„Oh. Veggie” – recenzja

Recenzja książki „Oh. Veggie”.
„Oh. Veggie” to jedna z tych książek, które śmiało można ocenić po okładce. I choć przecież tak nie wypada, to w tym przypadku przemawiający z okładki soczysty granat, dynia jak z bajki i jakby lewitujące pieczarki, skąpane w przyjemnym różu, obrazowo zdradzają, że będzie to „smaczny” zbiór przepisów.

Książka Aleksandry Tracz zachwyca od początku. Okładka jest przepiękna i dzięki temu z pewnością przyciąga uwagę wielu pań – choć pewnie i panów o wysublimowanym poczuciu estetyki. Także pierwsze karty „Oh. Veggie” są wyjątkowo przyjemne dla oka. A później jest już tylko lepiej…

Zbiór ten został podzielony na 5 głównych kategorii: śniadania, obiady, desery, przekąski i dodatki. Ich uzupełnieniem jest na przykład playlista do gotowania czy kilka słów o food fotografii. Widać, że autorka włożyła w tę książkę cząstkę siebie: prezentuje w niej niebanalne przepisy, a jednocześnie zdradza wybrane szczegóły ze swojego życia. Podaje nawet zbiór utworów muzycznych, które towarzyszyły jej podczas przygotowywania przepisów zawartych w „Oh. Veggie”. Całość dopełniają pobudzające apetyt zdjęcia: chrupiącej pizzy z rukolą i świeżymi figami, czekoladowych naleśników z rabarbarem, które wyglądają „jak z telewizji” oraz wielu innych pyszności, którymi raczyć się można przez cały rok.

Ogromną zaletą przepisów, które zostały zgromadzone przez autorkę w tej książce, jest ich prostota i jednocześnie jakaś taka klasa – te przepisy są po prostu kompletne. Nic dodać, nic ująć (no chyba że jajka, za którymi nie przepadam, ale to już kwestia gustu ). Świetna jest również zakładka w formie różowej wstążki, dzięki której można zaznaczyć wybrane smakołyki – słodkie lub wytrawne.

Dzięki „Oh. Veggie” przetestowałam między innymi tofucznicę – świetne danie dla zwolenników lekkich i, co najważniejsze, bezjajecznych dań. Lista składników jest krótka, a przygotowanie dania pochłania zaledwie chwilę. Zachęciły mnie też racuchy drożdżowe, które okazały się tak samo pyszne, jak wyglądają na zdjęciu dodanym do przepisu. I choć na liście składników granat nie występował, to skusiłam się na jego dodanie, zainspirowana fotografią. Okazało się to prawdziwym strzałem w dziesiątkę! Było naprawdę smacznie. Szokującym za to odkryciem była dla mnie owsianka chałwowa. Nigdy nie wpadłam na to, by tak codzienną przecież owsiankę połączyć z pastą tahini. I to tyle ze śniadań. Choć szykuje się do przygotowania granoli, która bardzo mi odpowiada w takiej wersji, w jakiej została zaprezentowana w „Oh. Veggie”.

W sekcji obiadowej znalazłam dla siebie rozgrzewającą zupę z mleczkiem kokosowym. I zgodnie z moimi przypuszczeniami była przepyszna, choć wyeliminowałam z przepisu liście kolendry, zastępując je liśćmi mięty. Takie połączenie zdecydowanie bardziej podoba się moim kubkom smakowym. Testy objęły też curry z ciecierzycy, które z pewnością na długo pozostanie w moim popisowym menu. Interesujące okazało się również cytrynowo-cukiniowe risotto – lekkie i bardzo proste w przygotowaniu.

Sprawdziłam także wybrane desery: ciasto cytrynowe z malinami oraz chałkę, która w moim przypadku okazała się idealną opcją na śniadanie.

Do pozostałych przepisów będę dopiero zaglądać. Jestem jednak pewna, że znajdę jeszcze wśród nich mocnych faworytów. Zachęcam więc do skorzystania z tej kulinarnej skarbnicy. Tymczasem wracam do testowania „pampuchów babci Marysi”.

Alicja Moskwa
(alicja.moskwa@dlalejdis.pl)

Aleksandra Tracz, Oh. Veggie”, FILIA, 2023




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat