„Za wcześnie” – recenzja

Recenzja książki „Za wcześnie”.
Lolita jest bohaterką powieści stworzonej przez Vladimira Nabokova w połowie XX wieku. Fiona jest... Fiona jest współczesną kobietą, która zna Lolitę, ale nie widzi w niej siebie.

Sięgając po „Za wcześnie”, spodziewałam się mieszanki romansu i dramatu, z przeważającą ilością tego pierwszego. To jednak, co w rzeczywistości otrzymałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Książka była rewelacyjna, a w sześciopunktowej skali otrzymuje ode mnie zasłużone sześć punktów. Jak sądzę, takie wyznania powinnam zostawić na koniec, umieścić je w podsumowaniu, ale nie mogłam się powstrzymać. W przypadku niniejszej powieści warto było zacząć czymś mocnym. A teraz wróćmy do początku...

Joanna Barnard to Angielka, zdobywczyni Bath Novel Award, absolwentka anglistyki i aspirująca terapeutka. Książka „Za wcześnie” – w oryginalne nosząca tytuł „Precocious” – to jej literacki debiut. Postanowiła zderzyć w niej dwa wcielenia, czy też dwa etapy psychiki tej samej kobiety: nastoletnie, dorastające i dopiero się kształtujące z dojrzałym, acz zagubionym i ugiętym pod naciskiem przeszłości. Ową kobietą jest mniej więcej trzydziestoletnia Fiona Palmer, żona z dwuletnim stażem, lekko znudzona i zirytowana zbyt dobrym dla niej, nazbyt kochającym ją mężem. Każdego dnia budzi się, czuje, że na niego nie zasługuje, i walczy z własnymi demonami. Na nieszczęście pewnego dnia jeden z tych demonów – największy, najstraszniejszy, ale i najbardziej utęskniony – ponownie staje na jej drodze. I wszystko zaczyna się od nowa. Tak samo jak kiedyś. Zupełnie inaczej niż kiedyś.

Książka przeraża realnością. Przeraża obojętnością i perfidnością Henry’ego Morgana, przeraża również łatwowiernością i uległością Fiony. Choć nie spotkało mnie w życiu nic podobnego, potrafiłam utożsamić się z główną bohaterką. Dzięki cechom, jakich nadała jej Barnard – normalności, przeciętności – oraz rozpamiętywanej na kartkach pamiętnika wielkiej miłości, odnalazłam w niej cząstkę siebie.

Wciągnięcie czytelnika do świata przedstawionego to ogromna zaleta, która zasadza się również na języku. W „Za wcześnie” nie jest on niezrozumiały ani nazbyt fantazyjny. Bohaterka – cały czas w pierwszej osobie – przedstawiała świat takim, jakim jest dla niej. Zwyczajnie, jakby nadal prowadziła pamiętnik. Podczas czytania czułam się odrobinę jak podglądacz lub nieproszony gość, ale i to uważam za zaletę powieści. Nie tylko polecę ją znajomym, ale sama za parę lat do niej wrócę.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Joanna Barnard, Za wcześnie, Warszawa, Prószyński i S-ka, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat