„Dziura w bucie” – recenzja

Recenzja książki „Dziura w bucie”.
Pierwsza część serii Czaszka Zeusa, czyli opowieść o kobiecie z dziurawym butem i poważnymi problemami psychicznymi.

Przystępując do czytania „Dziury w bucie”, od razu pomyślałam o powieści Joanne Greenberg „Życie to nie bajka”, którą miałam przyjemność czytać i recenzować na początku tego roku. Była to pierwsza książka opisująca zmagania bohaterki z chorobą psychiczną, z jaką miałam styczność. Z racji, że bardzo mnie poruszyła, ale i zafascynowała owym niebezpiecznym światem wyobrażonym, do recenzowanej dziś pozycji podeszłam entuzjastycznie, pokładając w treści spore nadzieje.

Na początku poznajemy główną bohaterkę, a zarazem autorkę – Magdalenę, przedstawiającą się jako Mada. Pierwsze wydarzenia, w których owa trzydziestoletnia kobieta bierze udział, nie zawierają żadnych zwrotów akcji ani niebezpiecznych wątków. Widzimy osobę, która znajduje się w ośrodku dla osób psychicznie chorych, wraz z nią odkrywamy tożsamości i tajemnice innych pacjentów, a z czasem przechodzimy przez jej wzloty i upadki, przy czym tych drugich jest o wiele więcej.

Dziura w bucie” została napisana na podstawie notatek robionych podczas pobytu w ośrodku, rysunków jednego z przyjaciół, a także prowadzonego wówczas bloga. Jak autorka wielokrotnie podkreślała, starała się uporządkować wszystko logicznie i po kolei, w ostateczności jednak niejednokrotnie zmieniając szyk i wybijając się z rytmu. Nic dziwnego, w końcu o podobnych przeżyciach trudno byłoby pisać na chłodno, nie rozdrapując ran i nie mając wrażenia, jakby miały miejsce zaledwie wczoraj.

To, co podobało mi się we wcześniej wspomnianej powieści Greenberg, to sposób poukładania tego niepoukładanego i trudnego do poukładania świata. Rzeczywiście niełatwo jest się zorientować zupełnie zdrowej osobie w sytuacjach, które przedstawia osoba chora. Ciągłe przeplatanie się rzeczywistości z fantazją, nieistniejący bohaterowie, głosy... wszystko to może sprawić, że czytelnik poczuje się zagubiony. Autorka „Życie to nie bajka” potrafiła jednak sprawić, że lektura była łatwa, przyjemna i zrozumiała, czego nie mogę powiedzieć o „Dziurze w bucie”. Tu panował chaos, działo się za dużo i zbyt wiele było niedopowiedzeń. Rozumiem, że Magdalena Kobis chciała przedłużyć nasz stan niewiedzy, byśmy kupili kolejną część Czaszki Zeusa, w tej bowiem nie wyjaśnia się zupełnie nic, ja jednak odniosłam wrażenie, że z dobrej powieści wyszło coś przeciętnego.

Nie ukrywam, że chciałabym wiedzieć już teraz, kim były postacie, które Mada i tylko ona widziała. Chciałabym poznać źródło czy też diagnozę jej choroby, a także wejść w posiadanie wiedzy, która znajduje się gdzieś na końcu ostatniej książki serii, już teraz. Nie dlatego jednak uważam, że „Dziura w bucie” nie jest najlepszą lekturą, z jaką miałam styczność w tym roku. Nawet jeśli autor przerywa jakieś wydarzenia, by kontynuować w kolejnym tomie, daje chociaż część odpowiedzi na rodzące się w toku czytania pytania i wątpliwości. Tu zaś nie otrzymałam żadnej.

Książkę polecam więc osobom zainteresowanym w tematyce chorób psychicznych, ale jednocześnie cierpliwym i tolerującym dużą dozę tajemniczości. Dla nich „Dziura w bucie” może okazać się tak fascynująca, jak dla mnie powieść „Życie to nie bajka”, którą przy okazji gorąco polecam.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Magdalena Kobis, „Dziura w bucie”, Novae Res, Gdynia 2014




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat