Rozmowa z Anną Łajkowską

Wywiad z Anna Łajkowską.
Rozmowa z Anną Łajkowską, autorką książek „Pensjonat na wrzosowisku” oraz „Miłość na wrzosowisku”.

Akcję swoich książek: „ Pensjonat na wrzosowisku, oraz jego kontynuację „ Miłość na wrzosowisku”, umieściła Pani w Wielkiej Brytanii. Dlaczego?
Tam powstał „Pensjonat na wrzosowisku” i zrodził się pomysł napisania drugiej części. Powieści są inspirowane „krainą sióstr Bronte”, w której zupełnie niespodziewanie znalazłam się i mieszkałam przez dwa lata.

Dlaczego za „motyw” przewodni swoich powieści wybrała Pani wrzosowisko?
Powiedziałam, że idea napisania powieści zrodziła się w miejscu, gdzie żyły i pracowały aż trzy twórcze kobiety. To nie znaczy, że pomysły wzięłam z ich książek. Raczej czerpałam z energii, która emanuje w tych miejscach: ze wzgórz, wiatru, słońca i z całej atmosfery wrzosowisk. Byłam zauroczona zestawieniem nieograniczonej przestrzeni z poczuciem, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki. A chyba najbardziej tym, że właśnie ja znalazłam się w centrum tych miejsc, które znamy wszyscy z książek i filmów…

Jak wyglądał proces pisania „Pensjonatu” oraz jego kontynuacji „Miłości  na wrzosowisku”?
Pierwszą książkę pisałam w wolnych od obowiązków domowych chwilach, na rodzinnym komputerze albo na kartkach i w notesach. Robiłam plany, zmieniałam je, czasem cięłam na paski i „przymierzałam” kolejność.
Praca nad drugą była już bardziej usystematyzowana, choć nie brakowało chwil, gdy pomysły cisnęły się jeden za drugim i trudno było zadecydować, które z nich rozwinąć, a które odrzucić.

Kim jest Głowna bohaterka Pani książek -  Basia?
Jest przede wszystkim główną postacią książek i nikim więcej. Muszę się przyznać, że chociaż nie uniknęłam włączenia w jej losy własnych przeżyć, to jednak ma ona również wiele cech, których mi brakuje,  a które chciałabym mieć. Jest to trochę jak spełnianie marzeń na czyjś koszt – w tym wypadku na koszt osoby całkowicie ode mnie zależnej.

Basia w „Miłości na wrzosowisku” spełnia swoje marzenia, znajduje miłość, przeżywa namiętny romans. Ale czy jest szczęśliwa?
Basia jeszcze nie zdążyła nacieszyć się spełnieniem marzenia o kawiarence. Niepokoiło ją mnóstwo spraw: od najprostszych, organizacyjnych, po poważne – związane z losem córek i zdrowiem syna… Romans chyba ją zaskoczył, nie planowała takiego obrotu spraw. Była szczęśliwa chwilami i żyła od jednego takiego momentu do drugiego.

Miłość na wrzosowisku dzieje się w małym miasteczku. Każdy zna każdego, trudno jest cokolwiek utrzymać w tajemnicy. Lubi Pani klimat małych miejscowości?
Wiele dobrych lat przeżyłam w dużym mieście. Lubiłam być anonimowa. Z wiekiem to mija. Czuję się pewniej i dlatego nie boję się bliskiego kontaktu z ludźmi w miasteczku, jakim jest mój Pruszcz Gdański. Wręcz przeciwnie, sprawia mi ogromną radość to, że znam tak wiele osób i że jestem rozpoznawana.
W powieści posunęłam się jeszcze dalej, „ograniczając” miasteczko Haworth do samego tylko rynku i kilku jego mieszkańców. Klimat rynków jest szczególny. Gdy przyjeżdżam w jakieś nowe miejsce, najczęściej szukam właśnie tego centrum. Chciałabym kiedyś zamieszkać, choć na jakiś czas, w takim miejscu jak Basia.

Który z bohaterów „Miłości na wrzosowisku” jest Pani najbliższy i dlaczego?
Mogłoby się wydawać, że odpowiedź jest oczywista. Z różnych względów nie przepadam jednak za Basią. Nie do końca popieram jej zachowanie i nie chodzi tu tylko o Jamesa. Kiedyś myślałam, że Marek jest wyjątkowym człowiekiem, wspaniałym mężem, cierpliwym, opanowanym, umiejącym znaleźć wyjście z każdej sytuacji… Po drugiej części zmieniłam zdanie. Nie znaczy to, że Marek mnie zawiódł, nie. Nie jest on jednak taki idealny, jak mogłoby się wydawać.
Bardzo lubię Charoll. Jest taka uporządkowana. Wie, jak żyć. Ma w sobie coś z zakonnicy, swoją „celę” w pensjonacie, niezmienne godziny wykonywania określonych czynności. I życie, w którym ważna jest zarówno prosta praca fizyczna, jak intelekt.

Czy Miłość na wrzosowisku ma szczęśliwe zakończenie?
Wiemy, że dziecko urodzi się zdrowe, a rodzina przetrwa. Nie wiemy tylko, kto w niej będzie szczęśliwy, a kto nie. Pozostaje wiele niewiadomych. Skutki decyzji Jamesa sprawiły, że przynajmniej niektórzy mają szansę na szczęście. I tu wrócę do jednego z wcześniejszych pytań. Basia nie jest szczęśliwa ani w „Pensjonacie na wrzosowisku”, ani w „Miłości”. Na pewno była szczęśliwa w Polsce, ale te czasy bezpowrotnie minęły. Może jeszcze kiedyś odnajdzie spokój, ale nie wiem czy szczęście…

Anna Łajkowska (ur. 1968) jest absolwentką polonistyki na Uniwersytecie Gdańskim oraz marketingu i zarządzania na Politechnice Gdańskiej. Autorka czerpie inspiracje z własnych doświadczeń – w 2006 roku z całą rodzina wyemigrowała do Wielkiej Brytanii. Pobyt na Wyspach sprawił, że wielkim atutem jej powieści są szczegółowe opisy miejsc, w których rozgrywa się akcja książki, przedstawianych z malarską niemal dokładnością. Obecnie mieszka w Pruszczu Gdańskim. Uczy języka polskiego w szkole podstawowej. Jest żoną lekarza, mamą trójki dzieci.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat