Książki Małgorzaty Wardy o Nadii, która jako nastolatka została porwana przez – jak się okazało – swojego ojca i o skomplikowanych relacjach z nim, całkowicie mnie pochłonęły i gdzieś tam głęboko w podświadomości wiedziałam, że autorka pokusi się o trzecią część tej fascynującej serii z Bieszczadami w tle. Historia wzbudziła we mnie lawinę emocji, przede wszystkim ze względu na niejednoznaczność ocen, jakie można formułować pod adresem bohaterów i ich działań. Uświadomiłam sobie, że coś, co dla jednego człowieka ma odcień śnieżnej bieli, dla drugiego może być czymś z pogranicza ciemnej szarości wpadającej w czerń. Podczas czytania niejednokrotnie musiałam weryfikować swoje oceny, zmieniać perspektywę, oddzielać wrażenia od emocji. Z ogromną niecierpliwością czekałam więc na kontynuację. Czy tytułowy „Ogień” rozpalił jeszcze bardziej mój wewnętrzny żar do tej serii? Oj tak, chociaż początkowo wcale się na to nie zanosiło…
Nadia odnajduje w górach swojego ojca, który jest na skraju wyczerpania. Mężczyzna zdaje sobie sprawę z tego, że znalazł się w potrzasku. Bez pomocy umrze, natomiast ratunek oznacza jedno – proces, więzienie i klaustrofobiczną, cuchnącą celę na długie lata. Jakub uciekł w góry, bo chciał, aby jego córka wróciła do swojego dawnego życia. Ta jednak, po tak długiej rozłące, nie umiała tego zrobić; nie potrafiła nawiązać więzi ze swoją matką. Niestety, nic nie ułożyło się po myśli żadnego z nich. Nadia po odwiezieniu ojca do szpitala czuje się zmęczona tym wszystkim – matką, z którą nie chce rozmawiać; ojcem, z którym nie wiadomo co się stanie; rozprawą, w której nie chce brać udziału. Co stanie się z bohaterami? Czy w ich sercach zagości upragniony spokój?
W międzyczasie pojawia się Polla – czeczeńska dziewczyna, żyjąca gdzieś na pograniczu Polski i Ukrainy, która mieszka z innymi ludźmi w przyczepie i od lat nie zetknęła się z cywilizacją. Nie ukrywam, że to wprowadzenie bohaterki przez autorkę na początku nieco wytrąciło mnie z równowagi i miałam pewne wątpliwości odnośnie jej bytności w lekturze. Chciałam po prostu jak najszybciej dowiedzieć się, co będzie z Nadią i Jakubem i wątek Polli, aż za bardzo rozbudowany, denerwował mnie. Z czasem, kiedy zobaczyłam jego powiązanie z bohaterami, doszłam do wniosku, że było to jednak trafne posunięcie – postać Polli z pewnością wzbogaciła fabułę i nieco skomplikowała losy bohaterów.
Muszę przyznać się, że książka, mimo kilku mankamentów, skradła moje serce. Tak naprawdę każdego z bohaterów było mi trochę żal; każdy został w jakiś sposób skrzywdzony i każdy miał swoje powody, by czegoś żałować. Jednak, aby zrozumieć historię jako całość, łącznie z tym tomem, trzeba przeczytać poprzednie części „Dziewczyny z gór” koniecznie zachowując kolejność czytania. Na uwagę zasługują również Bieszczady – pełnoprawny bohater tej powieści. Surowe, niedostępne, zaśnieżone; góry, od których wieje chłodem; które potrafią otulić i zapewnić schronieniem lub złożyć pocałunek śmierci. Opisy dzikiej przyrody są fenomenalne. Uwielbiam się w nich zanurzać; są swego rodzaju odskocznią od, momentami trudnej, fabuły.
„Ogień” polecam z całego serca, ale jak już wspomniałam, tym czytelnikom, którzy mają za sobą lekturę „Tropów” i „Śniegów”. To wspaniała książka, która opowiada o tym, jak łatwo przychodzi nam ocenianie; jak łatwo wyrządzić krzywdę i jak bardzo trudno jest później ją naprawić. Polecam!
Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)
Małgorzata Warda, „Dziewczyna z gór. Ogień”, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2023.