W zaczarowanym świecie

Recenzja książki „Czary w małym miasteczku”.
Marta Stefaniak ze swoją pierwsza książką „Czary w małym miasteczku” udowadania, że nie trzeba daleko szukać, by dostać kawał dobrej i ponadczasowej lektury.

Akcja powieści „Czary w małym miasteczku” toczy się typowym, zapomnianym przez Boga prowincjonalnym miasteczku, w którym każdy ma swoje problemy. Szare i smutne ulice, stosy śmieci, nieład i nieporządek – takimi przymiotnikami każdy opisuje małą mieścinę. Ludzie w niej również nie pałają radością do życia. Jest pani Maria – urzędniczka, która całe życie pracuje by utrzymać swoją rodzinę, jest pan Zenek który co jakiś czas wyjeżdża na saksy do Niemiec. Mamy też i panią Kasię – sklepową, która ukrywa swoje rozterki oraz lekarkę, Łucję Wrzos, która przez swoją nieśmiałość przepuszcza szczęśliwe okazje losowe. Tych ludzi łączy jedno – masa problemów i brak chęci do czegokolwiek. Niespodziewanie i bardzo nagle miasto zaczyna odżywać – drzewa zaczynają kwitnąć, otwierają się nowe zakłady, tworząc miejsca pracy. Wszystko zaczyna się układać, tętnić życiem…, ale czy w przyrodzie przypadkiem nie musi być równowaga? I co z tym wszystkim wspólnego ma starsza pani ubrana w adidasy i dżinsową spódnicę?

Po skończeniu lektury, ma się ochotę zaśpiewać: „W moim magicznym miasteczku, wszystko się zdarzyć może…”. Marta Stefaniak, osadzając niebanalną historię w zwykłej i pospolitej mieścinie, stworzyła historię jakich mało. Dodając do tego subtelny element magii i czarów, czytelnik na własnej skórze odczuwa zmiany, jakie zachodzą nie tylko w krajobrazie miasta, ale i w samych bohaterach. Jest to taka baśń dla dorosłych z przesłaniem i morałem na końcu. Dlaczego? Ponieważ autorka nie boi się poruszyć tak bardzo ważnych kwestii jak: bezrobocie, przemoc w rodzinie, korupcja czy molestowanie oraz tego, jak ludzie reagują na kłopoty innych.

Sam element magii jest tutaj bardzo malutki. W „Czarach w małym miasteczku” nie znajdziemy latających na miotłach czarownic, smoków czy innych tego typu symboli. Tutaj magia zapisana jest w czymś innym. Głównie to małe gesty i bezinteresowna pomoc jest czarem, który odmienia los. Marta Stefaniak oprócz tego delikatnie sugeruje, że to my jesteśmy kowalami własnego losu, skłania nas do zastanowienia się czy lepiej czekać na cud, czy wziąć sprawy w swoje ręce i za sprawą wsparcia innych zacząć działać.

Magda Surmacz
(magda.surmacz@dlalejdis.pl)

Marta Stefaniak, „Czary w małym miasteczku”, Proszyński i S-ka, Warszawa 2012




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat