„Magia pocałunku” – recenzja

Recenzja książki „Magia pocałunku”.
„Trudno jednak, osiągnąwszy poważny wiek dwudziestu dwu lat, w trakcie swego czwartego sezonu, nie czuć się choć troszeczkę urażoną tym, że dotąd nikt nawet nie próbował skraść jej całusa!”

Oto ona! Bohaterka przedostatniego tomu kultowej serii o Bridgertonach, Hiacynta - chadzająca własnymi ścieżkami; mówiąca to, co myśli; piekielnie inteligentna i mająca za nic panujące konwenanse. Nic zatem dziwnego, że jak dotąd nie znalazł się mężczyzna, który zdołałby okiełznać taki żywioł. Oczywiście, było kilku śmiałków, którzy poprosili o rękę najmłodszej Bridgertonówny, ale jak powiedziała jej matka: „trzech dybało tylko na twój posag, a pozostałych zadręczyłabyś w ciągu miesiąca (…) Żaden z tych mężczyzn nie dorastał ci do pięt.”

W życiu Hiacynty wszystko zmienia się, gdy poznaje Garetha St. Claira, który nie dość, że ma opinię hulaki, to powszechnie wiadomo, że nie utrzymuje najlepszych relacji ze swoim ojcem. Jednak jest on ukochanym wnukiem charyzmatycznej Lady Danbury (która już w poprzednich tomach dała się poznać jako dość nietuzinkowa staruszka), z którą Hiacynta spędza wiele czasu na wspólnym czytaniu książek. To również dzięki niej dziewczyna poznaje przystojnego Garetha. Już od pierwszego spotkania wyraźnie czuć „chemię” pomiędzy nimi, a para, o dziwo, doskonale się dogaduje i uzupełnia. Z tego też powodu Hiacynta zgadza się pomóc Garethowi w tłumaczeniu pamiętnika Isabelli St. Clair, z którego jasno wynika, że kobieta ukryła gdzieś w rodzinnej posiadłości drogocenne klejnoty. Jak się okazuje, włoski tekst, oprócz zagadki do rozszyfrowania przyniesie tej dwójce znacznie więcej niż… sami mogli się spodziewać.

„Magia pocałunku” jest naprawdę magiczna, choć w nieco innym stylu niż poprzednie tomy. Jak dotąd przeczytałam wszystkie części o losach rodziny Bridgertonów, które ukazały się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka. Niektóre z nich z miejsca podbiły moje serce, inne wchodziły do niego bardzo powoli, ale ten wdarł się w nie przebojem! Czytając o losach Hiacynty miałam miejscami wrażenie, że czytam o sobie samej. W poprzednich tomach, jeśli się pojawiała, sprawiała wrażenie tej najmłodszej, upierdliwej siostry, a tymczasem okazała się pełnokrwistą, stanowczą bohaterką niepozbawioną fantazji i humoru. Cieszę się, że więcej miejsca poświęcono absolutnie genialnej lady Danbury, która razem z Hiacyntą tworzyła iście diabelski duet. Sceny z udziałem pań, szczególnie gdy czytały o perypetiach nieszczęsnej Priscilli z książki „Panna Butterworth i szalony baron”, bawiły mnie do łez. Równie zabawne były dialogi pomiędzy Hiacyntą a Garethem, w których ani jedno, ani drugie nie chciało zostać pokonane.

Siódmy tom o Bridgertonach to fantastyczny, kipiący humorem i inteligencją, a także lekkim erotyzmem romans, który najlepiej sprawdzi się w towarzystwie kąpieli i lampki wina. Całość czyta się niesamowicie lekko, a kolejne strony przewraca się z uśmiechem na ustach, nie nudząc się ani przez chwilę. Polecam z całego serca.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Julia Quinn, „Magia pocałunku”, Zysk i S-ka, Poznań, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat