„Donikąd” – recenzja

Recenzja książki „Donikąd”.
Historia mężczyzny, odkrywanej tajemnicy, wypełniającego się przeznaczenia. Nic tu nie jest przypadkowe, a każdy element prowadzi do zrozumienia, iż nasze życie jest tylko puzzlem w układance.

Naprawdę przyjemnie jest sięgać po polskich autorów, którzy swymi książkami udowadniają, że nasz naród potrafi pisać w sposób europejski, oryginalny i niebanalny. Jednym z takich autorów jest Konrad Czerski, którego debiutancką powieść „Donikąd” miałam okazję przeczytać. Na jej „europejskość” wpływają nie tylko niecodzienne, często zagraniczne imiona, przez które łatwo zapomnieć, iż historia rozgrywa się na polskim podwórku, ale także sam pomysł na powieść. Gdybym nie przeczytała wcześniej notki biograficznej autora, nigdy nie zgadłabym, że jest Polakiem i mieszka w Polsce, a nawet bliżej, bo w tym samym mieście, co ja. Jego dzieło można uznać za autotematyczne, gdyż traktuje o pisarzu próbującym stworzyć swą pierwszą powieść i obłaskawić wenę twórczą, a w międzyczasie przeprowadzić śledztwo dotyczące tajemniczej książki, która pewnego dnia niemalże sama do niego przyszła. Takich małych niespodzianek w życiu bohatera jest znacznie więcej, co wpływa na enigmatyczność powieści. Nie ma elementu, który pozostałby bez znaczenia. Z biegiem akcji każda sytuacja odnajduje swe wytłumaczenie, a tragiczne wydarzenia zmierzają ku dobremu rozwiązaniu. Spotykane przez mężczyznę osoby i odwiedzane miejsca stanowią coś na kształt puzzli, które dopiero łącznie dają pełen obraz. Obraz, na który my – czytelnicy – musimy cierpliwie czekać aż do samego końca, by poznać go wraz z bohaterem.

Jakim gatunkiem literackim jest „Donikąd”? Ciężko mi stwierdzić. Jest to powieść tajemnicy, powieść przeznaczenia. Bohater, podobnie jak postać z czytanej przez niego zagadkowej książki, wyrusza w podróż. Nie jest to jednak wyprawa geograficzna, w poszukiwaniu przygód, ale do wnętrza siebie, w celu odnalezienia jakiegoś sensu, celu, właściwej drogi. Pod tym względem jest to powieść egzystencjalna, ale jest w niej coś jeszcze. Coś, co ciężko opisać słowami. Coś, co da się wyczuć tylko podczas czytania.

Donikąd” bardzo przypomina mi „Cień wiatru” Zafona Carlosa Ruiza. Ta druga powieść traktuje o chłopcu, który znalazłszy się na Cmentarzu Zapomnianych Książek, za pomocą intuicji ma wybrać książkę swojego życia. Kiedy już to zrobi, zafascynowany rozpoczyna śledztwo, by odnaleźć jej autora i poznać jego tajemnicę. Tłem dla opowieści jest malownicza Barcelona, jej ulice, budynki, mroczne i nieznane zakamarki. Podobnie jest w przypadku „Donikąd”, tyle że zamiast dziesięciolatka spotykamy dwudziestoparolatka, jednak podobnie nieporadnego życiowo i zagubionego, jak chłopiec Ruiza. Wdzięcznym tłem dla podróży staje się Wrocław, z krótkimi przerwami na inne miasta i państwa. Zamiast Cmentarza Zapomnianych Książek mamy zaś targ, na którym to bohater wpada na dziwną książkę bez okładki. Biorąc pod uwagę wszystkie podobieństwa, wcale bym się nie zdziwiła, gdyby Czerski inspirował się dziełem Ruiza. Nie ma w tym nic złego – książki są podobne, ale nie ma tu mowy o plagiacie. Obie mają cudowny, nieodgadniony klimat, który w atmosferze można by porównać z mgłą – miejscami gęstą i ciężką, miejscami zaś rzadką, pozwalającą dostrzec przebijające się z drugiej strony słońce.

Donikąd” polecam wszystkim, którzy lubią zagadki, śledztwa i przygody, ale także tym, którzy cenią sobie spokój, wyciszenie i autorefleksję. Zachęcam też do przeczytania „Cienia wiatru” i odnalezienia wszystkich podobieństw na własną rękę. Jeśli spodoba wam się śledztwo, jakie prowadzili ich bohaterowie, z pewnością ucieszycie się na myśl o przeprowadzeniu własnego. Nic tak bowiem nie cieszy, jak wynajdywanie perełek w gąszczu ciemnych małży. Ponadto powieść Czerskiego jest dość krótka, napisana przyjemnym, prostym językiem i podzielona na rozdziały opisujące życia dwóch różnych osób. Nie będę się jednak wdawać w szczegóły, by nie zdradzić zbyt wiele.

Na koniec wspomnę jeszcze o okładce „Donikąd”, gdyż jak najbardziej zasługuje na pochwałę. Mamy tu do czynienia z prostą, minimalistyczną grafiką – zmiętą kartką, jak można się domyślić, jedną z zapisanych przez bohatera stron powieści – oraz napisami utrzymanymi w szarościach. Właściwie to cała zewnętrzna oprawa graficzna opiera się na bieli i czerni, czyli bezpiecznych, klasycznych kolorach. Jest elegancka, przejrzysta, nieco tajemnicza. Oddaje charakter treści, komponując się z nią w idealną całość. Co tu zatem więcej mówić? Uważam, że warto po nią sięgnąć.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Konrad Czerski, „Donikąd”, Gdańsk, Oficynka, 2014.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat