Magda Gessler i historia pewnego pampersa

Kuchenne Rewolucje Magdy Gessler w restauracji "Domowy zaułek" w Lwówku Wielkopolskim.
Czyżby nowa część Tomb Raider? Podczas gdy Angelina Jolie zajęta jest rozwodem z Bradem Pittem, w grobowcu pojawia się jej sobo... pojawia się Magda Gessler.

Jak twierdzi autor podpisów pod odcinkami Kuchennych Rewolucji publikowanych w serwisie Player, Lwówek Wielkopolski jest niewielkim miastem, w którym jest bardzo mało restauracji. Na własne – finansowe – nieszczęście jedną z nich kierować zaczęli Marlena i Jarek, związani z gastronomią bardzo, bardzo luźno. A ponieważ dookoła konkurencji było mało, to mieli oni problem... z konkurencją właśnie. Po mieście rozeszła się plotka, jakoby do „Domowego Zaułku” celem zamknięcia go przyjeżdżał Sanepid, policja, FBI i cholera wie, co jeszcze. Wszystko zaczęło się od pewnego przeklętego pampersa, którego właściciel – a właściwie jego matka – rozsmarował brązową zawartość na stole, by umożliwić wykonanie kompromitujących zdjęć i pogrążyć biednych, niewinnych właścicieli. Skąd ta zawiść? Skąd ta złość? W tej chwili znamy odpowiedź na tylko jedno pytanie: spod czyjego tyłka... to znaczy skąd wziął się pampers.

Wredne plotki nie były jednak jedynym problemem, z jakim borykał się „Domowy Zaułek”, nawet o tym nie wiedząc. Kompleks budynków, w którym powstał, nie grzeszył urodą. Mało tego, trudno było ocenić, czy bardziej przypomina dom pogrzebowy, czy strachów, a może opuszczoną fabrykę granitu. Jedno jest pewne: dobrze nie było. Na znak oburzenia Gessler nie tylko splunęła jadem, ale i zamachnęła się na widzów programu rynną (aż żal, że odcinki nie są nagrywane w technologii 3D).

W restauracji gotował Jarek vel. Bob Budowniczy. Wychodziło mu to całkiem nieźle, choć ryby przed smażeniem karmił mułem, a ziemniaki obciążał kotletem, żeby nie pouciekały z talerza. Na szczęście Gessler była łagodna i wyrozumiała, dała właścicielom wstępną okejkę i poszła w długą. Rewolucja zapowiadała się całkiem nieźle, choć już od pierwszych scen było wiadomo, że wizualnie zmieni się więcej niż dużo.

I rzeczywiście, rewolucja się udała. Podczas metamorfozy sali nie oszczędzono ładnych serwet, które leżały na stołach, gdy Gessler po raz pierwszy pojawiła się w progach, ale cała reszta wyszła „Domowemu Zaułkowi” na dobre. Menu się nadto nie zmieniło, nie pojawiły się żadne Japonie, Włochy, Ameryki i inne. Postawiono na potrawy polskie, swojskie, lokalne. Na ścianie zawisł rogacz. Nie taki żywy. Nieżywy też nie, proszę się nie martwić, zwierzęta w tym odcinku nie ucierpiały (poza sztukami zwerbowanymi na talerz, ale one podpisały zgodę na oddanie życia w ramach ochrony reszty członków klanu. Nie wiedziały niestety, że pozostali członkowie podpisali takie same zgody i w efekcie zginęli wszyscy). A zatem na ścianie zawisł obraz. Na stołach w tym czasie wylądowała grzybowa z niespodzianką, na twarzach pracowników zaś uśmiechy.

Jeśli podążacie śladem słynnej restauratorki, tym razem możecie dopisać lokal do tabelki w zaszczytnej kolumnie „warto odwiedzić”.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Fot. TVN




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat