„Laura i świąteczny anioł” – recenzja

Recenzja książki „Laura i świąteczny anioł”.
Wszystko, co najpiękniejsze w świętach, zaklęte w jednej opowieści.

Mówi się, że każde dziecko z domu rodzinnego powinno wynieść dwie rzeczy: korzenie i skrzydła. Mogłoby się wydawać, że to rzeczy od siebie odległe. Wszakże korzenie pozwalają tkwić głęboko i niezmiennie w jednym miejscu, natomiast dzięki skrzydłom można wznieść się wysoko, oglądać świat z góry, poczuć powiew nieskrępowanej niczym swobody. Jednak, gdy bliżej się temu przyjrzymy, okazuje się, że korzenie i skrzydła mają bardzo dużo wspólnych, a nawet uzupełniających się cech; że i jedno, i drugie jest potrzebne do właściwego rozwoju, do nabywania nowych doświadczeń, do mądrego i satysfakcjonującego korzystania z życia. Dlaczego o tym piszę? Bo właśnie ta książka jest jednym z takich budulców, dzięki którym korzenie i skrzydła naszych dzieci mogą rosnąć.

Laura razem z rodzicami i bratem mieszka w małym, portowym miasteczku. Jest bardzo podekscytowana, gdyż zbliżają się jasełka, na których ma zaśpiewać kolędę. Jednak dziewczynka najbardziej cieszy się z tego, że na widowni ma pojawić się jej tata, który jest kapitanem kutra i który ma właśnie przybić do portu. Niestety, okazuje się, że na morzu rozpętał się straszliwy sztorm, a ojciec nie dociera na występ córki. Zrozpaczona dziewczynka prosi o pomoc anioła, aby sprowadził jej tatę do domu. Tym bardziej, że gwiazdka tuż, tuż…

„Laura i świąteczny anioł” to pełna ciepła książeczka, która pokazuje piękno świąt w całej swojej krasie; to piękno, które każdy z nas nosi w sercu, a które skutecznie przyćmiewane jest przez reklamy, sklepowe wystawy czy listy rzeczy, które musimy zrobić. To jest po prostu książka o czyjejś obecności (a raczej jej braku) i w cudowny, a zarazem prosty sposób obrazuje małym dzieciom, że tak naprawdę w tych całych świętach chodzi o nas – o naszą obecność, o możliwość bycia razem, o przymierze ludzkich serc. Nieważne, czy mamy górę prezentów pod choinką czy kilka niewielkich podarków; nieważne, czy nasz stół będzie uginał się pod naporem potraw, czy zagości na nim kilka skromnych dań, bo jeżeli będziemy wszyscy razem, to będziemy mieć wszystko.

Książeczka autorstwa Lucindy Riley i jej syna Harry’ego Whittakera przywraca wiarę, daję nadzieję i pozwala nam ufać w to, że zawsze jest ktoś, kto nad nami czuwa; ktoś, dla kogo szeptane pod kołdrą słowa są impulsem do działania. Historia pokazuje jak wielka potrafi być siła marzeń, bo jak napisał kiedyś Paulo Coelho: „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat potajemnie sprzyja twojemu pragnieniu”.

„Laura i świąteczny anioł” jest skierowana do najmłodszych czytelników, ale jestem przekonana, że i dorośli dzięki niej choć na chwilę przystaną i zastanowią się nad tym, co tak naprawdę w świętach jest najważniejsze. Mi historię czytało się cudownie i lekko, a mój czterolatek siedział i słuchał jak zaczarowany. Uroku książeczce dodają nastrojowe, stonowane ilustracje, które nie odciągają od tekstu, będąc jednocześnie pięknym jego uzupełnieniem. Polecam z całego serca!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Lucinda Riley, Harry Whittaker, „Laura i świąteczny anioł”, Albatros, Warszawa, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat