„Kod życia” – recenzja

Recenzja książki „Kod życia”.
Jeśli pasjonuje Cię historia rozwoju nauki, zwłaszcza pod kątem badań nad DNA i wykorzystania edycji genów do poprawy ludzkiego życia i zdrowia, koniecznie przeczytaj!

Książka historyczna dotycząca poznawania przez naukowców tajemnic DNA, RNA i edycji genów? Pozycja naukowa o odkryciu obecnego w bakteriach systemu CRISPR i wykorzystaniu go do walki z wirusami i naprawy „błędów” genetycznych? A może „zawodowa biografia”, wszak pomijająca szczegóły życia osobistego, Jennifer Doudny ze śladami biografii innych naukowców zajmujących się wymienionymi zagadnieniami i odnoszących na tym polu sukcesy? Sądzę, że „Kod życia” Waltera Isaacsona wpisuje się w każdą z tych kategorii, więc jest książką historyczną, naukową i biografią w jednym. A to wcale nie wszystko, wszak czyta się go jak najbardziej emocjonującą, wciągającą i angażującą powieść.

W pierwszej części książki Isaacson przytoczył kilka wypowiedzi głównej bohaterki swojej książki, amerykańskiej biochemiczki i biolożki molekularnej nazwiskiem Doudna, w których to badaczka podkreśliła doniosłą rolę „Podwójnej helisy” Jamesa Watsona w osobistej ścieżce zawodowej. Przeczytała ją jako młoda dziewczyna, uczennica podstawówki. Choć już wcześniej interesowała się biologią, miała poczucie, że świat nauki jest spokojny i nudny. Tymczasem lektura książki Watsona przekonała ją, iż historia odkryć naukowych jest jak śledztwo detektywistyczne. Autor pisał dramaturgicznie, nakreślił barwne postacie, poświęcił dużo miejsca z jednej strony ambicji i współzawodnictwie, z drugiej zaś intrygom, flirtom i rozrywkom przeplatającym się z pracą w laboratorium. Doudna poczuła, że skoro historia nauki może być ekscytująca, ona chce się stać częścią tej historii.

Nie bez powodu poświęciłam cały akapit recenzji fascynacji Doudny książką Watsona. Tym bowiem, czym dla kobiety była „Podwójna helisa”, dla mnie okazał się „Kod życia”. Sięgając po pozycję Isaacsona, spodziewałam się statycznej opowieści o dokonaniach naukowych dotyczących edycji genów. Tymczasem otrzymałam powieść pełną rywalizujących ze sobą współzawodników, zawiązywanych tymczasowo sojuszy, zdrad i manipulacji, nagłych zwrotów akcji. Stawka jest wysoka, wszak są nią światowe nagrody – w tym Nobla – które dostać może jedynie ograniczona liczba osób, pieniądze sięgające kilku milionów dolarów na osobę, uznanie świata naukowego, rozpoznawalność także poza światem naukowym, jak również być może najważniejszy aspekt dla naukowców: zapisanie się na kartach historii.

Ponieważ Isaacson pisał książkę w dużej mierze o Doudnie i z jej perspektywy, trudno mi było nie polubić głównej bohaterki. Kiedy miała spory z innymi naukowcami – chociażby o pierwszeństwo do patentu, o które spierał się z nią Feng Zhang – trzymałam za nią kciuki. Polubiłam też jednak innych bohaterów, z którymi Doudna nie zawsze miała dobre relacje, np. Emmanuelle Charpentier.

W trakcie lektury odczuwałam podekscytowanie, żal, radość, rozczarowanie. Przede wszystkim jednak nie mogłam się oderwać i chociaż obiecywałam sobie, że przeczytam jeszcze tylko rozdział, kończyłam kilka rozdziałów dalej. Nie wszystkie zagadnienia dotyczące systemu CRISPR zrozumiałam, mimo tego – a może właśnie dlatego – było mi szkoda, że sama nie zajmuję się biochemią, bioinżynierią ani niczym podobnym. „Kod życia” uważam za kawał świetnej książki, która może przypaść do gustu nawet tym, których nie interesują pozycje naukowe. Opowiada bowiem o nauce i jej zdobyczach, ale przede wszystkim wprowadza w świat naukowców, jego niuanse, wyzwania i smaczki.

Olga Kublik
(olga.kublik@dlalejdis.pl)

Walter Isaacson, „Kod życia. Jennifer Doudna, edycja genów i przyszłość ludzkości”, Insignis Media, Kraków, 2023.




Społeczność

Newsletter

Reklama



 
W tej witrynie stosujemy pliki cookies. Standardowe ustawienia przeglądarki internetowej zezwalają na zapisywanie ich na urządzeniu końcowym Użytkownika. Kontynuowanie przeglądania serwisu bez zmiany ustawień traktujemy jako zgodę na użycie plików cookies. Więcej w Polityce Cookies. Ukryj komunikat