„Ślubny skandal” – recenzja

Recenzja książki „Ślubny skandal”.
Pożegnanie z Bridgertonami w iście „skandalicznym” stylu!

Serię o Bridgertonach pokochałam właściwie od… trzeciego tomu, czyli od „Propozycji dżentelmena”, po której natychmiastowo sięgnęłam po pozostałe książki z cyklu. Jedne podobały mi się mniej, inne bardziej, ale chyba najbardziej urzekła mnie historia Hiacynty zawarta w „Magii pocałunku”. Co by nie mówić, mam wyjątkową słabość do tego cyklu, a historie pisane przez Julię Quinn pokazują, że romanse historyczne mogą być wciągające, emocjonalne i wywoływać w czytelniku całą gamę emocji. Dodatkowo pokazują, że chociaż czasy, stroje czy obyczaje się zmieniły, to ludzie są w gruncie rzeczy tacy sami – pragną miłości, samodzielności, bycia zauważonym, kochanym, bezpiecznym.

Ostatni, ósmy tom serii, jest historią Georga Bridgertona, najmłodszego z braci, który wielokrotnie był wspominany w poprzednich tomach, gdzie jawił się jako młody, nieopierzony szczeniak; wesołek, który lubił docinać swoim siostrom i któremu wcale niespieszno do żeniaczki. W „Ślubnym skandalu”, gdzie jest wysunięty na pierwszy plan, mamy okazję przyjrzeć mu się bliżej i poznać go lepiej.

Cóż, ósma odsłona cyklu zapowiada się dość nietuzinkowo i dramatycznie albowiem od wtargnięcia głównego bohatera na ślub swojej ukochanej i wyznaniem jej miłości. Następnie możemy cofnąć się w czasie i dowiedzieć się, co się doprowadziło do tak radykalnych działań najmłodszego z braci Bridgertonów.

George Bridgerton był z natury romantykiem. Nie unikał miłości, ale miał głębokie przekonanie, że gdy ujrzy swoją ukochaną, będzie wiedział, że to właśnie ona – kobieta, z którą chce spędzić resztę życia. I właśnie bawiąc się na balu u swojego najstarszego brata, stało się to, co przewidywał. „Przeszedł przez salon i nagle zobaczył… ją. Tę jedną jedyną. Od razu wiedział, że to właśnie ta. Zamarł bez ruchu jak zaczarowany. Nie zaparło mu od razu tchu, tracił go powoli, stopniowo, aż wreszcie nie zostało mu w płucach ani odrobiny powietrza. Stał, stał i nie mógł się napatrzeć.” Wybranką Georga okazała się Hermiona Watson, niepospolita piękność, do której wzdychał niemal każdy mężczyzna. Problemem jednak nie okazuje się tabun zakochanych w niej mężczyzn, ale… serce panny Watson, które bije dla innego… Z pomocą Georgowi przychodzi Lucinda Abernathy – najlepsza przyjaciółka Hermiony – która chce uratować ją przed katastrofalnym związkiem i przy okazji pomóc miłemu Bridgertonowi zdobyć wybrankę serca. Sytuacja jednak coraz bardziej się komplikuje. Lucy, choć od dawna jest zaręczona z mężczyzną – całkiem miłym, jak twierdzi – wybranym przez wuja, zakochuje się w Georgu, a i on sam po pewnym czasie uświadamia sobie, że to właśnie chwile spędzone z Lucy były tymi najcudowniejszymi, a to co poczuł na początku okazało się tylko zwykłą fascynacją, nie mającą nic wspólnego z prawdziwą miłością… Jak potoczą się losy bohaterów? Czy dla Georga i Lucy nie będzie za późno?

Ostatnia, pożegnalna część o Bridgertonach była – jak zawsze – niezwykle lekka i przyjemna w odbiorze, a ja po raz kolejny nie mogłam oderwać się od czytania. Z jednej strony chciałam przerzucać kartki jak najszybciej, aby dowiedzieć się, co będzie dalej, a z drugiej – mając świadomość, że to zakończenie cyklu – chciałam delektować się każdym słowem, sceną, aby móc jak najdłużej zostać w tym pięknym i magicznym świecie Bridgertonów. Powieści Julii Quinn zawsze działają na mnie relaksująco i kojąco, a fabuła pozwala oderwać mi się od codzienności i zakosztować odrobiny życia, które nigdy nie było mi dane.

Sami bohaterowie, czyli Lucy i George, są niezwykle… nonszalanccy, barwni, mające swoje dziwactwa, ale w gruncie rzeczy dość twardo stąpający po ziemi. Bardzo cieszę się, że Lucy nie jest typową, eteryczną kobietą z romansów, mdlejącą, gdy mężczyzna jest tuż obok niej i cieszę się, że to ona została wybranką ostatniego niezamężnego Bridgertona. Polubiłam ją stokroć bardziej od eterycznej, pięknej, ale nieco niezrównoważonej Hermiony.

Książkę czytało mi się wyśmienicie. Autorka, w swoim stylu, częstuje nas nie tylko przyjemną, romantyczną historią, ale wspaniałym poczuciem humoru, wartką akcją i oczywiście cudownie odmalowanymi realiami XIX – wiecznej Anglii. Jeśli szukacie lekkiej książki, która umili wam długie styczniowe wieczory, śmiało sięgajcie. Na pewno nie będziecie zawiedzeni!

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Julia Quinn, „Ślubny skandal”, Zysk i S-ka, Poznań, 2022.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat