Pisarz w cyberprzestrzeni

Wywiad z Piotrem Kołodziejczakiem.
Rozmowa z Piotrem Kołodziejczakiem, autorem kryminału online „W kajdankach namiętności”.

Dominik Sołowiej: Zdecydował się Pan na bardzo nowatorską formę publikowania książki online, na stronie internetowej. Właśnie tak ukazuje się kryminał „W kajdankach namiętności”.
Piotr Kołodziejczak: Doszedłem do wniosku, że internet jest dziś bardzo ważnym medium dla literatury. Kiedy spada czytelnictwo, a książki, ze względu na cenę, nie są dostępne dla wszystkich. Sieć może być interesującym narzędziem do promowania książek, oczywiście nie tylko literatury pięknej, lecz także profesjonalnych poradników, książek podróżniczych, reportaży i wspomnień. Dzięki temu łatwiej dotrzeć do współczesnego odbiorcy, zainteresowanego szybkim dostępem do informacji. A że dostęp do internetu mamy nie tylko w komputerach, ale i w tabletach i telefonach komórkowych, więc literaturę możemy czytać dosłownie wszędzie. Już teraz widać, jak ludzie w metrze lub autobusie wyjmują elektroniczne czytniki książek i oddają się przyjemności lektury. Może jest w tym trochę pozy, ale popularność e-booków może podnieść poziom czytelnictwa. Pisarze nie mogą iść pod prąd tendencjom we współczesnej kulturze, bo szybko zostaną w tyle. Właśnie dlatego zdecydowałem się na publikowanie mojego kryminału bezpośrednio w internecie. Dodatkowo do każdego odcinka nagrywam filmik promocyjny, w którym staram się w zabawny, niebanalny sposób opowiedzieć o swojej powieści, poruszając najczęściej tematykę obyczajową. Muszę przyznać, że świetnie się przy tym bawię, bo kamera mobilizuje do słownej oszczędności i błyskotliwości. Pisarze najczęściej mają tendencję do gadulstwa, a w tym przypadku kamera narzuca rygor. A poza tym jest to dla mnie całkowicie nowe doświadczenie. Z każdym kolejnym nagraniem czuję się przed kamerą swobodniej, co pewnie czytelnicy dostrzegają.

Jakie efekty?
Naprawdę bardzo dobre. Nie rywalizuję oczywiście z ilością osób oglądających na przykład teledyski na YouTube, bo wiadomo, że w dzisiejszej kulturze są rzeczy mniej lub bardziej popularne. Ale mam grono swoich stały czytelników, którzy regularnie odwiedzają stronę, wysyłają komentarze do każdego rozdziału i zapoznają się z filmami promocyjnymi. Kilkadziesiąt osób codziennie to dla mnie powód do zadowolenia. Ta ilość z dnia na dzień wzrasta. Chciałbym w tym miejscu zaznaczyć, że kryminał „W kajdankach namiętności”, który teraz publikowany jest online w internecie, później ukaże się w klasycznej formie. Niespodzianką może być zakończenie, bowiem rozważam napisanie innego niż w wersji internetowej. Sam Pan rozumie, co to oznacza w przypadku kryminału. Na pewno warto będzie kupić wydrukowaną książkę. Może swoim czytelnikom zaproponuję konkurs, w których trzeba będzie znaleźć różnice fabularne? Wielbiciele kryminałów lubią zagadki, więc liczę na to, iż z przyjemnością, po raz drugi przeczytają „W kajdankach namiętności”.

Jest Pan osobą aktywną w internecie?
Cóż, jestem obecny w internecie, ale odpowiedzialni są za to moim fani. Strona www.kolodziejczak.info to swoisty fanklub, z którym współpracuję. Oprócz kolejnych odcinków powieści podrzucam internautom informacje, dotyczące tego, co robię. Uprzedzę pańskie pytanie i od razu powiem, że gros czasu poświęcam na komponowanie muzyki. Z przyjemnością zajmuję się też swoim kanałem na YouTube, KołodziejczakTV, na który wrzucam filmy promujące moją najnowszą książkę. Przyznaję, że dużo pracuję, ale mam z tego wiele satysfakcji. Mogę pochwalić się fanami, którzy każdą wolną chwil poświęcają redagowaniu mojego fanpage na Facebooku. Tam już ponad 900 osób jest zainteresowanych moją twórczością. To niezwykła sprawa obserwować, kiedy ludzie spotykają się w cyberprzestrzeni, wymieniają poglądami i dyskutują o moich książkach. To rzecz bezcenna.

Po raz kolejny w swojej powieści porusza Pan problemy relacji między kobietami i mężczyznami. Teraz doszedł wątek kryminalny.
Kryminał jest dziś bardzo popularny, szczególnie za sprawą doskonałych kryminałów skandynawskich. Proszę zobaczyć, ile osób na świecie przeczytało trylogię Stiega Larssona. Na jej podstawie Szwedzi nakręcili trzy filmy, a teraz za „Millenium” zabrało się Hollywood. Ludzie zawsze lubili kryminały, bo są to opowieści, które przełamuję nudną codzienność, wprowadzając w nasze życie element zaskoczenia, niepewności i strachu. Po prostu lubimy się bać, szczególnie, kiedy leżymy w wygodnym łóżku i oddajemy się lekturze. Dlatego zdecydowałem się na pisanie kryminału, a w zasadzie, jak ja to nazywam, kryminału miłosnego, bowiem powieść „W kajdankach namiętności” to połączenie kryminału, wątków erotycznych, obyczajowych i społecznych. Jak zawsze, pojawia się w mojej książce temat zdrady, codzienne życiowe kłopoty przeciętnych Polaków oraz wątek związany ze starszymi ludźmi, bo to na nich poluje tajemniczy morderca. Przynajmniej tak było do tej pory... „W kajdankach namiętności” to książka, która odsłania to, co dzieje się w czterech ścianach naszych domów. Doskonale wiemy, że kiedy jesteśmy w przestrzeni publicznej staramy się zachowywać jak porządni obywatele, przestrzegać wszystkich reguł, zasad i obowiązków. A w domu, kiedy zdejmujemy garnitury i garsonki, kiedy znajdujemy się w znanej nam bezpiecznej przestrzeni, czasami wychodzi z nas demon, a czasem anioł. Właśnie to chcę pokazać, pisząc „W kajdankach namiętności”. W  książce poruszam kwestie drażliwe, z którymi każdy z nas ma w życiu do czynienia: mężczyzna w kuchni, obowiązki „łóżkowe”, małżeńskie kłótnie, dziury w domowym budżecie, biurowe romanse, nasze intymne tajemnice itp. Niezależnie od całej grozy kryminału staram się nie uciekać od tematów delikatnych czy niezręcznych. Toczy się akcja, ktoś morduje, ludzie żyją w strachu, ale to wcale nie znaczy, że problemy codziennego życia przestają dla nich istnieć. Żeby nie być gołosłownym wezmę pierwszy z brzegu przykład, który przychodzi mi właśnie do głowy: bohaterki swobodnie dyskutują o cellulicie, zastanawiając się nad metodami walki z tą „dolegliwością”. W mojej powieści poruszam też tematy, które dla części czytelników mogą uchodzić za szokujące. Nie chciałbym jednak ujawniać zbyt wielu szczegółów dotyczących samej treści książki. Najlepiej zajrzeć do internetu i przekonać się, czy mam rację.

Czy w beletrystyce powinno być miejsce na takie tematy jak cellulit?
A czy literatura musi wyłącznie traktować o sprawach poważnych? Nie zawsze pisarz musi zajmować się śmiercią, Bogiem i umieraniem. Bo nie zawsze taka literatura nas interesuje. Czasami, a może właśnie często, potrzebujemy czegoś, co jest blisko nas. Kto codziennie myśli o umieraniu albo zastanawia się, czy Bóg istnieje? A ilu z nas myśli o seksie, modzie, jedzeniu, spotkaniu ze znajomymi? Nie chciałbym oczywiście trywializować sprawy, sugerując, że poważna literatura dziś jest niepotrzebna. Wprost przeciwnie. Chodzi mi o to, by dostrzegać różne gusta i potrzeby. Co nie znaczy, że piszę na zamówienie. Wydaje mi się, że sprawy damsko-męskie są tak ciekawym tematem na książkę, że można o nich opowiadać w przeróżny sposób. Tak się zabawnie składa, że najczęściej piszę z kobiecej perspektywy.

Kilka rozdziałów Pana książki to relacja z tego, co działo się na wyjeździe służbowym, w którym uczestniczyły bohaterki. Bardzo ciekawa propozycja...
Czy nie jest tak, że na wyjazdach służbowych, integracyjnych pozbywamy się hamulców obyczajowych? Z dala od partnera i codziennych obowiązków, rozgrzani alkoholem przychylniej spoglądamy na kolegów i koleżanki z pracy. Stąd już niedaleka droga do małżeńskiej zdrady, a później rozwodu. Nic nowego tu nie wymyśliłem, co nie znaczy, że moja opowieść pozbawiona jest oryginalności. Cały pomysł tkwi w dialogach, bo staram się na pewne sytuacje spoglądać z dwóch różnych punktów widzenia: męskiego i kobiecego. Cóż, najczęściej są to właśnie odmienne punkty widzenia. Zderzają się różne światopoglądy, refleksje i spostrzeżenia o życiu. Przecież nasza płeć tak bardzo programuje wizję świata, że często kobieta w ogóle nie jest w stanie dogadać się z mężczyzną. To właśnie mnie interesuje. A sprawa druga, dla mnie równie ważna, to mechanizm, który sprawia, że nagle ten mur, ta granica stworzona przez płcie pęka, że ludzie zaczynają się dogadywać, chodzić ze sobą, a później decydują się na sakramentalne „tak”. Tu ważne jest przede wszystkim pragnienie bycia jak najbliżej drugiej osoby, a najlepiej bez zachowania jakiegokolwiek dystansu. Seks, ale w kajdankach miłości i poprzedzony „iskrzeniem”, które dzieje się między dwojgiem zafascynowanych sobą ludzi.

W kryminale „W kajdankach namiętności” pojawiają się fragmenty poprzednich Pana książek. Skąd pomysł na takie rozwiązanie techniczne?
Przede wszystkim chodzi o zabawę. Pomysł oczywiście nie jest nowy, bo tak zwana powieść szkatułkowa, czyli książka w książce pojawiała się już od czasów Jana Potockiego, autora „Rękopisu znalezionego w Saragossie”. Dziś specjaliści nazywają to intertekstualnością, czyli przenikaniem się tekstów. Cóż, taka jest współczesna kultura, w której – podobno – wszystko zostało powiedziane, więc jesteśmy skazani na brak oryginalności lub oryginalne jest umiejętne łączenie istniejących już treści. Ja wyszedłem z założenia, że fabułą książki można się bawić, a przy okazji zainteresować czytelnika innymi moimi tytułami. Moje historie jakoś się ze sobą splatają, poruszają się wokół interesujących mnie tematów, więc siłą rzeczy wracam do bohaterów i sytuacji, o których pisałem.

Dziękuję za rozmowę.

Z Piotrem Kołodziejczakiem rozmawiał Dominik Sołowiej, dziennikarz TV Białystok.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat