„Exodus” – recenzja

Recenzja książki „Exodus”.
„A jeśli ocalał z wojennej pożogi, oznaczało to, że wciąż mógł mieć nadzieję na lepsze jutro.”

Nadzieja. Mówi się, że jest matką głupich; że jest chlebem biednego; pożyczką, której udziela nam szczęście. Mówi się też, że umiera jako ostatnia. A może wcale nie umiera? A może my, trzymając ją kurczowo, niekiedy resztką sił, po prostu nie pozwalamy jej umrzeć?

Nadzieja. To słowo zostało ze mną, gdy skończyłam ostatni tom „Sagi Wołyńskiej” Joanny Jax, a co za tym idzie – gdy musiałam rozstać się z bohaterami, których po prostu pokochałam. Nawet nie zauważyłam, kiedy wkradli się do mojego życia, ale bardzo boleśnie odczułam, kiedy je opuścili. Wiedziałam tylko, że każde z nich odjechało w swoją stronę. Gdzie? To już chyba wie tylko sama autorka.

Po krwawym i bezwzględnym ataku Ukraińców na Orliczyn, jego mieszkańcy nie mają już w nim czego szukać, gdyż z pięknej, malowniczej, wołyńskiej wsi pozostało jedno wielkie pogorzelisko. Marta z dziećmi i „przyklejonymi” do niej paniami Kaczkanowymi wyjeżdża do Lwowa; Marcel i Andrzej postanawiają wesprzeć oddziały samoobrony, które formują się na Wołyniu, by odeprzeć nieustępliwych Ukraińców, natomiast Wissarion wywozi Nadię i swoją córkę do krewnych z okolic Łucka, aby samemu wrócić do Orliczyna i pomścić mordercę swojej żony.

Tymczasem w tle codziennych zmagań bohaterów, rozgrywają się wydarzenia, które zmieniają oblicze świata, a także… granice państw. Niemcy, którzy jeszcze niedawno byli panami życia i śmierci, uciekają w popłochu, wiedząc, że ich dni w Polsce są policzone. Pojawia się jednak kolejny wróg, niemniej groźny, czyli Armia Czerwona, która na wschodzie wkracza do Polski. I chociaż wielu Polaków po wkroczeniu Sowietów oddycha z ulgą, to żołnierze z AK wiedzą, czym może skończyć się ten mariaż. Przygotowują się więc do akcji „Burza”, która objęła tereny praktycznie całej II Rzeczpospolitej, a jak się skończyła – to doskonale wiemy z historii. Sowieci chętnie przyjmujący pomoc od Polaków w czasie walk z Niemcami, po ich zakończeniu oczywiście odpowiednio się „odwdzięczyli” – najczęściej aresztowaniami i wywózkami w głąb ZSRR, czego doświadczył zresztą jeden z bohaterów – Andrzej Osadkowski.

Cóż mogę napisać! Chyba to, że Joanna Jax jest najlepszą współczesną nauczycielką historii, która tworzy opowieści nie tylko wciągające, ale przede wszystkim pouczające, silnie oddziałujące na emocje. Autorka mistrzowsko wręcz kreśli tło polityczne i społeczno – obyczajowe tamtych lat; podziwiam ją, że podjęła się tematu nie tyle trudnego, ile niezwykle bolesnego i aktualnego, bo obserwując, co dzieje się za naszą wschodnią granicą, aż chce się przytoczyć słowa jednego z bohaterów, Wasyla, który stwierdził, że „Sowieci od zawsze chcieli unicestwić naród ukraiński”. Tym, co jest ogromną wartością nie tylko „Exodusu”, ale i poprzednich części, jest przede wszystkim pokazanie relacji polsko – ukraińskich z różnych perspektyw; trudności i dylematów przed jakimi musieli stanąć ówcześni ludzie, którzy będąc niegdyś sąsiadami, nagle, często wbrew sobie, znaleźli się po przeciwnych stronach konfliktu. Joanna Jax pokazuje, że ten podział nie był czarno – biały; że nie było tylko dobrych Polaków i złych Ukraińców; że była cała gama ludzi zagubionych; ludzi, nie mających pojęcia, co zrobić i za kim się opowiedzieć; ludzi, którzy nie chcieli przelewu krwi. Doskonale obrazuje emocje, różne postawy, które przybierali bohaterowie w starciu z brutalną rzeczywistością. Podczas lektury stajemy się świadkami wielu rozczarowań, straconych szans, niespełnionych nadziei. Chyba najbardziej bolał mnie obraz Lwowa i sytuacja, w której znaleźli się jego mieszkańcy… Coś strasznego i  - przynajmniej dla mnie – niewyobrażalnego. I chociaż powieść nie należy do tych lekkiego kalibru, to nie zabrakło w niej momentów szczęśliwych, ulotnych chwil spełnienia, a nawet tych z humorem, w których całą robotę wykonały oczywiście rozmowy wielkiego Bogusia z Marcelkiem i przytyki Marianki kierowane w stronę pań Kaczkanowych.

„Saga wołyńska” to zdecydowanie jedna z najlepszych serii z historią w tle, jakie przeczytałam w swoim życiu, a było ich naprawdę sporo. Autorka zadbała o wszystko – o wyrazistych, ale niepozbawionych wad bohaterów, gdzie każdy miał swoją przestrzeń na pokazanie swojej osobowości; o szczegółowe tło historyczne; o akcję, w której nie zawsze wszystko układa się tak, jakbyśmy sobie życzyli i wreszcie o to, abyśmy my, czytelnicy, zatracili się w tej książce emocjonalnie i wobec prezentowanych wydarzeń pozostali bezbronni niczym dzieci… Naprawdę niewielu autorom udaje się ta sztuka, a pani Joannie wychodzi ona za każdym razem. Jestem pod ogromnym wrażeniem i dziwi mnie, że żadna z powieści pani Jax nie została jeszcze zekranizowana. Naprawdę, patrząc na te hurtowo produkowane gnioty, nie mogę zrozumieć, dlaczego nikt jak do tej pory nie zdecydował się oprzeć swojego scenariusza na którejś z powieści autorki. Wierzę jednak, że ktoś się jednak obudzi i kto wie, może „Saga wołyńska” doczeka się swojej serialowej premiery? Trzymam kciuki!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Joanna Jax, „Exodus”, Skarpa Warszawska, Warszawa, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat