„Hotel Złamanych Serc” – recenzja

Recenzja książki „Hotel Złamanych Serc”.
Ciepła i zabawna historia o tym, jak przypadek i podjęcie ryzyka zmieniło losy wielu przypadkowych osób, oczywiście na lepsze!

Deborah Moggach to brytyjska pisarka, autorka scenariuszy filmowych i kilkunastu książek. W Polsce znana zwłaszcza z powieści „Hotel Marigold”, w oryginale wydanej w 2004 roku pod tytułem „These Foolish Things”, na polski język zaś przetłumaczonej na początku 2016 roku. Zanim jednak dane nam było się z nią zapoznać, w 2012 roku mogliśmy podziwiać w kinach film zrealizowany na jej podstawie, którego nazwa odpowiada tytułowi książki. Pod koniec 2015 roku zaprezentowano światu drugą część.

Ale to nie koniec opowieści o hotelach! W nowej książce „Hotel Złamanych SercMoggach przedstawia historię byłego aktora, który żyje w rozwijającym się mieście, gdzie nie może znaleźć sobie miejsca (ani dla swojego samochodu). Nie dostaje już zleceń, jego dzieci są dorosłe i mają własne życia, a w lustrze widzi wielki brzuch i siwiejące włosy. Pewnego dnia dowiaduje się, że przyjaciółka z czasów młodości zmarła i zostawiła mu dom w maleńkim miasteczku, w którym prowadziła pensjonat. Zresztą to właśnie tam się poznali, tam też od czasu do czasu ze sobą spali. Ponieważ bohater rozpaczliwie potrzebuje zmiany, decyduje się podjąć ryzyko i przyjmuje spadek. Od tej chwili nic nie idzie zgodnie z planem, ale jednocześnie wszystko idzie... lepiej!

Powieść jest – krótko mówiąc – cudowna. Ciepła, sympatyczna, pełna dobrego humoru, lekka i prosta. Z racji wielości bohaterów, którym raz po raz oddawany jest głos, trudno się z kimś utożsamić, ale nie ma to znaczenia. Samo poznawanie historii diametralnie różnych osób sprawia, że czytelnik czuje się jednym z nich. Jakby zajmował któryś ze zdewastowanych pokoików pensjonatu i uczestniczył w jednym z pięciodniowych kursów.

Powieść liczy trzysta pięćdziesiąt stron, na dodatek zapisanych normalną, przeciętnych rozmiarów czcionką. Mimo tego czyta się ją bardzo szybko – płynie się przez nią. Teoretycznie narzekać można by na to, że historia jest nazbyt optymistyczna, przez co aż nierealna. To fakt, ale ja i tak ucieszyłam się z takiego, a nie innego rozwiązania. To literatura, nie życie, przecież tu wszystko może być cudowne i jak najlepsze! Poza tym po zakończeniu lektury sama optymistycznie nastawiłam się do nadchodzącego lata i potencjalnej miłości. Kto wie, może druga połówka przybędzie do mnie tak samo niespodziewanie, jak do bohaterów „Hotelu Złamanych Serc”?

Jeśli potrzebujecie pigułki z dobrym humorem, zamiast wydawać fortunę w aptekach, obierzcie kierunek na księgarnię lub bibliotekę!

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Deborah Moggach, Hotel Złamanych Serc, Poznań, Rebis, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat