„Nikt nie woła” – recenzja

Recenzja książki „Nikt nie woła”.
„Samo trwanie jest już protestem”

Józef Hen, mimo że napisał bardzo dużo książek (m.in. recenzowaną przeze mnie „Prawo i pięść”), nie jest jakoś szczególnie popularny, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Jest pisarzem, publicystą, dramaturgiem, zdobywcą wielu literackich nagród, a na podstawie jego scenariuszy (będącymi adaptacjami jego książek) nakręcono w połowie lat 60. kilka filmów. Sama jakoś nieszczególnie często zaglądam do jego utworów, ale jeżeli takowa okazja się nadarzy, czytam i cieszę się, że mogę zagłębić się nieco bardziej w twórczość autora.

„Nikt nie woła” to napisana w 1957 roku opowieść o tułaczce po Azji. Siedemnastoletni Bogdan Bergen, zwany Bożkiem, który na wskutek wojennych zawirowań został rzucony na środkowoazjatyckie stepy sowieckiej Rosji, pod Taszkient. Zastana rzeczywistość jest różna od tej, którą znał. Żyje w warunkach uwłaczających ludzkiej godności, pracuje ponad swoje siły, chodzi w łachmanach, bez butów. Bogdan, zdany tylko na siebie, próbuje przedostać się do armii generała Andersa.

Henowi udało się opisać zwyczajne przeżycia w zwyczajny sposób. Oczywiście chodzi mi o „zwyczajność” czasów wojny, która była zgoła odmienna od naszej. To, co przytrafiło się bohaterowi, było codziennością tamtych ludzi, a postaci podobnych do niego – całe mnóstwo. Cały czas zastanawiałam się, ile w Bożku jest samego Hena. Wiadomo, że autor w trakcie wojny również znalazł się w Azji i dotarł w końcu do generała Andersa. Czy ta opowieść to swego rodzaju autoterapia? Czy przelanie na papier swojego bólu, traumy, tych losów poszarpanego życia miało przynieść autorowi ulgę?

Tym, co w książce przykuwa uwagę, z pewnością jest jej surowość, swego rodzaju oschłość, która jeszcze bardziej potęguje grozę przeżyć bohatera. Mimo, że całość jest pozbawiona jakichkolwiek stylistycznych upiększeń, a literami rządzi prostota, książkę czyta się ciężko, z dużym wysiłkiem. Ten realizm, drastyczność detali poraża i skłania do zastanowienia się nad życiem jako całością. W powieści przebija się również walka o zachowanie człowieczeństwa. Bohater Hena doskonale wie, że jego życie jest sprowadzone tylko do fizycznego przetrwania i fizjologicznych potrzeb. Ciężko być człowiekiem w nieludzkich czasach, kiedy nie posiada się nawet jednej pary butów, a szykuje się mróz. Bardzo łatwo jest mówić o wierności ideałom i wartościach będąc najedzonym i w ciepłym domu. Rzeczywistość, szczególnie tak okrutna, potrafi zmienić perspektywę.

„Nikt nie woła” to powieść o wrażliwym człowieku, który czując i doświadczając więcej niż inni, został rzucony w rzeczywistość, gdzie jedyną walką jest walka o przetrwanie. To także opowieść o miłości, która może się pojawić dopiero wtedy, gdy człowiek jest w stanie zadbać o swoje najbardziej podstawowe potrzeby, bo jak mówi sam bohater – „Głodny nie będę cię kochał”.

„Nikt nie woła” to powieść dla osób, które cenią piękny język; akcję, która niespiesznie posuwa się do przodu; dla osób ze skłonnością do rozmyślań nad ludzką egzystencją i kondycją człowieka w świecie.

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Józef Hen, „Nikt nie woła”, Wydawnictwo Mg, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat