„Delta Wenus” – recenzja

Recenzja książki „Delta Wenus”.
Nie rozumiesz fenomenu „50 twarzy Greya”? Poszukujesz erotyki, która zawróci ci w głowie? Masz ochotę na krok wstecz i nie boisz się zanurzyć w prawdziwej klasyce gatunku? Oto książka dla ciebie!

Wyobraź sobie czasy, w których kobiety nie piszą o swoich pragnieniach, gdyż wstydzą się, że je w ogóle mają. Jako symbolom piękna, delikatności i czystości, nie wypada im mieć erotycznych fantazji, snuć marzeń o nagich mężczyznach, a już na pewno nie wolno im o tym mówić. I właśnie wtedy, w samym środku męskiego świata, o którego wyobrażenie sobie właśnie cię poprosiłam, a który istniał naprawdę, pojawiła się odważna Francuzka - Anais Nin. To dzięki niej od paru lat kobieca literatura erotyczna zajmuje najwyższe miejsca w rankingach popularności, a tytuły niektórych książek są znane powszechnie, bez względu na to, czy ktoś je czytał czy nie. Nin dokonała przełomu, wykonała bardzo ciężką, nieocenioną wręcz pracę, a także przetarła szlak wszystkim autorkom, które postanowiły o swych fantazjach mówić otwarcie.

Jest jednak coś, co wyróżnia Nin, oddzielając ją od autorek erotyków „nowej fali”. Wszystkie te współczesne książki są bowiem zlepkiem komedii, przygody, dramatu, ale przede wszystkim romansu. Ich treść zasadza się na miłosnej historii, do której sfera seksualna jest tylko dodatkiem, smaczkiem dla bardziej wymagających czytelniczek. W erze wyzwolonych, świadomych siebie kobiet, miłość i seks idą bowiem w parze, w związku z czym tego samego oczekuje się od fabuły książek. To zaś, z czego słynie Nin, jest erotyką w czystej postaci, esencją zwierzęcej wręcz seksualności, bezpruderyjnej i pozbawionej jakiegokolwiek wstydu. Nie jest to literatura lekka, którą można czytać w tramwaju bez zaróżowionych policzków.

Jedna z najbardziej znanych pozycji - „Delta Wenus” - ponownie wypłynęła na powierzchnię, unosząc się na fali popularności książek typu „50 twarzy Greya”. Wydawnictwo Prószyński i S-ka zadbało o przepiękną graficznie, lekko tajemniczą, twardą oprawę, dzięki której książka stała się majestatyczna. W środku, tak jak w starszym wydaniu, czeka na nas piętnaście opowiadań - piętnaście powodów do sięgnięcia po ciśnieniomierz, zakupienia wachlarza lub napicia się szklanki wody. Autorka nie bawi się bowiem w żadne miłosne gierki, nie snuje ckliwych historii zauroczonych młodych dziewczyn. Jej opowieści są dosłowne - kiedy opisuje seks, nie boi się wyrazów „penis”, „nabrzmiały”, „tyłek”, „tkwiący we mnie palec”. To, co oddaje w „Delcie Wenus”, to czysta pasja, szaleństwo, obsesja. Pożądanie jest niecierpliwe, zachłanne i wywołuje gorączkę u odczuwających. Nic dziwnego, że uczucia te z łatwością przechodzą na czytelnika.

Książki Anais Nin nie da się czytać pobieżnie, bez należnego jej skupienia. O ile współczesne erotyki bez problemu odkłada się na półkę, wcześniej wkładając w nie zakładkę, o tyle „Delta Wenus” wciąga i nie pozwala się oderwać. Całe szczęście, że to zbiór opowiadań, a nie powieść. Dzięki temu odgórnemu podziałowi na części, możemy dawkować sobie emocje. Zatem jeśli lubisz literaturę erotyczną, nie będącą przy tym „zwykłym romansidłem”, albo masz ochotę na coś nowego, ostrzejszego, zdecydowanie powinnaś sięgnąć do klasyki i przeczytać „Deltę Wenus”. Świetnie sprawdzi się jako dobranocka. Jedno opowiadanie dziennie to ponad dwa tygodnie przyjemności. A potem zawsze możesz ową przyjemność przedłużyć, sięgając po kolejne opowiadania Nin, zebrane np. w książce „Małe ptaszki”.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Anais Nin, „Delta Wenus”, Warszawa, Prószyński i S-ka, 2013.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat