, że lalki Barbie nie są rzeczywiste, że nikt tak nie wygląda, jako że Mattel od lat sprzedaje Barbie Fashionistas o najgroźniejszym wyglądzie. Osobiście miałam wrażenie, że film to zawoalowana, długa reklama wspomnianych.

„Barbie” to niewątpliwie pastisz, parodia, jednak na tak absurdalnym, banalnym poziomie, że trudno o to, by znaleźć tam coś zabawnego. Jak na ten gatunek, tytuł ten uważam za zbyt długi. Coś, co ewentualnie może śmieszyć przez kilkanaście minut, w połowie filmu już męczy. A miało tam co męczyć. Akcja miała parę zwrotów, to fakt, acz były do bólu przewidywalne. Tak jak i przesłanie było w zasadzie tym, co ludzie myślący i tak wiedzą. A niemyślący - czy zapamiętają? Wątpię.

Kwestii teoretycznie głębszych oraz problemów, z jakimi mierzy się bardziej lub mniej świadomie dzisiejszy człowiek, napchano tam za dużo, aż w końcu trudno powiedzieć, co twórczyni chciała przekazać. Jej przekaz po prostu się rozmył w nijakości i różu.

Kinga Żukowska
(kinga.zukowska@dlalejdis.pl)

Barbie, 2023, reż. Gerwig Greta, prod. Warner Bros Entertainment.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat