„Twierdza Kimerydu” – recenzja

Recenzja książki „Twierdza Kimerydu”.
Wielu z nas szerokim łukiem omija książki fantastyczne, z niesmakiem spoglądając na nie jeszcze przed zagłębieniem się w ich treść. Czy podobnie będzie też w przypadku pozycji Magdaleny Pioruńskiej?

Nie będę tego ukrywać – nie jestem miłośniczką fantastyki. Co więcej – na samo słowo „fantastyka” reaguję bardzo alergicznie i ciężko mnie zmusić do przeczytania książki z tego gatunku. Zapytacie z pewnością, jak to się stało, że recenzuję właśnie taką publikację. Jeszcze przed zapoznaniem się z treścią „Twierdzy Kimerydu” sama zadawałam sobie to pytanie – dlaczego mój wybór padł właśnie na tę pozycję. Teraz jednak podejrzewam, że była to kobieca intuicja podpowiadająca mi, że coś w tej książce jest wyjątkowego. Już sama okładka, przedstawiająca złowrogi krajobraz i intrygującego młodzieńca, nie pozwoliła oprzeć się myśli, że nie będzie można tak szybko oderwać się od tej publikacji.

Anna Guiteerez, antropolog z Uniwersytetu Krokodyli, ucieka z Miasta Krokodyli, cudem uchodząc z życiem. Wędrując przez pustynię, w ogromnym upale i skwarze słonecznego dnia, zaczyna powoli godzić się z nadchodzącą śmiercią. Uciekając przed pterodaktylem – pradawnym ptakiem przywróconym do życia w toku badań genetycznych, wpada do wody. Z opresji ratuje ją strażnik wąwozu Tyrs Mollina – pół człowiek, pół raptor o pomarańczowych oczach. Wycieńczona Anna dociera w końcu do Twierdzy Kimerydu.

Powieść Magdaleny Pioruńskiej nie jest typową przedstawicielką fantastyki, łączy w sobie także inne gatunki literackie jak proza psychologiczna, saga rodzinna, powieść przygodowa i literatura postapokaliptyczna. Każdy czytelnik znajdzie więc tutaj coś dla siebie. Zagłębiając się w treść książki nie mogłam także nie zwrócić uwagi na fakt, że mimo mało realistycznego charakteru swego dzieła, autorka przemyciła tutaj obraz rzeczywistości, w której obecnie żyjemy. Można powiedzieć, że treść pozycji to inteligentny opis świata, ukryty sprytnie pod płaszczykiem historii wyssanych z palca, będących pozornym przeciwieństwem realizmu.

Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że każdy powinien dać szansę tej pozycji – zarówno ci zakochani w fantastyce, jak i ci, którzy nie darzą jej szczególną sympatią. Ta książka z pewnością zrewolucjonizuje Wasz sposób patrzenia na tego typu literaturę – zerwie ze wszelkimi stereotypami i skradnie Wasze serca na długo. Osobiście mam cichą nadzieję, że autorka w przyszłości pokusi się o napisanie drugiej części powieści. Jeśli tak się stanie, to z pewnością ją przeczytam.

Katarzyna Kubiak
(katarzyna.kubiak@dlalejdis.pl)

Magdalena Pioruńska, „Twierdza Kimerydu”, Novae Res 2017




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat