„Jak cię zabić, kochanie?” – recenzja

Recenzja książki „Jak cię zabić, kochanie?”.
Pogoń za spadkiem, planowanie zbrodni i kilka nieudanych morderstw z zimną krwią? Tak, ale na wesoło!

Alek Rogoziński to praktykujący w różnych mediach dziennikarz, który karierę zawodową rozpoczął pod koniec XX wieku. W wolnym czasie i z zamiłowania zajmuje się pisaniem powieści, z których każda jest kryminałem, a jednocześnie... komedią. W marcu ubiegłego roku zadebiutował „Ukochanym z piekła rodem”, po którym wydał „Morderstwo na Korfu”. Obie książki ukazały się na rynku nakładem wydawnictwa Melanż, które w roku 2016 autor zmienił na Filię. To dzięki niej w ręce czytelników trafiło „Jak cię zabić, kochanie?”.

Muszę przyznać, że wcześniej nie słyszałam o Rogozińskim, a tym bardziej nie miałam przyjemności czytać jego książek. Więcej nawet: podejrzewam, że nigdy nie miałam do czynienia z książkowymi komediami kryminalnymi. Romansami kryminalnymi owszem, dramatami i obyczajówkami też, ale komediami – nie sądzę. Tym bardziej byłam ciekawa, w jaki okaże się ton powieści, jakie emocje będą przeważać, no i czy treść książki pozwoli mi się niecierpliwić, wczuć w postaci, przeżyć coś głębszego.

Odpowiedzi na postawione wcześniej pytania otrzymałam dość szybko, od pierwszych stron „Jak cię zabić, kochanie?” bowiem wiedziałam, że nie będzie tu mowy o napięciu i przeżywaniu zdarzeń. Powieść jest w co najmniej 80% komedią, a jedynie w 20% – choć pewnie wartość tę zawyżyłam – kryminałem. Nie znaczy to, że czyta się ją źle. Jest lekko, zabawnie i wakacyjnie. Nie trzeba się nazbyt skupiać, można przerywać lekturę w dowolnym momencie, a potem wracać jakby nigdy nic. Sytuacja jest absurdalna, a sylwetki niektórych bohaterów skonstruowane w taki sposób, że śmiać się chce na samą myśl. Pod względem konstrukcji świata dobra robota!

Żadnych zastrzeżeń nie mam również do języka, którym Rogoziński posługuje się umiejętnie i plastycznie. Odrobinę denerwował mnie jego styl, chociażby przeładowanie opisów odniesieniami do polskiego podwórka, jakby autor się bał, że czytelnik w połowie książki zapomni, że nie jest ona zagraniczna. Dało się to jednak znieść, w odpowiednich momentach przymykając jedno oko.

Choć mogłoby się zdawać, że „Jak cię zabić, kochanie?” jest długą książką, podczas czytania wrażenie zanika. Czcionka jest spora, a przez umiejętne zbudowanie świata i płynność treści rozdziały pochłania się jak kruche ciastka do gorącej herbaty. Ponadto fabuła jest jedną wielką farsą – nic nie idzie zgodnie z planem, nic również nie dzieje się według przewidywań czytelnika. Po zamknięciu książki nie byłam zszokowana ani przerażona, za to zaskoczona i rozbawiona – owszem. Mój pierwszy raz z kryminalną komedią zdecydowanie uważam za udany, a lekturę z czystym sumieniem wam polecam. Na lato, gdy jest za gorąco, by intensywnie myśleć i snuć refleksje dotyczące zawiłych treści, będzie idealna.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Alek Rogoziński, Jak cię zabić, kochanie?, Poznań, Filia, 2016




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat