Fiona Barton to dziennikarka, która przez długie lata śledziła krwawe i głośne procesy sądowe, niejednokrotnie w nich uczestnicząc. Jednak gdy wszyscy skupiali uwagę na ofierze, jej pogrążonych w rozpaczy bliskich oraz oprawcy, ona kierowała wzrok na osobę stojącą nieco z boku, w cieniu oprawcy – jego żonę. Kobietę wiernie trwającą, milczącą, wiecznie spuszczającą wzrok. Co tak naprawdę dostrzegłoby się w jej oczach, gdyby podniosła głowę? Szczęście, że jest już po wszystkim? Gorycz, że tyle musiała przejść? Ból? Strach? Obawę? A jeśli tak, to o kogo?
„Wdowa” jest debiutem Barton, w co naprawdę trudno uwierzyć, gdy przeczyta się kilka pierwszych rozdziałów. Sposób, w jaki prowadzi akcję, doskonały język, dopracowane sylwetki bohaterów i warstwa psychologiczna sugerują raczej, że dziennikarka jest wieloletnią pisarką, autorką światowych bestsellerów. Na ponad czterystu pięćdziesięciu stronach nie znalazłam ani zdania, które bym zmieniła.
Przedstawiony w książce świat wciągnął mnie bez reszty. Byłam tam, poznałam wszystkich bohaterów, czułam ich zapach i dotykałam skóry. Rozmawiałam z tytułową wdową, do której zapałałam ogromną sympatią, wobec której czułam żal i którą – pomimo decyzji, jakie podejmowała – rozumiałam. Jej życie było trudne. Związała się z mężczyzną idealnym, który na przestrzeni lat zaczął się zmieniać, znikać z jej świata. Trwała przy nim, gdy został oskarżony o uprowadzenie dziecka. To zdarzenie ją naznaczyło. Zostawiło ślad tak trwały, że nawet po jego śmierci nie potrafiła spojrzeć sobie w oczy w lustrze i wyznać prawdę.
Rozwój wydarzeń jest wolny, spokojny. W powieści najważniejsza jest warstwa psychologiczna, więc to właśnie na niej Barton się skupiła. Do prawdy, na którą czekamy od pierwszej kartki, dochodzimy na samym końcu. Bo czy w końcu mąż kobiety był zbrodniarzem? Tego wam nie zdradzę. Uważam, że warto sięgnąć po „Wdowę” i przekonać się samemu.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Fiona Barton, Wdowa, Warszawa, Czarna Owca, 2016