„Ten, kto zabije smoka” - recenzja

Recenzja książki „Ten, kto zabije smoka”.
Smoki zabijali rycerze, odznaczający się pięknem wewnętrznym i zewnętrznym, nieskazitelnym charakterem, odwagą i lśniącą zbroją. Zapłata za taką robotę była godziwa - księżniczka i królestwo lub pół.

Obecnie baśniowych gadów brak, a dżentelmeni w żelaznych garniturach to gatunek znany raczej z bajek. Backstrom zresztą za takiego się nie uważa, ma za to inne przymioty duszy, umysłu i ciała, o których inni mogą marzyć. Jako śledczy pokonywał prawdziwe smoki, a nie jakieś wymyślone stwory! Evert jest jedyny w swoim rodzaju, cała reszta nie dorasta mu do pięt, ale cóż zrobić, współpracowników człowiek sobie nie wybiera i trzeba znosić ich niekompetencję, głupotę i przekonanie, że są na właściwym miejscu - a z pewnością tak nie jest. Szczególnie wszystkie te cechy wychodzą przy nowej sprawie, wydawałoby się tak banalnej, iż aż szkoda czasu dla mistrza detektywów. Stary pijaczyna został zamordowany, pewnie przez swojego koleżkę od kieliszka. Faktem jest, że zbrodnia była brutalna, a zadanie jej wyjaśnienia przydzielono Backstromowi. Inni widzą w niej efekt alkoholu i spowodowanej nim agresji, lecz on dostrzega coś więcej. Wbrew opiniom kolegów i zwierzchników szuka śladów tam, gdzie oni uważają to za stratę czasu. Jego teoria śledcza sięga wątków, sprawiających wrażenie mocno naciąganych i w szczegółach i w ogóle. Nawiasem mówiąc, gdyby to zależało od niektórych pracujących przy tym morderstwie policjantów, zostałoby ono szybko zakończone, w końcu po co na siłę szukać czegoś, jeśli rozwiązanie jest jasne. No, ale Evert, jak zawsze, drąży sprawę, węszy, snuje domysły i skupia się nie na tym, na czym powinien. Tyle jest ważniejszych spraw, a ten jak błędny rycerz, wciąż trzyma się zabójstwa pijaczyny, chociaż trzeba przyznać, oczywiście nie głośno, że pewne elementy świadczą o całkiem innej wersji wydarzeń niż pierwsza hipoteza. Gdyby Backstrom zwracał uwagę na zdanie innych pewnie jego zadowolenie z siebie pękłoby jak bańka mydlana, lecz kto by brał ich uwagi do siebie? Na pewno nie Evert, szczególnie, że to on miał rację, nie pierwszy i nie ostatni raz, a kolejne odkrycia pokazują kim naprawdę była ofiara. Okazuje się, iż jej otoczenie również skrywa więcej niż się wydawało początkowo. Pytanie kto i dlaczego zabił, nadal pozostaje jednak bez odpowiedzi, chociaż poszlak i podejrzanych nie brak. Solna potrzebuje obrońcy, zresztą bohater niezbędny jest na szerszą skalę, czasem przypadek, mniej lub bardziej przewidywalny, sprawia, iż zostaje nim osoba, od dawna mająca o sobie takie zdanie... Tylko kto zabił „pijaka-nie-pijaka”? Czy ten, kto rozwiążę tę sprawę dostanie księżniczkę i pół królestwa?

Niepoprawny politycznie rasista, opój i obżartuch, traktujący świat z góry lub inaczej detektyw z instynktem śledczym - Evert Backstrom. Zaprzeczenie typowego skandynawskiego śledczego z dylematami moralnymi, całkowicie antyspołeczny, lecz skuteczny, jak mało kto. „Ten, kto zabije smoka” to nie karykatura kryminału, chociaż główna postać wydaje się taka, lecz wraz z rozwojem akcji dostrzega się, że wbrew pozorom, bez jego anty-bohaterskości, byłby podobny do innych. Leif GW Persson dał czytelnikom bohatera, którego trudno lubić czy też w ogóle tolerować, lecz przecież nie taka jest jego rola. On ma być detektywem, odkryć kto zabił i aresztować, a że czasami wydaje się bliższy tym, których powinien ścigać? Nie on pierwszy, lecz nie jest to usprawiedliwiane różnorodnymi okolicznościami. Backstrom po prostu jest antypatyczny, zapatrzony w siebie, lecz nie przeszkadza mu to w prowadzeniu dochodzenia, nie udaje kogoś, kim nie jest i raczej nie zamierza się zmienić - bo tak wypada lub mówi lekarz. On jest w centrum wydarzeń i zawsze wychodzi zwycięsko z każdej opresji. Nie można oczywiście zapominać o wątkach kryminalnych, które nie są jedynie dodatkiem do Backstroma, lecz, jak na dobrą sensację przystało, nieraz prowadzą czytelnika, i nie tylko jego, w ślepy zaułek. Czytelnicy dostają w książce „Ten kto zabije smoka” sporą dawkę dochodzenia, wiele poszlak, niemało tropów, by wraz ekipą śledczą mieć co robić podczas lektury. Świat Backstroma to nie poprawna politycznie bajkowa Skandynawia, ale w końcu większość kiedyś wyrasta z baśni i sięga po... sensację, w tym przypadku nie z detektywem-rycerzem, lecz jego odwrotnością.

Katarzyna Pessel
(katarzyna.pessel@dlalejdis.pl)

Leif GW Persson, „Ten, kto zabije smoka”, Warszawa, Czarna Owca, 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat