„Małe kobietki” - recenzja

Recenzja książki „Małe kobietki”.
Obraz kobiecej siły i niezłomności w Ameryce XIX wieku.

Literatura obyczajowa to gatunek, który albo się lubi, albo uważa za całkowitą stratę czasu. Ja należę do przedstawicieli tej pierwszej grupy i chyba właśnie z tego powodu „Małe kobietki” skradły moje serce.

Rodzina Marchów, pod nieobecność ojca walczącego w wojnie secesyjnej, składa się z pięciu kobiet. Matka i jej cztery córki borykają się z problemami dnia codziennego,  dbają o siebie, dom i finanse.  Te kilkunastoletnie dziewczynki tworzą na kartach powieści wielobarwną tęczę zachowań i charakterów. Meg jest najstarsza, najbardziej odpowiedzialna i stateczna, a do tego niebywale piękna. Beth to uosobienie dobroci i empatii. Każda lalka, nawet ta najbardziej uszkodzona, nie zostanie bez pomocy, gdy w pobliżu jest ta nieśmiała dziewczynka. Jo to pełna wigoru i energii chłopczyca, dla której literatura jest prawdziwą pasją. Często szybciej działa niż myśli i zdarza jej się przez to wpaść w niemałe tarapaty. Ale to właśnie przez ten temperament kochamy ją od pierwszej strony. Najmłodsza Amy marzy o bogactwie i wysokiej pozycji w towarzystwie. Jest trochę przemądrzała, ale w gruncie rzeczy dobra z niej dziewczynka. Kiedy do tej dziewczęcej ekipy dołącza samotny sąsiad Laurie, zabawom nie będzie końca, a i pomysły na figle nabiorą nowego wymiaru.

„Małe kobietki” to opowieść o jednym roku z życia paczki przyjaciół. Podczas tych dwunastu miesięcy nie zabraknie beztroskiej zabawy, ale także kłótni, sporów i problemów dnia codziennego. Przez ten czas będziemy świadkami dorastania i dojrzewania. Zobaczymy jak bezinteresowne dobro otwiera najbardziej zatwardziałe serca, a widmo śmierci zmusza do największych poświęceń.

Louisa May Alcott stworzyła powieść o miłości, przyjaźni, sile wiary i rodziny. Dla współczesnego czytelnika sztywne ramy, w których mogły poruszać się kobiety w XIX wieku są niedorzeczne, a sama książka trochę przestarzała. Uniwersalne wartości zawarte w lekturze bronią jednak tej opowieści i gdy dochodzimy do finału pragniemy poznać dalsze losy tych charakternych dziewcząt.  Ta ciekawość świadczy o tym, ze „Małe kobietki” to literatura ponadczasowa. Miłośnicy przygód Ani Shirley polubią także bohaterów z Orchard House i zakochają się w temperamencie Jo i bezinteresowności Beth. Zielone Wzgórze w amerykańskim stylu też ma swój magiczny urok.

Anna Wasyliszyn
(anna.wasyliszyn@dlalejdis.pl)

Louisa May Alcott, „Małe kobietki” , Kraków, Wydawnictwo MG, 2019




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat