Na temat koronawirusa mówi się non stop od marca. Wtedy jeszcze chyba nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, jak wiele rzeczy zmieni się na świecie, gdy WHO ogłosiło światową pandemię. Na początku wszyscy z przerażeniem obserwowaliśmy doniesienia o kolejnych zarażeniach; praktycznie w każdym domu telewizory włączone były cały czas na programy nadające wiadomości z kraju i ze świata. Ale i tak najbardziej interesowało nas to, jak nasze państwo poradzi sobie z tak podstępnym i nieobliczalnym wrogiem, jakim okazał się wirus COVID-19. Jak jeden mąż próbowaliśmy zaopatrzyć siebie i najbliższych w maseczki, płyny do dezynfekcji, jednorazowe rękawiczki, termometry, a gdy rząd ogłosił lockdown z półek w sklepach zniknęły w jednej chwili wszystkie artykuły z długą datą przydatności, papier toaletowy; ludzie masowo wykupili pieczywo i zamknęli się w domach.
Lockdown pozbawił pracy wielu ludzi, część musiała przenieść się ze swoimi zawodowymi obowiązkami do domów, dzieci musiały nauczyć się uczestniczenia w nauczaniu zdalnym. Jedno, co mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością jest to, że dla każdego z nas sytuacja, w której się znaleźliśmy, była całkowicie nowa i bardzo ciężka. Dziś staramy się możliwie najbardziej dostosować do „nowej rzeczywistości”.
Paweł Kapusta w swojej książce zawarł kilkanaście świetnie przeprowadzonych wywiadów z pielęgniarkami, ratownikami medycznymi, opiekunami osób w hospicjach, diagnostami laboratoryjnymi, jak również pracownikami zakładów pogrzebowych czy ekspedientami, pracownikami branży usługowej i służby więziennej. Przeczytać również możemy pogłębione wywiady z „twarzami” pandemii – ówczesnym ministrem zdrowia, profesorem Łukaszem Szumowskim oraz profesorem Krzysztofem Simonem. Głos zabierają również profesorowie Witold Orłowski oraz Marcin Król. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że książkę czytało się świetnie, szkoda tylko, że w tak paskudnych okolicznościach te wywiady musiały dojść do skutku. Ludzie „z frontu” mówią bez ogródek z czym przyszło im się mierzyć każdego dnia – ze strachem o siebie i swoich najbliższych; pracą w maksymalnym napięciu, pod presją czasu, z materiałami niebezpiecznymi. Byli obiektami drwin, wyzwisk i wylewania pomyj, choć robili wszystko, co w ich mocy, by swoje obowiązki wykonywać sumiennie i tak, jak przed pandemią, by nie zaostrzać i tak z dnia na dzień rosnącej paniki.
Tę książkę powinien przeczytać każdy. To nie jest łatwa pozycja; to nie jest fajna lekturka przed snem. To jest zapis ludzkich doświadczeń z walki na pierwszym froncie z pandemią koronawirusa, o których bardzo często zapominamy. Z niemałymi emocjami czytałam tę chwilami mocno wstrząsającą, ale przede wszystkim do bólu prawdziwą reporterską relację, którą autor prowadził na bieżąco od wiosny. Mamy tutaj do czynienia z cała gamą emocji i z wieloma perspektywami, również osobistymi, ponieważ w sierpniu wirus dopadł także i autora. Ten wirus nie wybiera, atakuje znienacka, boleśnie dając o sobie znać szczególnie osobom starszym i tym schorowanym. Wielu z nas może przejść zarażeniem koronawirusem całkowicie bezobjawowo, jednak moim zdaniem nie należy go lekceważyć. Nauczmy się żyć w tej nowej rzeczywistości i dbajmy o siebie.
Marcelina Nalborczyk
(marcelina.nalborczyk@dlalejdis.pl)
Paweł Kapusta, „Pandemia. Raport z frontu”, Kraków, Wydawnictwo Insignis, 2020r.