„Rzeczywistość powinna być ważniejsza od ułudy”

Wywiad z Markiem Susdorfem, autorem książki „Dziennik znaleziony w błękicie”.
O swojej nowej książce, o tym co daje radość, ale i o melancholii i ułudzie opowiada Marek Susdorf.

Studiował slawistykę w Gdańsku i Nowym Sadzie, ukończył redakcję tekstu UW i z wyróżnieniem gender studies PAN. Autor prowokacyjnego „Dziennika znalezionego w piekarniku” i projektu literackiego „Gawiedzi nadwiślańskiej kilka słów o...”.  Na rynku wydawniczym właśnie ukazała się jego książka pt. „Dziennik znaleziony w błękicie”, która porusza temat miłości i religii w zupełnie inny sposób…

Joanna Ulanowicz: W „Dzienniku znalezionym w błękicie" odnajdujemy wątek religii, ale i homoseksualności. Skąd w Panu tyle odwagi na poruszanie tak kontrowersyjnych tematów?
Marek Susdorf: W trakcie zabierania się za pisanie powieści nie zastanawiam się, o której „kontrowersji” najlepiej teraz napisać, choć trochę inaczej było z projektem „Gawiedzi nadwiślańskiej kilka słów o…”. W każdym razie nie interesuje mnie prowokowanie, staram się po prostu dobrze pisać, to jest moje zadanie, które staram się wypełnić. Acz trzeba przyznać, że w takim kraju jak Polska samo wypowiedzenie słowa „religia” wprowadza do dyskusji niepokój, prawda? O homoseksualności lepiej nawet nie wspominać!

J.U.: Boi się Pan krytyki? Czy raczej nie myśli Pan, że niektóre środowiska mogę tę książkę odebrać negatywnie?
M.S.: Zawsze ktoś coś będzie krytykował. Nie boję się krytyki, będzie mi przyjemnie, jeżeli ta okaże się konstruktywną i rzeczową. Jeśli nie – to nie będzie mnie interesowała. Staram się robić swoje, reszta mnie nie obchodzi, nie zaglądam ludziom do garnków i byłoby mi bardzo przyjemnie, gdyby ich również nie obchodziło, co jem. Nawet, a może przede wszystkim, krytyka musi mieć swój poziom, zgodzi się Pani.

J.U.: Z czego zrodził się pomysł na napisanie książki o takiej tematyce? Czy były to raczej osobiste doświadczenia czy może wpływ innych czynników?
M.S.: Przez długi okres w moim życiu zmagałem się z depresją. Część pochodzących z „Dziennika znalezionego w błękicie” opisów objawów tej choroby to autentyczne przeżycia. Generalnie nie polecam melancholii, lepiej w tym czasie pograć w bierki. Cała trylogia „Trzech śmiertelnych historii” to książki, które oscylują wokół śmierci, zniszczenia, destrukcji, wieczystej stagnacji. Rezygnacji. Melancholia jest rezygnacją, bezwolnym pędem ku zniknięciu. To nie był rodzaj autoterapii, nic z tych rzeczy. Dzięki pracy nad książką zrozumiałem społeczny, kulturowy wymiar melancholii, która, jak się okazuje, mniej lub bardziej zaawansowanie, towarzyszy nam wszystkim. W końcu stało się tak, że po prostu musiałem napisać ten tekst. Jestem zadowolony z ostatecznego rezultatu.

J.U.: Co przede wszystkim chciał przekazać Pan swoją książką czytelnikom?
M.S.: Pierwszą część tryptyku, „Dziennik znaleziony w piekarniku”, opis matczynych zmagań z polską patriarchalną rzeczywistością, nazwałbym „umiłowaniem życia, na które nie ma się przyzwolenia”. „Dziennik znaleziony w błękicie” określiłbym jako rozciągniętą do granic możliwości żałobę po stracie, której nie da się odzyskać. Taplanie się w życiu, którego się nie chce. Żalem za Bogiem, bogiem, którego nie możemy poczuć, bo nie istnieje, choć ktoś wmówił nam, że przebywa w niebiosach i nad nami czuwa. Wspaniale, ale nie można się do niego przytulić.
Co chciałem przekazać, to że rzeczywistość powinna być ważniejsza od ułudy. Istotniejsze są problemy ludzi, nie boga. Niestety w tym kraju jest odwrotnie. Melancholia jest chorobą ułudy, samooszukiwania się, obietnic bez pokrycia, wspomnień, resentymentów. Braku poczucia rzeczywistości, realności. Wszyscy cierpimy na tę chorobę. Istotniejszy jest dla nas bóg, którego nie ma, niż problemy, z którymi zmaga się sąsiad, oddalony od nas o kilkanaście metrów. Ważniejszy jest kościół na placu Zbawiciela niż Tęcza – to akurat warszawskie poletko, ale dzieje się tak w całym kraju. Istotniejsze jest nie to, co ktoś czuje i z jakimi kłopotami się zmaga, ale to, czy w piątek można jeść mięso i ile razy dwa tysiące lat temu Chrystus upadał pod krzyżem. W tym sensie wszyscy jesteśmy melancholikami: cierpimy na zakotwiczenie w fikcji.

J.U.: „Dziennik znaleziony w błękicie" to druga część trylogii, czy trzecia będzie równie kontrowersyjna? Czy może Pan zdradzić, jakiej tematyki będzie dotykała?
M.S.: Ta książka nie miała być kontrowersyjna. Jeśli taka jest, to każda kontrowersja w niej zawarta ma psychologiczne, filozoficzne i literackie uargumentowanie. Gdybym chciał prowokować, założyłbym czepek z przytroczonym do niego pudełkiem z robakami i prosił o robienie mi zdjęć na ściance. Albo ubrał się w mięso. To są prowokacje, a tutaj jest powieść. Nie dajmy się zwariować, to jest literatura. Jako czytelnicy i krytycy (a i niektórzy jako literaci) naprawdę wciąż tkwimy w czasach Markiza de Sade’a, najchętniej co drugiego artystę wrzucilibyśmy do Bastylii.
Trzecia część „Trzech śmiertelnych historii” będzie również mówiła o śmierci, ale inny będzie język, inne śmierci odczytanie. Będziemy mieli do czynienia z baśnią. Będzie o wiele przyjemniej – każdy lubi bajki. Przecież wszystkie dobrze się kończą.

J.U.: Główny bohater Pana powieści jest człowiekiem osamotnionym i nieszczęśliwym, a jak jest z Panem? Optymistycznie podchodzi Pan do życia czy raczej jest Pan typem melancholika?
M.S.: Coraz realistyczniej podchodzę do życia i bardzo mnie to cieszy.

J.U.: Co Panu daje największą radość? Czy ma Pan jakąś pasję, która jest Pana motorem do działania?
M.S.: Radość przychodzi u mnie wraz ze spełnieniem – w życiu prywatnym i zawodowym. To radość motywująca do działania. Choć trzeba sobie na nią zapracować, zasłużyć na nią. Po kilku latach depresji bardzo się tą radością zaprzyjaźniłem.

Z Markiem Susdorfem rozmawiała Joanna Ulanowicz
(joanna.ulanowicz@dlalejdis.pl)

Fot. Karol Formela




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat