„Kurhanek Maryli” - recenzja

Recenzja książki „Kurhanek Maryli”.
Manipulacja, szantaż, groźba, przemoc psychiczna to teraz najczęściej stosowany i wykorzystywany sposób wymuszania posłuszeństwa i uległości przez domowego oprawcę.

Właśnie takie zachowania są głównym bohaterem „Kurhanka Maryli”. Ewa Bauer wskazuje destruktywny wpływ przemocy i zależności psychicznej na rodzinę, relacje partnerskie, stosunki małżeńskie. Jak do tego doszło? Czy można było to przewidzieć wcześniej?

W wyniku tragicznego wypadku trzyletnia Marta zostaje sierotą. Obowiązki wychowawcze przejmuje babcia Rozalia. Zabiera wnuczkę na wieś i otacza bezgraniczną miłością. Uczucie staruszki nie jest w stanie utrzymać już dorosłej pannicy w domu. Marta głodna wrażeń i atrakcji oferowanych przez miasto, kuszona przez fascynującego, młodego mężczyznę, ucieka. Jednak ta przygoda nie przynosi jej szczęścia, co gorsza staje się pułapką. Spotkanie z Piotrem było dla niej wybawieniem, pozornym. Po ślubie mężczyzna zmienia się w domowego kata, który groźbą, szantażem, manipulacją zmusza Martę do określonych zachowań, w tym do bezwzględnego zerwania kontaktów z babcią. Źródłem tej eskalacji przemocy są wydarzenia z przeszłości. Kiedy Marta rodzi córeczkę potęguje się obszar manipulacji. Czy istnieje wyjście z tej trudnej sytuacji?

Pułapek czyhających na młodą dziewczynę u progu życia jest wiele. Martę dotknęły te najgorsze i najbardziej obciążające psychicznie. Piotr od dnia ślubu skrupulatnie kontroluje wszystkie kroki swojej żony. Najpierw odgradza ją od rodziny, ukochanej babci, a potem izoluje od znajomych i przypadkowych nawet znajomości. „Piotr skutecznie usuwał z jej otoczenia wszystkich, którzy potencjalnie mogliby jej pomóc. Czarował, jak potrafił, by przekonać otoczenie, jakim jest wspaniałym człowiekiem, a z Marty robił psychicznie chorą.”

Hipokryzja wylewająca się z tego człowieka jest oburzająca, a zachowanie karygodne. Co z tego, skoro ukryte, a groźba na tyle skuteczna, że Marta coraz głębiej chowa się w sobie, skorupie swojej słabości i niewiary w siebie. Dopiero macierzyństwo i odpowiedzialność za maleńkiego człowieka zmusza ją do działania. Jednak czy będzie umiała przebić się przez sieć kłamstw, pomówień utkanych przez męża?

Postać Piotra, brutala, domowego kata budzi falę negatywnych emocji u czytelnika. Nigdy nie zrozumiem, nie chcę i nie będę usprawiedliwiać podłoża i źródła takiej agresji wobec swojego bliskiego, partnera, współmałżonka. Przemoc rodzi tragedię i cierpienie dla wielu ludzi, którzy długie lata nie mogą pozbierać się po traumie i na nowo zaufać drugiemu człowiekowi.

Postać Marty z kolei przeistaczała się na moich oczach. Od maleńkiej dziewczynki ganiającej z letnikami, z umorusaną jagodami buzią przechodzi w krnąbrną, łatwowierną nastolatkę by dorosnąć, dojrzeć, zmienić się w kobietę świadomą swoich czynów i wyborów. Doświadczenia Marty rozszarpywały jej duszę na kawałki, ale i budowały jej własne „ja”.

Ewa Bauer stworzyła opowieść realną, bliską życia, obok której nie można przejść obojętnie. Historia Marty ogromnie mnie poruszyła, bo tematyka przemocy w rodzinie za każdym razem wstrząsa moim spokojnym, poukładanym światem. Dramatyzm, tragizm sytuacji i brutalność, sadyzm męża na szczęście łagodzą wspomnienia lat dziecięcych bohaterki, gdzie więzi rodzinne stają się nadzieją, ostoją i siłą w trudnym okresie życia.

Kurhanek Maryli” bardzo głęboko utkwił w moim sercu, by przypominać od czasu do czasu, że nic w życiu nie jest takie, na jakie wygląda i istnieją ludzie, którzy prawdziwą twarz pokazują jedynie w domu, bezbronnej ofierze.

Aleksandra Jesiołowska
(aleksandra.jesiolowska@dlalejdis.pl)

Ewa Bauer, „Kurhanek Maryli”, Katowice, Szara Godzina, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat