Narratorką i przewodniczką w tym świecie jest matka sześciu córek i jednego syna, wiecznie zatroskana pani Brook. Trudno się jednak dziwić jej wiecznemu zamartwianiu się o przyszłość, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że posiadany przez rodzinę majątek, owszem pozwala na życie na pewnym poziomie, ale nie wystarczy na wyposażenie córek w posagi, co zdecydowanie utrudnia i zawsze utrudniało start na rynku matrymonialnym. Jeżeli jeszcze dodamy do tego fakt, że każda z panien Brook ma swój niepowtarzalny, nie zawsze łatwy charakter i dosyć sprecyzowane poglądy na szczęście, otrzymamy mieszankę przyprawiającą niejedną matkę o ból głowy.
W trakcie lektury niejednokrotnie łapałam się na myśli: „Dlaczego Cecily Sidgwick jest pisarką praktycznie nieznaną polskiemu czytelnikowi?” Ta autorka 45 powieści doczekała się w Polsce przekładu zaledwie jednej książki, co uważam za wielce niesprawiedliwe. „Panny bez posagu” są niewielką objętościowo książeczką, która jednak skrzy się od humoru, dowcipnych dialogów i specyficznych, choć sympatycznych bohaterów. Szczególnie do gustu przypadły mi przepychanki słowne między cioteczką Barbarą a panią Cleveland, które w białych rękawiczkach zadają sobie mocne ciosy, a wszystko to w trakcie wyrafinowanej i pozornie miłej konwersacji nad filiżanką herbaty.
Nie ukrywam, że brakowało mi pogłębienia niektórych wątków, bo wszystkie siostry zasługują na swe miejsce w fabule, a tylko część z nich otrzymuje po solidnym rozdziale. Pewne rozwiązania fabularne sprawiają też wrażenie dorzuconych naprędce, jednak całość czyta się znakomicie. Eleganckie popołudniowe herbatki, subtelne rozmowy, ale także delikatne wbijanie sobie szpileczek złośliwości, wieczny strach o przyszłość rodziny, ostre języki plotkarzy, to wszystko razem podlane solidną dawką humoru i dowcipu, sprawia, że „Panny bez posagu” są zabawną opowieścią, która jednak skrywa kilka warstw. Cecily Sidgwick potrafiła w śmiesznej opowiastce przemycić także przemyślenia na temat roli kobiety, ograniczeń, jakim podlegała nawet pozornie wyzwolona dziewczyna z dobrego domu w latach trzydziestych.
Na szczęście autorka, mimo że nie szczędzi swoim bohaterkom życiowych lekcji, każdej daruje szczęśliwe zakończenie, choć dla każdej z panien Brook, oznacza to coś innego. Dla czytelnika/czytelniczki oznacza to z kolei jedno: porcję znakomitej lektury, umilającej znacznie jeden czy dwa wieczory.
Małgorzata Tomaszek
(malgorzata.tomaszek@dlalejdis.pl)
Cecily Sidgwick, „Panny bez posagu”, Wydawnictwo MG, Warszawa 2024