„Kiedy umrę, zjesz mnie kocie?” – recenzja

Recenzja książki „Kiedy umrę, zjesz mnie kocie?”.
O śmierci bez zadęcia.

Mimo iż ludzie od zarania dziejów umierali, umierają i wciąż umierać będą, tematyka ta w dużej mierze zaliczana jest do kręgu tabu, o którym najlepiej nie mówić za wiele, a najlepiej wcale. Caitlin Doughty styka się z nią na co dzień, prowadząc kalifornijski dom pogrzebowy. Pochówek to jednak nie tylko załatwianie uciążliwych formalności, ale również długie rozmowy z rodzinami i rozwiewanie różnorakich wątpliwości.

„Kiedy umrę, zjesz mnie kocie?” stanowi zbiór odpowiedzi na zaledwie 34 spośród tysięcy pytań, z jakimi autorka zetknęła się podczas pracy zawodowej. Wszystkie wybrane, jak we wstępie zaznacza, „pochodzą w stu procentach od ekologicznych, etycznie pozyskiwanych dzieci z wolnego wybiegu”. Już ten fragment powinien dać czytelnikowi przedsmak specyficznego, doprawionego czarnym humorem, ale równocześnie nieprzekraczającego granicy dobrego smaku, stylu, w jakim Caitlin Doughty rozprawi się z wieloma, niejednokrotnie absurdalnymi pomysłami amerykańskiej dziatwy. Z dedykowanej „przyszłym zwłokom w każdym wieku” książki dowiemy się m.in. dlaczego najedzenie się kukurydzy nie doprowadzi do zasypania krematorium popcornem, jak rzeczywiście wyglądał wikiński pogrzeb, czy możliwa jest transfuzja krwi od zmarłego, czy można pochować człowieka z ukochanym zwierzakiem i jak wygląda procedura w przypadku śmierci na pokładzie samolotu lub w przestrzeni kosmicznej.

Przykuwająca wzrok czerwona okładka, duża liczba ironicznych ilustracji oraz fakt, iż inspiracją była dziecięca, nieposkromiona kulturowo-polityczną poprawnością fantazja nie czyni tej pozycji przeznaczoną wyłącznie dla nieletnich i osób niedojrzałych na tyle, aby na poważnie rozważać straszenie pracowników obsługujących piece krematoryjne. Można w niej znaleźć tak wiele lekko podanych informacji, że znajdzie się coś nawet dla poważnych, wszechwiedzących dorosłych, o ile posiadają odrobinę dystansu do świata.

Co prawda, w jednym miejscu pojawia się wzmianka o Polsce, ale myślę, że wypada zaznaczyć, iż część zagadnień odnosi się wyłącznie do kwestii prawnych obowiązujących na terenie poszczególnych stanów USA, a więc w polskich warunkach może być rozpatrywana wyłącznie w kategoriach ciekawostki.

„Kiedy umrę, zjesz mnie kocie” to dobra, wyważona i atrakcyjnie wydana książka wyjaśniająca w sposób łatwy to, co trudne, ale i nieubłagalnie czekające każdego z nas. W gąszczu letnich premier ta z pewnością zasługuje na poświęcenie jej kilku przyjemnie spędzonych godzin.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Caitlin Doughty, „Kiedy umrę, zjesz mnie kocie?”, Kraków, Wydawnictwo Otwarte, 2020 r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat