Fanaberie Artaud i jego sobowtórów

Fanaberie Artaud i jego sobowtórów
Reżyser, zainspirowany teorią teatru okrucieństwa, zaprezentował widzom Teatru Studio próbkę tego, co w XIX wieku pokazywał na teatralnych deskach sam Antoin.

Niezwykła oprawa sceniczna, wizualizacje w tle, zmieniające się światła i efekty dźwiękowe.

Realizacją sztuki „Artaud. Sobowtór i jego teatr” zajął się reżyser i twórca muzyki teatralnej młodego pokolenia – Paweł Passini. Znany jest między innymi z utworzenia pierwszego internetowego teatru neTTheatre. Pracował w wielu krajach, między innymi Izraelu, Finlandii, Belgii, Niemczech i Rumunii, otrzymał kilka prestiżowych nagród. Zafascynowany autentyczną postacią Antonin’a Artauda, wyreżyserował niezwykły spektakl.

Sam Artaud żył w latach 1886 – 1948 we Francji. Był dramatopisarzem, aktorem i myślicielem. Napisał kilkadziesiąt książek z zakresu teorii teatru, były to takie tytuły jak „Teatr i jego sobowtór”, „Teatr Okrucieństwa”, czy najbardziej kontrowersyjna „Heliogabal albo anarchista ukoronowany.” Stworzył koncepcję sztuki, która poprzez szokujące i często drastyczne środki miała oddziaływać na widza w sposób silnie emocjonalny. Uważał bowiem, że świat Zachodu zatraca się sam w sobie i powoduje u ludzi pustkę uczuciową. Twierdził, iż ludzie tracą to, co naturalne w nich samych, bo cywilizacja i wszystko, co z nią związane ogranicza nas, nasze odruchy i przeżycia. Poprzez nową formułę teatralną, która miała na celu wywołać silne reakcje, chciał Artaud pobudzić widzów do życia, do odczuwania. Stosował zatem silne środki, tak, aby każdy, kto obejrzał jego dramat, nie wyszedł z przedstawienia obojętny. Antonin wiele lat swego życia spędził też w zakładach psychiatrycznych, gdzie jako jedna z pierwszych osób został poddany elektrowstrząsom. W związku z tym, uznany jest też za ikonę antypsychiatrii. Uważał, iż osoby chore psychiczne stają się takimi poprzez wpływ, jaki na człowieka wywiera otaczający go świat. Motywował to tezą, iż to właśnie społeczeństwo jest chore, a pojedyncze jednostki stają się takimi w skutek nienormalnych stosunków społecznych, które mają miejsce.

Antoin Artaud był więc trochę szaleńcem, trochę wizjonerem. Uznaje się, iż miał duże znaczenie dla obecnego kształtu teatru europejskiego. Jego dzieła inspirowały twórców dwudziestego wieku: Jerzego Grotowskiego, Petera Brooka, Judith Malina i Juliana Becka. I oczywiście Pawła Passiniego. Reżyser, zainspirowany teorią teatru okrucieństwa, zaprezentował widzom Teatru Studio próbkę tego, co w XIX wieku pokazywał na teatralnych deskach sam Antoin. Niezwykła oprawa sceniczna, wizualizacje w tle, zmieniające się światła i efekty dźwiękowe. Na scenie pojawiały się kolejne alter ego Antoina. Były to: Pre – Artaud (Agata Góral), Nad – Artaud (Marek Oleksy), Quasi – Artaud (Szymon Czacki), Śmierć Artaud (Katarzyna Tobiszewska), Aktorzyca Artaud (Lena Frankiewicz), Anty – Artaud (Janusz Stolarski), Antoni – z – Toni (Katarzyna Tadeusz), Pseudo – Artaud (Maciej Wyczański) i sam Antoin Artaud (Przemysław Wasilkowski).

Sceny zmieniały się jak w kalejdoskopie, widz co rusz był bombardowany nadmiarem lub sprzężeniem dźwięków. Środek sceny wirował przez większość czasu, a postacie po środku pląsały w takt nieznanej nikomu melodii. Sobowtóry Antoina wypowiadały swoje kwestie czasami po kilkanaście razy, niczym natrętna piosenka wwiercająca się w umysł. Słowa krzyczane przez aktorów, przeplatały się z dziwnymi rytmami i obrazami. Widz ciągle atakowany był słownie, wizualnie lub dźwiękowo przez chaos, który panował na scenie. Passini wcielił w życie wizję prekursora sztuki performatywnej. Ten, kto uczestniczył w spektaklu Artaud. Sobowtór i jego teatr”, z pewnością nie wyszedł obojętny. Dla laika to wszystko, co działo się na scenie, było niezrozumiałe. Domyślam się, iż bardziej istotna miała tu być forma, niż treść. Z pewnością też założenia teatru okrucieństwa zostały wcielone w życie. Czy jednak zwykły widz mógł zrozumieć przesłanie szaleńca Artaud? Nie zgłębiając historii tego dramatopisarza, mógł czuć się zagubiony tego wieczoru. Sztuka wyższa to zapewne nie mdła rozrywka, ale czy tylko dostępna nielicznym wtajemniczonym?

Sztuki nie poleciłabym, niestety, każdemu. Jeśli ktoś nie jest zwolennikiem sztuki nowoczesnej, improwizacji i nowych form teatru, może być najnowszym spektaklem Passiniego zwyczajnie znudzony.

Sylwia Pardej
(sylwia.pardej@dlalejdis.pl)




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat