„Obietnica Tiaki. O niezwykłości Nowej Zelandii i wysp Pacyfiku” – recenzja

Recenzja książki „Obietnica Tiaki. O niezwykłości Nowej Zelandii i wysp Pacyfiku”.
Może by tak rzucić wszystko i polecieć na koniec świata?

Tomasz Gorazdowski tak zrobił pod koniec 2018 roku. Może nie do końca, bo dla niego podróże są zarówno hobby, jak i pracą, więc jest w tej rzadkiej, superkomfortowej sytuacji, że łączy przyjemne z pieniężnorodnym, ale reszta się zgadza. Właśnie wtedy wyruszył w wyjątkowo egzotyczną wyprawę, a relację z niej zawarł w książce pt. „Obietnica Tiaki”.

Słowem wyjaśnienia, tytułowe przyrzeczenie dotyczy mieszkańców kraju kiwi, którzy zobowiązują się do dbania o zachowanie ziemi, morza i tradycji tak, aby mogły się nimi nacieszyć również przyszłe pokolenia. Brzmi to naprawdę dumnie i zachęcająco. Dodatkowym wabikiem był dla mnie podtytuł zapowiadający skupienie się na aspekcie „niezwykłości” odwiedzanych lokacji.

Reportaż wydany jest na śliskim papierze i znajdziemy w nim sporo kolorowych fotografii. Tekst został podzielony na 39 rozdziałów. Większość poświęcona jest nowemu miejscu: wyspie lub mieście i tym, co mają do zaoferowania, ale znajdziemy również części opisujące picie kavy, a nawet dywagacje polityczne… Ja rozumiem, że ktoś nie lubi Donalda Trumpa, ale trudno nie odnieść wrażenia, że ludzie, którzy nie pałają do niego sympatią, czują potrzebę dawania wyrazów tej niechęci, gdzie tylko się da.

Wracając do meritum, początkowo byłam urzeczona widokami m.in. jaskini świecących robaczków i Hobbitonu (ciekawe, czy to właśnie obietnica Tiaki okazała się powodem dla którego drugi sezon serialowego prequela „Hobbita” i „Władcy pierścieni” będzie kręcony w Wielkiej Brytanii, nie w Nowej Zelandii), ale z czasem przeskakiwanie z jednej zielonej wyspy na drugą równie zieloną otoczoną równie lazurowym morzem zaczęło mnie… nudzić.

Moim zdaniem Tomasz Gorazdowski podszedł do tematu w bardzo beznamiętny sposób. Autor skupił się na tym, co, gdzie, za ile kupić, jaki środek lokomocji wybrać, ile jest kilometrów z punktu A do B, ile wyniesie nocleg, a ile obiad itd. Oczywiście, to wszystko jest ważne dla potencjalnego odwiedzającego, bo otrzymuje skondensowaną treść zamiast sięgać do wielu przewodników i przekopywać zasoby internetowe. Myślę jednak, że z oczywistych względów większość czytelników nie zdecyduje się na tak daleki wyjazd.

Dla domatorów preferujących podróże palcem na mapie i tych, którzy, jak ja, oczekiwali tej okładkowej „niezwykłości”, za mało w tym wszystkim było duszy i ludzi, bo i cytowane wypowiedzi służyły w zasadzie wyłącznie reklamie tej lub innej atrakcji. Stwierdzenie, że góra jest nazwana na cześć boga, tatuaż zostaje wykonany, aby podkreślić wkroczenie w dorosłość i przytoczenie legendy o tym, dlaczego kiwi wygląda tak, a nie inaczej, to nikła dawka rdzennej kultury na blisko czterystustronicową książkę.

„Obietnica Tiaki…” to dowód na to, że ładne krajobrazy to nie wszystko. Nie licząc osób z hipermnezją, nikt nie zapamięta tych wszystkich liczb i suchych informacji. Gdyby tylko zamienić chociaż część na ciekawostkę związaną z mitologią, czy miejscowym folklorem, lektura stałaby się bardziej żywa, przystępna i po prostu ciekawsza dla szerszego grona odbiorców.

Izabela Fidut
(izabela.fidut@dlalejdis.pl)

Tomasz Gorazdowski, „Obietnica Tiaki. O niezwykłości Nowej Zelandii i wysp Pacyfiku”, Wydawnictwo Helion, Gliwice, 2021r.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat