„Gdyby ocean milczał” - recenzja

Recenzja książki „Gdyby ocean milczał”.
„Nagle otworzyła się przepaść”

W nastrój tej książki wprowadza już jej pierwsze zdanie. „Czasami jedna chwila, moment, ułamek sekundy wystarczy, by zmienić nasze życie w diametralny sposób”. Skoro zatem autorka wprowadziła mnie w taki stan, to mogłam tylko czekać na więcej.

I to „więcej” za chwilę się pojawia, bowiem po nostalgicznym opisie spotkania dwóch dorosłych kobiet, sióstr i jednej dziewczynki w kawiarni, historia zapowiadała się raczej na słodką opowieść rodzinną, w której wszystko się może zdarzyć. Nicole właśnie świętuje ukończenie studiów, jej siostra Isabel za kilka minut ma się spotkać z ojcem Colette, aby przedstawić mu córkę, której nigdy nie poznał. Zaledwie ułamek sekundy jest potrzebny, aby ten świat legł w ruinach. Oto bowiem w kawiarni dochodzi do ataku terrorystycznego, w którym ginie kilkanaście osób, w tym również Isabel. Nicole, która miała swoje plany, w krótkim czasie musi zastąpić matkę swojej siostrzenicy. Podejmuje także życiową decyzję i wraca do miasteczka, w którym się urodziła, aby pomóc w prowadzeniu rodzinnego biznesu-podupadającego pensjonatu.

Cała książka jest przepełniona takimi niespiesznymi obrazkami, jak ten, który ją rozpoczyna. Pensjonat znajduje się nad oceanem. Nicole nieustannie wspomina ojca, a raczej jego myśl, że dopóki ocean szumi, dopóty jest czas na zmiany i podejmowanie decyzji. A tych będzie całkiem sporo. Nicole musi nieustannie wybierać, czy ważne jest jej szczęście, czy może powinna wybrać stabilizację ze względu na swoją przybraną córkę. Prowadzenie pensjonatu również nie jest przedsięwzięciem łatwym, zwłaszcza dla kogoś, kto swoje życie zawodowe rozpoczyna od zaciągnięcia kredytu na sfinalizowanie remontu. Do tego jeszcze dochodzą problemy znajomych oraz zaskakujący czasami goście, którzy pojawiają się w pensjonacie na krócej lub na dłużej. Już po kilku tygodniach okazuje się, że bagaż doświadczeń życiowych, z jakim musi się zmierzyć kobieta, jest naprawdę duży.

Tylko czy w tym świecie jest jeszcze miejsce dla samej Nicole i dla jej uczuć? Czy wyrzuty sumienia i nieprzepracowana trauma po ataku nie zawładną życiem kobiety?

„Gdyby ocean milczał” to książka zaskakująca z kilku powodów. Nie ma tu szybkiej akcji, która zmienia się co kilka stron. Wręcz przeciwnie-akcja sprawia wrażenie, jakby była specjalnie zwalniana ze względu na najmłodszą bohaterkę tej opowieści. Są za to prawdziwe lęki, które towarzyszą ludziom w sytuacjach ekstremalnych. Będą pytania retoryczne związane z samym atakiem terrorystycznym, i takie, na które nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Będzie obwinianie się o niektóre wydarzenia, coś z serii: Gdybym tylko zrobił coś tak”, a nie inaczej”, „gdybym tylko miał te pięć minut więcej…” Zawsze jednak jest czas, aby coś zrobić, podjąć jakieś działania, bo przecież dopóki szumi ocean, można coś zmieniać. I o tym głównie jest ta książka: każdy problem można jakoś rozwiązać, nawet jeśli pozornie jest już zbyt późno na działania.

Agnieszka Pogorzelska
(agnieszka.pogorzelska@dlalejdis.pl)

Anna Wysocka - Kalkowska, „Gdyby ocean milczał”, Wydawnictwo Psychoskok, Konin 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat