Sięgając po „Za wcześnie”, spodziewałam się mieszanki romansu i dramatu, z przeważającą ilością tego pierwszego. To jednak, co w rzeczywistości otrzymałam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Książka była rewelacyjna, a w sześciopunktowej skali otrzymuje ode mnie zasłużone sześć punktów. Jak sądzę, takie wyznania powinnam zostawić na koniec, umieścić je w podsumowaniu, ale nie mogłam się powstrzymać. W przypadku niniejszej powieści warto było zacząć czymś mocnym. A teraz wróćmy do początku...
Joanna Barnard to Angielka, zdobywczyni Bath Novel Award, absolwentka anglistyki i aspirująca terapeutka. Książka „Za wcześnie” – w oryginalne nosząca tytuł „Precocious” – to jej literacki debiut. Postanowiła zderzyć w niej dwa wcielenia, czy też dwa etapy psychiki tej samej kobiety: nastoletnie, dorastające i dopiero się kształtujące z dojrzałym, acz zagubionym i ugiętym pod naciskiem przeszłości. Ową kobietą jest mniej więcej trzydziestoletnia Fiona Palmer, żona z dwuletnim stażem, lekko znudzona i zirytowana zbyt dobrym dla niej, nazbyt kochającym ją mężem. Każdego dnia budzi się, czuje, że na niego nie zasługuje, i walczy z własnymi demonami. Na nieszczęście pewnego dnia jeden z tych demonów – największy, najstraszniejszy, ale i najbardziej utęskniony – ponownie staje na jej drodze. I wszystko zaczyna się od nowa. Tak samo jak kiedyś. Zupełnie inaczej niż kiedyś.
Książka przeraża realnością. Przeraża obojętnością i perfidnością Henry’ego Morgana, przeraża również łatwowiernością i uległością Fiony. Choć nie spotkało mnie w życiu nic podobnego, potrafiłam utożsamić się z główną bohaterką. Dzięki cechom, jakich nadała jej Barnard – normalności, przeciętności – oraz rozpamiętywanej na kartkach pamiętnika wielkiej miłości, odnalazłam w niej cząstkę siebie.
Wciągnięcie czytelnika do świata przedstawionego to ogromna zaleta, która zasadza się również na języku. W „Za wcześnie” nie jest on niezrozumiały ani nazbyt fantazyjny. Bohaterka – cały czas w pierwszej osobie – przedstawiała świat takim, jakim jest dla niej. Zwyczajnie, jakby nadal prowadziła pamiętnik. Podczas czytania czułam się odrobinę jak podglądacz lub nieproszony gość, ale i to uważam za zaletę powieści. Nie tylko polecę ją znajomym, ale sama za parę lat do niej wrócę.
Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)
Joanna Barnard, Za wcześnie, Warszawa, Prószyński i S-ka, 2016