„Grind/r” - recenzja spektaklu

Recenzja spektaklu „Grind/r”.
Grind/r to raj, gra w spełnianie marzeń, masz małą ikonkę ze swoim zdjęciem, opis czego szukasz, pisz co chcesz, wszyscy tu i tak w jednym celu... Czy aby na pewno?

Zacznę tę recenzję od wyjaśnienia czym jest tytułowy Grind/r. Zapewne wielu z Was nigdy nie słyszało o takiej aplikacji, ale z drugiej strony jestem przekonana na 100%, że znajdzie się spora część osób, której ta nazwa obiła się o uszy. Zatem co to jest tajemniczy Grind/r? To wiodąca na całym świecie prym aplikacja mobilna sieci społecznościowej przeznaczonej wyłącznie dla gejów, biseksualistów i mężczyzn poszukujących seksualnych doznań. Dzięki ponad 7 mln mężczyzn w 192 krajach, z Grind/r możemy znaleźć partnera do rozmów, na randkę lub po prostu na seks, w dowolnym miejscu na świecie. Osobiście, gdy pierwszy raz przeczytałam opis spektaklu i zaczęłam poszukiwać w Internecie informacji to byłam zaskoczona, że istnieje w ogóle taka aplikacja - cóż, jak widać jeszcze mało wiem o homoseksualnym świecie.

Autorem sztuki "Grind/r" wystawianej w Teatrze Rozmaitości w Warszawie jest Piotr Trojan. Mało tego, jest on nie tylko reżyserem spektaklu, ale także głównym odtwórcą. Pikanterii do całości dodaje fakt, że sztuka jest praktycznie dokumentem, opowieścią o osobistych doświadczeniach Trojana, który jest zdeklarowanym gejem i przyznaje się do korzystania z aplikacji Grind/r. Sztuka jest niebywale poruszająca i szczera, widz ma wrażenie, że jest to na tyle intymna opowieść dotykająca wnętrza, że może niekoniecznie powinniśmy w niej uczestniczyć. Scena, na której grany jest spektakl wygląda jak pokój, w którym jesteśmy zamknięci wspólnie z głównym bohaterem i jego osobistymi zapiskami. Poznajemy jego niepokojący obraz, samotnego człowieka, który uparcie poszukuje swojego szczęścia. Który po prostu chce być kochany i kochać drugą osobę, bez względu na to jakiej jest orientacji. Genialna Ewa Szykulska w roli matki bohatera potęguje dramatyzm, a jednocześnie ukazuje głęboki problem braku komunikacji w rodzinach. Wielu z nas zapewne doświadczyło na własnej skórze lub słyszało opowieści od znajomych, że u nich w domu nigdy nie rozmawiało się na poważne tematy, a z problemem uciekało się do kolegi czy koleżanki albo do przysłowiowej szafy. To, jak wielką krzywdę robi rodzina zamiataniem trudnych tematów pod dywan, wychodzi dopiero po latach. Często świadomość pojawia się dopiero w wieku dorosłym, gdy wchodzimy w związki lub już w nich żyjemy przez jakiś czas. Nagle okazuje się, że wszelkiego rodzaju problemy natury psychicznej w postaci depresji i trudności z relacjami międzyludzkimi wynosimy z rodzinnego domu. Sukcesem jest fakt, jeśli sobie to uświadomimy w odpowiednim momencie i będziemy próbowali coś z tym zrobić, idąc np. na terapię. Ale ile osób żyje w poczuciu, że są beznadziejni i próbują np. popełnić samobójstwo? To bardzo trudne, delikatne tematy. Dotykanie ich w sztukach teatralnych uważam za obowiązkowe, wszak być może ktoś po danej sztuce postanowi zmienić postawę i nastawienie do pewnych kwestii.

Jednak, żeby nie było tak smutno i patetycznie pragnę zauważyć, że w spektaklu nie brakuje momentów ironicznych czy zabawnych, które bez wątpienia nadają dynamikę i rzucają inną perspektywę. Jan Dravnel i Dobromir Dymecki, którzy kreują postaci przypadkowych partnerów głównego bohatera to totalnie odmienne postaci. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to absurdalne osobowości, które potrafią zaskoczyć nie tylko Trojana, ale przede wszystkim zgromadzoną publiczność. W spektaklu powinniśmy być gotowi na praktycznie wszystko: sznury, kajdanki, maski, wszelkiego typu akcesoria erotyczne czy np. miód. To co było dla mnie jeszcze większym zaskoczeniem (a w sumie chyba nie powinnam się dziwić) to fakt iż na spektaklu wśród widzów zaobserwowałam zdecydowaną większość mężczyzn, ba! Powiem więcej, myślę, że 90% widowni to była płeć męska. Przyznam, że czułam się lekko zdezorientowana, ale czemuż się dziwić, skoro Grind/r to aplikacja dla mężczyzn homoseksualnych. Nieliczne Panie, które zaobserwowałam na widowni były żywo zainteresowane sztuką, a ich miny wskazywały, że całość im się podoba.

Czy polecam? Na pewno tak, chociaż nie jest to standardowa sztuka. Bardzo przejmująca i godna uwagi. Jeśli zobaczycie ją w repertuarze Teatru Rozmaitości to warto kupić bilet i zarezerwować sobie wieczór.

Joanna Sieg
(joanna.sieg@dlalejdis.pl)

Grind/r, reżyseria Piotr Trojan, Teatr Rozmaitości w Warszawie




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat