„Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo” – recenzja

Recenzja książki „Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo”.
Czy można zachować zimną krew, tytułowe dobre maniery i właściwe pozory, kiedy zostało się wplątanym w morderstwo? Pewnie, że tak. O ile jest się Frances Wynn.

Frances Wynn jest hrabiną, ale daleko jej do innych hrabin, które znamy z literatury. A właściwie to innym hrabinom daleko do niej. Frances odznacza się świetnym gustem, doskonale zna zasady panujące na salonach, a savoir – vivre ma w małym paluszku. Jednak swoją przebiegłością potrafi zadziwić nawet stróżów prawa, a ciętym językiem i umiejętnością rozumowania zamknąć buzie niedowiarkom.

Frances jest dwudziestosiedmioletnią, świeżo upieczoną wdową i cieszy się wolnością, o ile tak można nazwać stan po roku od odejścia męża. Wiadomo, że śmierć współmałżonka nie należy do tych wydarzeń, które zaliczylibyśmy do kategorii „przyjemne”, ale jak wspominała sama bohaterka: „(…) przecież nie wzięliśmy z Reggiem ślubu z miłości (…). Choć niewątpliwie jakiś związek z miłością to wszystko miało, bo Reggie kochał moje pieniądze, a moja matka zachwycała się jego tytułem.” Także tytułową damę poznajemy, gdy z radością pozbywa się z szafy czarnych rzeczy i planuje opuścić Harleigh – posiadłość, w której zamieszkiwała wraz ze szwagrem i szwagierką – by móc, razem z córką, zamieszkać w Londynie i zacząć cieszyć się życiem oraz własnymi pieniędzmi. Mimo dość sceptycznego nastawienia krewnych jej męża nieboszczyka, hrabina stawia na swoim.

Nowe życie ekscentrycznej bohaterki, choć ekscytujące, niepozbawione jest przeróżnych pułapek. Frances dowiaduje się bowiem, że jej mąż został zamordowany, a ona jest główną podejrzaną. Na domiar złego, tuż przed przyjazdem jej siostry Lily, która ma zadebiutować na salonach, okazuje się, że szwagier Graham zamraża jej konto, roszcząc sobie prawo do posiadanych przezeń pieniędzy. Czy mogło być gorzej? Mogło, ale Frances ani myśli się poddać. Wespół z przyjaciółką i niesamowicie pociągającym sąsiadem Georgem przy pomocy eks – kochanki swego męża zrobi wszystko, aby dowiedzieć się prawdy. Czy to przedsięwzięcie może zakończyć się powodzeniem? Czy morderca skrywa się wśród towarzyskiej śmietanki Londynu?

„Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo” to fantastyczna pozycja z pogranicza komedii i powieści detektywistycznej, która nieco odczarowuje dawne czasy. Być może współczesnym kobietom wydaje się, że bycie damą w tamtych czasach to było coś! Nic nierobienie, spędzanie wolnego czasu na herbatce z koleżankami, nieustanne spotkania towarzyskie, przed którymi wybór odpowiedniej sukni i dobór fryzury były największymi dylematami…Wcale nie! Bycie damą, ale taką z prawdziwego zdarzenia, okazywało się nie lada wyzwaniem, któremu nie każda kobieta umiała podołać. Prawdziwa dama musiała znać zasady obycia i przestrzegać ich w każdej sytuacji, bowiem jakiekolwiek od nich odstępstwo karane było społecznym ostracyzmem, a co za tym idzie – pozostanie do końca swoich dni towarzyskim banitą. Frances Wynn doskonale zdaje sobie sprawę, jak istotna jest reputacja, dlatego robi wszystko, aby rozwiązać zagadkę śmierci męża i przekonać policję o swojej niewinności, pozostając jednocześnie aktywną w towarzyskim życiu Londynu. Frances, całe szczęście, doskonale wie, jak prowadzić konwersację, aby pozyskać informację; potrafi łączyć ze sobą nawet pozornie niepowiązane wydarzenia, a do tego zadziwia bystrością umysłu. Kreacja bohaterki jest wyśmienita – idealnie równoważy cechy prawdziwej damy, ciekawskiej plotkary i upartej pani detektyw, dzięki czemu powieść nie traci swojej dynamiki nawet przez chwilę.

Wiktoriańska Anglia kusi swoim splendorem, niezliczonymi balami, kobietami wystrojonymi w długie suknie i ciasne gorsety oraz dżentelmenami w garniturach całującymi je w koniuszki palców. Książka pokazuje jej nieco ciemniejsze oblicze, dalekie od przyjętych konwenansów i norm właściwego zachowania; obnaża cwaniactwo i wyrachowanie wyższych sfer i dbałość o pozory.

Uwielbiam powieści retro z morderstwem i śledztwem w tle. Kocham ten niepowtarzalny klimat lat, które już dawno minęły i które mogę poznawać tylko dzięki książkom. Szelest sukni, ukradkowe rozmowy prowadzone przez roześmiane damy zza wachlarzy; łoża z baldachimem wyściełane jedwabnymi narzutami… Dlatego też przy powieści Dianne Freeman po prostu przepadłam. Może akcja, szczególnie na początku, nie pędzi na łeb, na szyję, jednak nie jestem jedną z tych czytelniczek, które muszą mieć wyrzut adrenaliny od początku do końca lektury. Lubię smakować słowa, wczytywać się, wczuć w klimat, a w tej powieści wszystko to jest na wyciągnięcie ręki. Dodam, że fantastycznie odmalowane realia to jedno, a charakterni bohaterowie z krwi i kości oraz misternie skonstruowana zagadka – to drugie.

„Poradnik prawdziwej damy” to książka lekka i orzeźwiająca niczym prosecco. Wspaniale się ją sączy, doskonale przy niej bawi, a po skończeniu ma się ochotę na więcej. Wiem, że za granicą ukazało się już sześć tomów o perypetiach hrabiny Harleigh i mam wielką nadzieję, że wkrótce i my będziemy mogli się nimi cieszyć. Ja z niecierpliwością wyczekuję kolejnego tomu. Jeżeli chcecie, choć na chwilę, przenieść się do świata londyńskiej socjety i poznać tamtejsze towarzystwo z nieco mniej podręcznikowej strony – zapraszam!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Dianne Freeman, „Poradnik prawdziwej damy. Dobre maniery a morderstwo”, Skarpa Warszawska, Warszawa, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat