„Zamknięte drzwi” – recenzja

Recenzja książki „Zamknięte drzwi”.
Istnieją w naszym życiu drzwi, które na zawsze powinny zostać zamknięte. Bywa jednak, że czasem, nawet wbrew sobie, musimy je otworzyć.

Nora Davis jest chirurgiem. Kobieta spełnia się zawodowo – pracuje w prywatnej klinice, a pacjenci i personel darzą ją ogromnym szacunkiem. Nora nie ma męża, dzieci, bliskiej rodziny. Z nikim nie nawiązuje głębszych relacji, unika ludzi. Od zatłoczonego klubu woli kanapę w swoim domu. Jedni uważają ją za samotniczkę, inni zaś za pracoholiczkę skoncentrowaną tylko na zawodowej karierze, czasem za dziwaczkę.

Prawda okazuje się jednak zgoła inna. Nora Davis jest córką seryjnego mordercy – „Handymana” – który dokonywał w piwnicy ich domu koszmarnych zbrodni. Dopiero zjawienie się policji przerwało koszmar małej dziewczynki, która, niestety, zdołała poznać tajemnicę swojego ojca… I chociaż minęło od tego czasu dwadzieścia sześć lat, kobieta pod nowym nazwiskiem obsesyjnie strzeże swojej prywatności, nie ufa ludziom, nie ufa nawet samej sobie… Boi się, że jako córka potwora ma w sobie jego geny; ziarno zła, które kiedyś wykiełkuje…

W monotonnym życiu pani doktor nagle zaczyna się coś dziać… Lekarka ma wrażenie, że ktoś ją śledzi i obserwuje. Niepokój wkrótce zamienia się w strach, gdy okazuje się, że dwie z jej pacjentek zostają zamordowane dokładnie w taki sam sposób, jak robił to jej ojciec. Najwyraźniej ktoś wie, kim tak naprawdę jest Nora. Najwyraźniej ten ktoś chce przypisać jej te okrutnie zbrodnie. Tylko kto?

Zdaję sobie sprawę, że może niezbyt to trafne porównanie, ale, jako miłośniczka thrillerów, wciągnęłam tę powieść jak narkoman kreskę. Miałam wrażenie, że autorka mnie zaczarowała. Freida McFadden ma nie tylko doskonałe, lekkie pióro, ale przede wszystkim świetny pomysł na powieść, który konsekwentnie zrealizowała. Fabuła jest spójna i dopracowana w najmniejszych szczegółach. Czytając, miałam wrażenie, że wszystko do siebie pasuje; że nie ma tu jakiś zbędnych elementów, przedłużających się opisów; nie ma żadnych niedopowiedzeń, nielogiczności, dziwnych zbiegów okoliczności. To jest jedna z tych historii, przy których ma się nieodparte wrażenie, że zdarzyły się naprawdę.

Autorka co i rusz podrzuca nam jakieś tropy, co i rusz się z nich wycofuje, wprowadza kolejne zwroty akcji i sprowadza czytelnika na manowce. Powiem szczerze, że w pewnym momencie, już sama nie wiedziałam, kto jest mordercą i do ostatnich stron nie umiałam tego zgadnąć. Takiego obrotu spraw naprawdę nie przewidziałam. Warto też zwrócić uwagę, że autorka zastosowała pierwszoosobową perspektywę w czasie teraźniejszym; operuje krótkimi zdaniami, co nadaje powieści dodatkowego dynamizmu.

„Zamknięte drzwi” to świetnie skrojony thriller psychologiczny, gdzie oprócz głównej zagadki mamy również opisane doświadczenia kobiety, która dorastała, nosząc w sobie traumę. Ta powieść pokazuje jak koszmarne jest życie takich osób; jak bardzo trauma determinuje późniejsze życie; jak ciężko jest się wyrwać z sideł przeszłości.

Historia stworzona przez Freidę McFadden jest niepokojąca, duszna, mroczna. Opowieść, choć oparta na dość krwawych motywach, krwią nie epatuje; choć nie znalazłam w niej niczego, co przeraża, to czytając, czułam jakiś irracjonalny dyskomfort; jakby jakaś niewidzialna dłoń zaciskała się na moim gardle. Może to jest właśnie klucz do świetnej powieści, którego tak usilnie poszukują autorzy?

Anna Stasiuk
(anna.stasiuk@dlalejdis.pl)

Freida McFadden, „Zamknięte drzwi”, Czwarta Strona, Poznań, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat